Podziemne miasto Putina - można tam ukryć nawet 60 tys. ludzi na lata
Rosja już od czasów Breżniewa miała pomysł na wybudowanie podziemnych miast, w których w przypadku konfliktu zbrojnego lub katastrofy naturalnej da się ukryć najważniejszych obywateli państwa. Idea ta jest żywa do dziś, a Rosja w najlepsze buduje gigantyczny schron. Według uznanego portalu zajmującego się bezpieczeństwem światowym - globalsecurity.org - powierzchnia największego takiego obiektu w Rosji to 640 km2. To tak, jak by pod ziemią zamknąć cały Waszyngton. Inne źródła podają nawet 1000 km2 powierzchni. Ukryty jest on na Uralu, pod górą Jamantau.
Rosja już od czasów Breżniewa miała pomysł na wybudowanie podziemnych miast, w których w przypadku konfliktu zbrojnego lub katastrofy naturalnej da się ukryć najważniejszych obywateli państwa. Idea ta jest żywa do dziś, a Rosja w najlepsze buduje gigantyczny schron. Według uznanego portalu zajmującego się bezpieczeństwem światowym - globalsecurity.org - powierzchnia tego obiektu to 640 km2. To tak, jak by pod ziemią zamknąć cały Waszyngton. Inne źródła podają nawet 1000 km2 powierzchni. Ukryty jest on na Uralu, pod górą Jamantau.
Budowa rozpoczęła się w ubiegłym wieku
Przez długie lata budowa całej konstrukcji pozostawała ściśle tajna, jednak dziś wiemy, że prace rozpoczęły się najpewniej w latach 80. ubiegłego wieku i były kontynuowane nawet podczas ogromnego kryzysu ekonomicznego za rządów Borysa Jelcyna. O istnieniu dziwnego obiektu świat dowiedział się w roku 1996 za sprawą publikacji dziennika "New York Times". Ten, powołując się na tajne raporty CIA, opisał istnienie gigantycznej, podziemnej bazy. Opublikowano zdjęcia satelitarne, na których widać autostrady i linie kolejowe, które kończą się u podnóża góry Jamantau. Dostrzeżono także lądowiska dla helikopterów oraz dwa garnizony wojskowe, które według wyliczeń mogą pomieścić 30 tys. pracowników i wojskowych. Oba garnizony - Biełorieck-15 i Biełorieck-16 - mają status miast zamkniętych, a na ich terenie swoją siedzibę ma firma, która specjalizuje się w budowie podziemnych instalacji.
Potężny kompleks w środku góry
Po publikacji gazety Rosja zaprzeczyła, że buduje tam schron nuklearny, a jedynie magazyny na paliwo i żywność. Jednak amerykańscy specjaliści do spraw bezpieczeństwa, na czele z kongresmanem Roscoe Bartlettem, twierdzą, że to kłamstwo. Dane pochodzące z wywiadu, a także choćby bliskość kompleksu Czelabińsk-70, w którym funkcjonuje centrum rosyjskiego programu jądrowego, mają potwierdzać militarne przeznaczenie obiektu. Do tego sama Rosja na przestrzeni czasu dostarczała różnych, sprzecznych ze sobą informacji. Potwierdza to także ostatnie dochodzenie przeprowadzone przez "The Washington Post". Według dokumentów i opinii zebranych przez gazetę np. od służb wywiadu, Jamantau to militarny obiekt mający zapewnić przetrwanie rosyjskim dygnitarzom na wypadek konfliktu atomowego. Na głębokości około 1000 metrów (liczonej od szczytu góry) powstał potężny kompleks. Rzeczywiście, część z niego to potężne magazyny żywności i paliwa, jednak nie są one przeznaczone dla ludności cywilnej, a mają zapewnić możliwość
długotrwałego przetrwania zgromadzonym wewnątrz politykom, wojskowym i innym wysoko postawionym urzędnikom państwowym. Według różnych danych szacuje się, że w wewnątrz góry może jednocześnie przebywać od 60 do nawet 100 tys. osób.
Odporny na atak atmowy
Obiekt ma wytrzymać nawet dwanaście eksplozji pocisków jądrowych bez naruszenia wewnętrznych struktur. Jest wyposażony w instalacje chroniące przed skażeniem nuklearnym, chemicznym i biologicznym. Systemy łączności mają pozwolić na obserwowanie tego, co dzieje się na powierzchni i to nie tylko w najbliższym otoczeniu kompleksu. Nieco problemów sprawia jednak Rosjanom budowa geologiczna góry, która wymusiła zbudowanie aparatury komunikacyjnej poza całym kompleksem. Wiadomo również, że w przeciągu ostatnich kilku lat prezydent Władimir Putin często odwiedzał to miejsce.
System "Martwa ręka"
Innym przeznaczeniem obiektu ma być umieszczenie w nim ośrodka kontroli nad bronią strategiczną. W przypadku konfliktu zbrojnego, to właśnie z tego miejsca będzie można wydać rozkazy użycia rosyjskich pocisków balistycznych z głowicami nuklearnymi. Ma to być także miejsce, w którym znajduje się centrala systemu "Martwa ręka" (ang. "Dead Hand"). System ten ma zapewnić wykonanie ataku odwetowego nawet wtedy, kiedy nikt nie przeżył i nie ma komu wydać rozkazu odpalenia broni jądrowej. Do tego ostatniego pomysłu trzeba jednak podchodzić ostrożnie. Liczba dostępnych informacji jest zbyt mała, aby móc ze stuprocentową pewnością opisać wszystkie instalacje i systemy, które potencjalnie mają znajdować się wewnątrz kompleksu Jamantau.
_ Leszek Pawlikowski _