Wyjątkowa okazja do spojrzenia w niebo. "Do obserwowania nawet przy pomocy amatorskich teleskopów"
Planetoida Phaethon przelatuje właśnie wyjątkowo blisko Ziemi. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce w 2007 roku, kiedy zbliżyła się na odległość ponad 18 mln km. W nocy z sobotę na niedzielę będzie jeszcze bliżej, bo minie Ziemię o niecałe 10 mln km. Następna taka sytuacja będzie miała miejsce w 2093 roku. O szczegóły zapytaliśmy doktora Michała Drahusa z Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Opowiedział nam o samym Phaethonie, Geminidach i ostatnim odkryciu, które wstrząsnęło nauką.
15.12.2017 | aktual.: 16.12.2017 19:17
W nocy z soboty na niedzielę Phaethon minie Ziemię w niewielkiej odległości – jak na standardy kosmiczne, oczywiście. To rzadkie zjawisko?
Właściwie nieustannie coś przelatuje koło naszej planety. Im mniejsze, tym częściej i bliżej. Jeśli chodzi o potencjalne zagrożenie, to jest ono znikome i w ciągu najbliższego stulecia prawdopodobieństwo zderzenia z naszą planetą jest bardzo małe. Jeden obiekt posiada wprawdzie pięcioprocentową szansę na zderzenie, ale to ciało ma zaledwie siedem metrów średnicy. Kolizja byłaby zupełnie niegroźna.
Większe obiekty, o rozmiarach powyżej kilometra, zderzają się z Ziemią w odstępie od kilkuset tysięcy do kilku milionów lat. To bardzo rzadkie, ale jednak występujące zjawiska.
Grozi nam coś takiego w najbliższym czasie?
W bliskiej przyszłości taka kolizja raczej nam nie grozi.
Jednak nie mówi się o małych obiektach, tylko o Phaethonie, który jest stosunkowo dużym obiektem, zgadza się?
Tak, ale jego orbita jest na tyle dobrze poznana, że możemy spać spokojnie. Powiem więcej, odległość, w jakiej w tych dniach przelatuje, jest bardzo fajna.
Fajna?
Do obserwowania przy pomocy amatorskich teleskopów. Sam wczoraj ją widziałem.
A zatem w skali kosmicznej kilka milionów kilometrów to "fajna" odległość?
Można tak powiedzieć.
To nie jedyna atrakcja, bo zjawisku ma towarzyszyć deszcz meteorów.
I tutaj jednak muszę się skorygować. Phaethon faktycznie mija Ziemię w bezpiecznej odległości. Jednak kiedyś wyrzucił z siebie dużą ilość materii, która następnie rozeszła się wzdłuż jego orbity. Raz w roku, w grudniu, Ziemia przecina orbitę Phaethona i wtedy te okruchy wpadają do naszej atmosfery, tworząc piękne zjawisko, więc rzeczywiście Phaethon zderza się w jakiś sposób z Ziemią (śmiech).
Ten deszcz nazywa się Geminidami. Skąd ta nazwa?
Ponieważ ich radiant, czyli miejsce, z którego wydają się wylatywać, znajduje się w gwiazdozbiorze Bliźniąt, których łacińska nazwa to Gemini.
To jest klucz do nazywania tych zjawisk?
Tak. Perseidy wylatują z gwiazdozbioru Perseusza, Leonidy z Lwa i tak dalej.
Orbita Phaethona jest opisywana jako niestabilna. Czy to znaczy, że może w końcu zagrozić Ziemi?
Ale nie w krótkim zakresie czasu. Rzeczywiście, orbity nie są zamkniętymi elipsami, jak chciał Kepler. Zmieniają się m.in. pod wpływem grawitacji innych planet. Jako ludzkość opanowaliśmy już bardzo dobrze mechanikę nieba, więc potrafimy te zmiany uwzględniać.
Mówiąc o orbitach, myślimy o planetach. Czym różnią się orbity asteroid?
Orbity planetoid są zazwyczaj bardziej wydłużone od planetarnych i nachylone pod większym kątem do płaszczyzny Układu Słonecznego.
NASA uznała Phaethona za "potencjalnie niebezpieczny obiekt". Dlaczego?
Jest grupa obiektów w Układzie Słonecznym, które są określane jako potencjalnie niebezpieczne. Ich orbity trzeba monitorować właśnie po to, by upewnić się, że nie zderzą się z naszą planetą w najbliższym czasie. Słowo „potencjalnie” jest tutaj kluczem. Dzięki zakwalifikowaniu Phaethona do tej grupy, mogliśmy poznać jego dokładną orbitę i upewnić się, że póki co nam nie zagraża.
Ile jest takich obiektów jak Phaehton w naszym Układzie Słonecznym?
Trudno mi powiedzieć. Wiem natomiast, że obecnie sklasyfikowanych jest około pół miliona planetoid, z których część jest mniejsza, a część większa od Phaethona.
Zajmuje się pan przede wszystkim fizyką tych ciał niebieskich. Czy da się sklasyfikować w jakiś sposób Phaethona pod kątem jego budowy?
Mamy dwa typy planetoid. Część z nich to monolity – skalne bloki. To zazwyczaj małe obiekty do 200 metrów średnicy. Większe, jak Phaethon, to zlepki mniejszych okruchów, które trzymają się w całości głównie dzięki własnej grawitacji. Ponadto, obiekty krążące w zewnętrznym pasie planetoid, gdzie temperatura jest niska, mogą dodatkowo zawierać lód. To dzięki niemu komety rozwijają swoje warkocze, kiedy dochodzi do jego sublimacji. Podobnie zachowują się niektóre planetoidy.
I pan obserwuje je w obserwatorium?
Tak. Celem naszych badań jest lepsze zrozumienie bardzo konkretnego zjawiska spontanicznego rozpadu komet i planetoid. Może do niego dochodzić wskutek zderzenia z innym ciałem lub z powodu zbyt szybkiej rotacji.
Ostatnio pojawiła się też informacja, że przez Układ Słoneczny przelatuje planetoida ‘Oumuamua. Niektórzy podejrzewają, że to statek kosmiczny.
Wraz z zespołem badamy ten obiekt. To ciało jest niezwykle cenne dla nauki.
Dlaczego?
To pierwsze ciało kosmiczne, o którym wiemy, że przyleciało do Układu Słonecznego z przestrzeni międzygwiazdowej. Dosłownie przybysz z gwiazd. Wszystkie komety i planetoidy, które do tej pory badaliśmy, narodziły się wraz ze Słońcem i planetami i od tego czasu orbitują wokół niego. To jest nasze lokalne podwórko, a tu mamy przybysza z bardzo daleka, który może nam powiedzieć, jak wygląda populacja małych ciał wokół innych gwiazd. To bezprecedensowa sytuacja w historii nauki. Przelot Phaethona jest ciekawy, bo planetoida jest blisko, ale to…
To jest naprawdę duża rzecz.
Więcej – to jest prawdziwy przełom i sensacja. Dowiedzieliśmy się wiele bardzo interesujących rzeczy o tym obiekcie.
W tym momencie ‘Oumuamua jest już daleko, poza zasięgiem nawet najlepszych teleskopów. Można powiedzieć, że przeleciała koło Ziemi, pomachała i odleciała. Cały plon obserwacyjny już więc mamy. Pojawiają się też pierwsze publikacje, a kolejne pojawiać się będą jeszcze przez długi czas.
W środku nie było żadnych kosmitów?
I ta możliwość była brana pod uwagę. Głównie przez to, że obiekt wydaje się mieć wydłużony kształt, bardziej niż znane nam planetoidy. To już samo w sobie jest ciekawe. Stąd spekulacje o statku kosmicznym. Do tego orbita tego ciała jest bardzo ciekawa. ‘Oumuamua przeleciała blisko Słońca, którego grawitacja zmieniła kierunek jej ruchu, wskutek czego minęła naszą planetę również w niedużej odległości. Niektórzy postrzegają to jako celowe działanie. A czym naprawdę jest? Nie wiadomo.
Pytanie pozostaje otwarte.
Tak. Natomiast w takich przypadkach trzeba założyć interpretację naturalną. Mówienie o statku kosmitów ma sens wtedy, gdy się to udowodni.
Mimo wszystko wiele osób chciałoby w to uwierzyć.
Tylko że nauka nie jest przedmiotem wiary. A tutaj nie jesteśmy w stanie udowodnić, że to statek kosmitów.
Wracając do Phaethona – jak zabrać się do obserwacji?
Należy mieć teleskop. Jeśli ktoś ma, bez problemu znajdzie Phaethona dzięki mapie nieba z zaznaczoną pozycją. Jeśli ktoś nie ma, to niestety nie zobaczy go gołym okiem.