Nowa Zelandia: Erupcja wulkanu na wyspie White. Policjanci uważają, że nikt nie przeżył
Doniesienia z Nowej Zelandii są coraz gorsze. 5 osób nie żyje, 8 uznaje się za zaginionych, a część z 31 poszkodowanych znajduje się w stanie krytycznym. Na wyspie nie ma oznak życia, a policjanci sugerują, że przebywający na niej nie mieli szans na przetrwanie. Wszystko wyjaśni szczegółowe śledztwo.
10.12.2019 | aktual.: 10.12.2019 10:25
Wulkan na wyspie White wybuchł w poniedziałek o 3 nad ranem polskiego czasu. W trakcie erupcji w jego pobliżu przebywało 50 osób. Policja informuje o 5 ofiarach śmiertelnych, co najmniej 8 osobach zaginionych i wielu rannych.
Erupcja na wyspie White: Śledztwo policji
Nowozelandzka policja wszczęła dochodzenie w sprawie wulkanu na wyspie White. Prowadzone działania mają pomóc w ocenie prawdziwej skali zniszczeń. Zdaniem zastępcy komisarza policji Johny'ego Tims'a na wyspie nie przetrwał nikt.
Pojawiają się głosy, że dochodzenie ma być śledztwem w postępowaniu karnym, które skoncentruje się na błędach organizatorów wycieczek. Nie jest to potwierdzona informacja, a sami policjanci nie zdradzają zbyt wiele.
Erupcja na wyspie White: Poważne oparzenia
Dr Pete Watson, który opiekował się pacjentami po erupcji wulkanu, powiedział, że 27 z 31 poszkodowanych ma poparzenia co najmniej 30 proc. ciała. Wiele osób ma uszkodzone płuca i trudności z oddychaniem, dlatego wymagają intensywnej opieki medycznej.
Narodowość ofiar
Władze Nowej Zelandii we wtorek poinformowały o pochodzeniu ofiar. Dwadzieścia cztery osoby pochodziły z Australii, dziewięć z USA, pięć z Nowej Zelandii, cztery z Niemiec, dwie z Wielkiej Brytanii, dwie z Chin oraz jedna z Malezji.
Dotarcie na wyspę wciąż jest niemożliwe. Pomimo tego, że aktywność sejsmiczna wulkanu zmniejszyła się, naukowcy ostrzegają, że istnieje 50 proc. prawdopodobieństwo, że dojdzie do ponownej erupcji w ciągu najbliższych 24 godzin.
Niebezpieczna wyspa White
Każdego roku tysiące turystów z całego świata udaje się na wyspę White, aby podziwiać jej surowy krajobraz. Niektórzy od dawna zastanawiali się, czy prywatna wyspa, która jest najbardziej aktywnym wulkanem stożkowym w Nowej Zelandii, powinna działać jako atrakcja turystyczna.
Wyspę w 1936 roku kupił George Raymond Buttle, makler giełdowy z Auckland, a obecnie jest własnością Buttle Family Trust. W 2016 roku doszło na niej do krótkiej erupcji, ale nikt nie został ranny. W listopadzie tego roku portal GeoNet ostrzegał o wzroście aktywności sejsmicznej wyspy, ale pojawiające się informacje zostały ignorowane.