Rekordowo niski poziom wody w warszawskiej Wiśle. Skutki mogą dotknąć wielu

Niski poziom Wisły niepokoi ekspertów i mieszkańców Warszawy
Niski poziom Wisły niepokoi ekspertów i mieszkańców Warszawy
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | Szymon Jasina
Karolina Modzelewska

09.09.2024 17:00, aktual.: 09.09.2024 19:06

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W niedzielę 8 września wodomierz sprawdzający stan wody w Wiśle wskazał 25 centymetrów. Jest to najniższy poziom wody w królowej polskich rzek, jaki został odnotowany w historii. Sytuacja może ulec dalszemu pogorszeniu. Zgodnie z prognozami portalu hydrologicznego IMGW istnieje ryzyko, że wodomierze na Wiśle wskażą nawet 21 centymetrów. Grzegorz Walijewski, hydrolog i rzecznik IMGW, w rozmowie z WP Tech wyjaśnia, co za tym stoi. Odpowiada też, czy Wisła może wyschnąć.

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej poinformował w niedzielę za pośrednictwem platformy X, że stan wody w Wiśle w stolicy spadł do 25 cm. "To nowy rekord dla stolicy, najniższego stanu wody w Wiśle" - podkreślił IMGW i dodał, że tak źle nie było nawet w 2015 r., a woda wciąż opada. Zgodnie z prognozami portalu hydrologicznego IMGW istnieje ryzyko, że wodomierze na Wiśle wskażą nawet 21 centymetrów.

Alarmująco niski poziom wody w Wiśle

- W Polsce mamy dosyć głęboką suszę, jedną z największych od wielu lat. Ostatni raz podobna sytuacja miała miejsce w 2015 r. Wówczas była jeszcze głębsza, większe problemy i to nie tylko w rzekach, bo mieliśmy też do czynienia z suszą rolniczą, meteorologiczną czy hydrogeologiczną. Wówczas skutki były jeszcze bardziej dotkliwe - zaznacza w rozmowie z WP Tech Grzegorz Walijewski.

Jak wyjaśnia rzecznik IMGW, susza spowodowana jest przez bardzo wysoką temperaturę, wysokie parowanie i niskie sumy opadu atmosferycznego. - Są to efekty zmieniającego się klimatu. Tak samo jak to, że mamy słabe zimy i nie ma opadów śniegu, a co za tym idzie i pokrywy śnieżnej, której topniejąca woda zasila wody w rzekach. Jak śniegu jest mało, to zasób wód powierzchniowych i podziemnych się nie odbudowuje - mówi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kolejne czynniki to mała retencja lub jej brak, nieudolna melioracja, która sprowadzała się do tego, że przez lata osuszaliśmy kraj, prostowaliśmy wręcz niektóre rzeki, budowaliśmy kanały odwadniające, co powodowało, że opad szybko spływał, zamiast zatrzymywać się na terenie na którym spadł. Woda nie wsiąkała, podwyższając poziom wód gruntowych, a w konsekwencji też powierzchniowych - wylicza Walijewski.

Jego zdaniem to wszystko powoduje, że susza w naszym kraju występuje coraz częściej. Ekspert zwraca uwagę, że w latach 80. susza pojawiała się mniej więcej co trzy-pięć lat, a teraz pojawia się już co roku. Można nawet powiedzieć, że rokrocznie od 2015 r. mamy non stop suszę. W okresie zimowym jest ona może mniejsza, ale mimo wszystko mamy cały czas suszę.

Głos w sprawie niskiego poziomu wody w Wiśle zabierają także aktywiści. Warszawski radny i członek organizacji Miasto Jest Nasze Jan Mencwel mówi: - W główniej mierze to, co obecnie obserwujemy, jest związane ze zmianami klimatycznymi, ale wpływ na to ma również eksploatacja rzeki, o której często się zapomina. Przykładem takiej eksploatacji, sprawiającej, że wody w Wiśle jest coraz mniej, są kopalnie piasku, funkcjonujące jako prywatne, duże biznesy.

Według Mencwela naukowcy od lat donoszą, że kopalnie piasku przyczyniają się do opadania wody w Warszawie, ale niestety ten proceder jest ciągle kontynuowany. Dlatego też pierwszym naszym apelem warszawskiego ruchu Miasto Jest Nasze do władz Warszawy jest to, aby zakończyć wydobycie piasku, bo inaczej woda będzie coraz bardziej opadała i biła kolejne rekordy niskiego poziomu.

Czy Wisła może wyschnąć?

Niski poziom wody w Wiśle budzi niepokój wśród ekspertów i mieszkańców Warszawy. Pojawiły się nawet pytania, czy rzeka może całkowicie wyschnąć. Grzegorz Walijewski uspokaja: - Wisła, największa rzeka w Polsce, królowa rzek, raczej nie wyschnie, chociaż różne kroniki np. Jana Długosza o tym wspominały. Długosz pisał, że z Warszawy Wisłą można było przejść suchą stopą aż do Tczewa. Trudno jednak powiedzieć, czy to prawda, czy nie.

Jednocześnie hydrolog zwraca uwagę, że obecnie są w Wiśle miejsca, gdzie wody w korycie jest naprawdę bardzo mało i jest niski jej poziom. - Nie należy mylić poziomu wody z głębokością. Dzisiaj [9 września - przyp. red.] w Warszawie mamy 22 cm na naszej stacji hydrologicznej, zwanej też wodowskazową. Ale to nie oznacza, że tutaj jest głębokość 22 cm. To nie jest tak, że Wisła jest płytka w każdym miejscu. Trzeba pamiętać, że w niektórych momentach ma ona większą głębokość, a przepływ - 200 metrów sześciennych na sekundę, czyli 200 ton wody na sekundę! To ogromną siła - podkreśla.

Konsekwencje niskiego poziomu wody w Wiśle

Eksperci szeroko komentują możliwe konsekwencje niskiego poziomu wody w Wiśle. Negatywne skutki tego zjawiska mogą odczuć rolnictwo, przemysł, transport, turystyka czy fauna i flora. Przykładów jest wiele, w tym np. złote algi. - Niskie przepływy w połączeniu z wysoką temperaturą wody mogą przyczyniać się do ich powstawania. To złote algi dwa lata temu wywołały katastrofę ekologiczną i śnięcie ryb. Oczywiście przez działalność człowieka. Inne przykłady to niepływające statki, problemy elektrowni wodnych czy rolników - wyjaśnia Walijewski i dodaje: - Koniec końców skutki obniżania poziomu rzek odczujemy my wszyscy - chociażby przez wyższe ceny i gorszą jakość niektórych produktów.

W związku z tym, że niskie poziomy wody w rzekach są związane m.in. ze zmianami klimatycznymi, problem może nasilać się w nadchodzących latach. Eksperci uważają jednak, że są działania, które mogą pomóc w walce z tym wyzwaniem.

- Wszelkie działania związane z wodą, czy to osłony przed powodziami, czy to przed suszą, są istotne i potrzebne, ale nie zadziałają od razu. Często efekty mogą być widoczne za parę, paręnaście lat. Słowo klucz to jednak retencja. Musimy zatrzymywać wodę, szczególnie w miejscu, gdzie spadnie w formie deszczu. Deszcz jest przecież naturalnym i darmowym zasobem. Jeśli nie będziemy zatrzymywać opadówki w naturalny sposób np. poprzez zieloną retencję albo w sposób antropogeniczny, to problem suszy będzie się pogłębiał. Teraz zatrzymujemy od 5 do 7 proc. wody, która spadnie, a są plany, aby zatrzymywać jej ok. 15 proc. Już teraz wiadomo, że będzie to trudny i długotrwały proces. Tak samo jak walka z emisją CO2, która również wpływa na zmianę klimatu - podsumowuje Walijewski.

Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski