Okręt podwodny Chabarowsk projektu 09851. "Absurdalna" broń atomowej zagłady
Rosyjskie ministerstwo obrony potwierdziło wodowanie atomowego okrętu podwodnego specjalnego przeznaczenia. Chabarowsk ma być nosicielem atomowych torped Posejdon, wywołujących "nuklearne tsunami". Broń, którą Moskwa straszy dziś Zachód, jeszcze w czasach ZSRR została uznana za nieskuteczną i pozbawioną sensu.
Okręt podwodny Chabarowsk projektu 09851 to wyjątkowa jednostka, nazywana przez Rosjan "ciężkim krążownikiem rakietowym". Jego budowa rozpoczęła się w 2014 r. w stoczni Siewmasz w Siewierodwińsku nad Morzem Białym, specjalizującej się w produkcji rosyjskich, a wcześniej radzieckich okrętów podwodnych z napędem jądrowym. Drugi okręt projektu 09851, Uljanowsk, jest budowany od 2017 roku, a data jego ukończenia nie jest na razie znana.
Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało o wodowaniu Chabarowska, dokumentując to wydarzenie kilkoma fotografiami dobranymi tak, aby nie pokazać zbyt wiele. Widać na nich rufową część okrętu, z pędnikiem strugowodnym zamiast klasycznej śruby okrętowej.
Polska ma czego szukać w kosmosie
To napęd przypominający zasadą działania silnik odrzutowy – okręt porusza się dzięki wodzie wyrzucanej pod dużym ciśnieniem przez dyszę, a zaletą tego rozwiązania jest m.in. możliwość manewrowania z dużą precyzją. Choć zdjęcia pokazują zewnętrzne elementy napędu, szczegółowe dane techniczne Chabarowska nie zostały ujawnione.
Analityk H. I. Sutton zauważył podobieństwo Chabarowska do okrętów projektu 955A Boriej-A – nosicieli międzykontynentalnych pocisków balistycznych z głowicami jądrowymi. W porównaniu z boriejami Chabarowsk jest głębiej zanurzony, a jego kadłub o długości ok. 135 m przypomina skrócony kadłub jednostek projektu 955A.
Niechęć Rosjan do dzielenia się szczegółami technicznymi nowego okrętu jest zrozumiała: Chabarowsk to nietypowy okręt o wyjątkowym przeznaczeniu. Jego zadaniem jest transport jednej z "superbroni" Putina – torpedy (określanej także mianem podwodnego drona lub pojazdu) 2M39 Posejdon, znanej także pod nazwą Status-6.
Torpeda ma mieć atomowy napęd, zapewniający jej nieograniczony zasięg i przenosić głowicą jądrową o wielkiej mocy. Moskiewska propaganda straszy nią Zachód, przedstawiając wizję katastrofalnego, "nuklearnego tsunami", jakie rzekomo można wywołać przy pomocy Posejdona.
Okręty projektu 09851 mają przenosić po sześć (według innych źródeł 12) Posejdonów. Rola nosicieli jest w tym przypadku niejasna z uwagi na nieograniczony albo bardzo duży zasięg Posejdonów, będący zasługą ich atomowego napędu.
"Superbroń" Putina
Jeszcze w poprzedniej dekadzie prezydent Rosji ogłosił prace nad perspektywicznymi systemami uzbrojenia. Była to broń, która – w obliczu zdecydowanej przewagi NATO – miała w wybranych obszarach zapewnić Rosji dominację, potwierdzając zarazem status mocarstwa. W przemówieniu z 2018 roku Władimir Putin przedstawił listę rosyjskich "superbroni":
- ciężki pocisk międzykontynentalny RS-28 Sarmat,
- wystrzeliwany z ziemi pocisk hipersoniczny RS-26 Awangard,
- hipersoniczny lotniczy pocisk Ch-47M2 Kindżał,
- laser bojowy o dużej mocy,
- pocisk manewrujący z napędem jądrowym 9M730 Buriewiestnik,
- autonomiczny pojazd podwodny z napędem jądrowym Posejdon.
Rozwój tych systemów przebiega ze zmiennym powodzeniem – pociski Sarmat wybuchają w czasie prób, skuteczność Kindżałów zweryfikował amerykański system Patriot, nieoczywisty jest także sens budowy pocisku Buriewiestnik.
Nie przeszkadza to Rosji przedstawiać nowych broni jako przełomowych rozwiązań, przed którymi ma drżeć ze strachu cały świat. Elementem tej narracji jest przedstawianie obrazu "nuklearnego tsunami", jakie rzekomo miałaby wywoływać atomowa torpeda Posejdon.
Czy Trump zrozumie, że dwa Posejdony, wystrzelone z różnych stron, mogą zniszczyć USA i spowodować katastrofę radioaktywną? To byłby koniec – nic ich nie uratuje.
Radioaktywne tsunami
Wizja wielkich, skażonych radioaktywnie fal, niszczących porty i przybrzeżne miasta oddziałuje na wyobraźnię. Nic dziwnego, że Moskwa ochoczo się do niej odwołuje, a internet pełen jest grafik przedstawiających rzekome działanie Posejdona i zniszczenia, jakie miałby spowodować. Dlatego – zamiast bazować na propagandzie Putina i sensacyjnych doniesieniach niektórych mediów - warto odwołać się do analiz, które przed laty przeprowadzili fachowcy, m.in. również rosyjscy.
Bo – co warto podkreślić – idea stojąca za Posejdonem nie jest nowa, a sama torpeda, podobnie jak wiele innych "nowych" broni Putina, bazuje na projekcie opracowanym w czasach ZSRR.
Możliwość wywołania niszczycielskich fal badano jeszcze w latach 40. XX wieku – w USA rozważano wówczas wykorzystanie sztucznie wywołanego tsunami do zniszczenia nadbrzeżnych umocnień przed planowaną inwazją na Japonię.
Kilka lat później przetestowano wybuchy jądrowe na morzu i ich wpływ na okręty w ramach operacji Crossroads, a twórca sowieckiej bomby atomowej – Andriej Sacharow – w latach 60. analizował szanse na wywołanie ogromnej fali wielkim wybuchem jądrowym. Podobne prace prowadzili także Amerykanie, którzy po kilkudziesięciu latach odtajnili rezultaty swoich badań.
Wnioski z analiz i praktycznych prób przeczą propagandzie Putina. W teorii atomowe tsunami można wywołać w specyficznych warunkach – potężną eksplozją przeprowadzoną na bardzo dużej głębokości. W praktyce fala wywołana wybuchem co prawda może powstać i osiągnąć znaczną wysokość, ale bardzo szybko ulega spłaszczeniu, a jej energia jest rozpraszana przed uderzeniem w wybrzeże, na szelfie kontynentalnym.
Dlatego, jak zauważył Paweł Podwig – ekspert Instytutu Narodów Zjednoczonych ds. Badań nad Rozbrojeniem, zajmujący się rosyjską bronią jądrową – już przed laty Rosjanie uznali ten pomysł za "absurdalny". Warto o tym pamiętać, gdy Władimir Sołowiow albo jego koledzy po fachu po raz kolejny będą straszyć świat atomowym tsunami.