Okręt podwodny USA zaatakowany. "Ludzie byli pożerani żywcem"
Nie łatwo jest zachwiać potęgą militarną USA. Kiedy wydaje się miliardy na okręt podwodny, liczy się na to, że będzie on niezniszczalny, gorzej kiedy wróg już jest na pokładzie.
Na USS Connecticut tym wrogiem są pluskwy. Mowa o jednym z trzech podwodnych okrętów atomowych typu Seawolf (okręt do zadań specjalnych). Ta jednostka od początku była wyjątkowa i nie dlatego, że zamieszkały tam owady tylko dlatego, że ta maszyna została zaprojektowana na końcu zimnej wojny w myśl zasady, że to ma być najlepszy okręt w swojej klasie. Za jakością szła cena, która wtedy wynosiła trzy miliardy dolarów za sztukę... co skończyło się tym, że po zakończeniu zimnej wojny z planowanych 29 jednostek wojsko dostało 3 i zaczęto tworzyć mniej wymagające jednostki typu Virginia (do dziś są produkowane seryjnie).
Na USS Connecticut o problemach zaczęto mówić wiosną 2020 roku podczas rejsu pod lodami Arktyki w ramach ćwiczeń ICEX2020. To wtedy członkowie załogi mieli zauważyć po raz pierwszy obecność intruzów na pokładzie.
W rozmowie z "Navy Times" marynarze podkreślają, że oficerowie długo ignorowali doniesienia o pojawieniu się szkodników. Mimo trwającego wiele miesięcy rejsu pod lodami nie było reakcji ze strony przełożonych. Sytuacja stawała się dramatyczna kiedy szereg kubryków został opanowany przez owady.
Ludzie byli pożerani żywcem. Niektórzy wynieśli się ze swoich koi i spali na krzesłach w mesie albo po prostu na podłodze - wspominają marynarze w "Navy Times".
Frustracja w załodze rosła nie tylko z uwagi na codzienny dyskomfort, ale także z obawy o bezpieczeństwo.
Jeden z anonimowych podoficerów powiedział wprost: Jeśli ktoś jest dodatkowo przemęczony i niewyspany, ponieważ w swojej koi jest napastowany przez pluskwy, to potem podczas wachty może przysnąć i wpakować nas na podwodną górę.
US Navy reaguje
"Narzekanie" załogi dotarło do dowództwa dopiero pod koniec ubiegłego roku. Uznano je za zasadne i zaczęto już po powrocie do bazy Kitsap-Bremerton zwalczać problem.
Przedstawiciele US Navy podkreślają, że od początku traktowano wszystkie zgłoszenia poważnie, a pierwsze skargi wpłynęły do nich w grudniu. Już na miejscu wymieniono materace, zasłony i podstawowe wyposażenia kubryków. Jednak dopiero w lutym po odkryciu dowodów na obecność insektów wdrożono działania na większą skalę. Po opuszczaniu okrętu przez całą załogę użyto specjalnych środków chemicznych.
Jak informuje Gazeta.pl niestety mimo zapewnień ekspertów, marynarze twierdzą, że pluskwy przetrwały. Dziennikarze "Navy Times" w marcu otrzymali od załogi zdjęcia, które mają być dowodem, że insekty jednak przetrwały. Załoga podkreśla, że nagłośnienie sprawy w mediach może być dla nich jedynym wyjściem, o całej sprawie został poinformowany też Inspektor Generalny US Navy.