Nowa książka Gretkowskiej. "Rządzący kryptogej w depresji" i straszenie przed Doliną Krzemową
Gdzie? W książce science-fiction? Niekoniecznie. Bo dziś, żeby pisać o nowych technologiach, nie trzeba być autorem jednego gatunku. To nasza rzeczywistość.
Jednym z klientów Nataszy, studentki rozbierającej się przed kamerkami w internecie, jest Tom. Geniusz z Doliny Krzemowej, który jednak woli z nią rozmawiać, a nie oglądać jej nagie ciało. Gdy krzywdzi ją dziekan, kobieta zgadza się przyjąć nietypową prośbę Amerykanina, którego zna tylko z sieci. Wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych, by zostać opiekunką jego autystycznego dziecka. Powiedzieć, że o tym jest nowa książka Manueli Gretkowskiej “Na linii świata”, byłoby sporym uproszczeniem. By zbyt dużo nie zdradzać, zamiast romansu mamy ataki hakerskie i geniuszy większych niż Jobs.
Nie, to nie powieść wzięta z półki “science-fiction”. To dzieło feministycznej autorki, założycielki Partii Kobiet. To rzecz jasna nie żaden przytyk - po prostu żyjemy w czasach, kiedy nie trzeba być futurologiem, żeby pisać o nowych i nadchodzących technologiach. Wystarczy być obserwatorem tego, co nas otacza. Autorka wypowiedziami postaci może poruszać problem ataków hakerskich i komentować wybór Donalda Trumpa. Refleksje na temat fizyki kwantowej mogą występować obok opinii na temat Kaczyńskiego, Polski i księży. Bohaterka słyszy, że powinna cieszyć się, że nie budzi się "co rano pod rządami kryptogeja w depresji, któremu się wydaje, że jest Piłsudskim". A potem zastanawia się, czy komputery mogą przejąć władzę nad światem.
To po prostu nasza rzeczywistość. Nie zdziwię się więc, jak za jakiś czas zobaczymy robota w “M jak Miłość”, sztuczną inteligencję w “Klanie” albo hologramy w “Na Wspólnej”. W komedii romantycznej dziewczyną Macieja Zakościelnego będzie asystent głosowy, a w nowym “Pitbullu” czarnym charakterem okaże się haker, a nie rosyjski bandzior. Takie czasy.
Jednak czytając nową książkę Gretkowskiej ciągle byłem wkurzony.
Wydawca twierdzi, że to polska wersja “Black Mirror”. Czyli brytyjskiego serialu, który pokazuje wizję niedalekiej przyszłości. I nie jest to przyjemna zapowiedź nadchodzących czasów, bo człowiek przegrywa z technologią, podporządkował się jej, pozwalając zrujnować swoje życie. Ostrzeżenie i zachęcenie do opamiętania się czy tylko efektowne straszenie? Zdania są podzielone.
Gretkowska też straszy. I jest przy tym do bólu stereotypowa, nieodkrywcza. Tom, wspomniany geniusz z Doliny Krzemowej, to wyciszony, spokojny mężczyzna, raczej stroniący od ludzi.
Kalifornijska Dolina Krzemowa to siedlisko matematycznych freaków. “W dziejach ludzkości nie było takiego zagłębia geniuszy. Tworzą pary, wymieniają już i tak bardzo specyficzne geny i w efekcie Dolina Krzemowa ma największy na świecie odsetek dzieci autystycznych. Ewolucja nie była na to przygotowana” - opisuje ich jeden z bohaterów. Tak, w 2017 nadal “ludzie od komputerów” to dziwaki. Gretkowska chce opowiadać o nadchodzącym świecie i problemach współczesnych, a bazuje na stereotypach z przełomu lat 80. i 90..
Nie jesteśmy na portalu ksiazki.wp.pl, ale nie mogę się powstrzymać, by napisać, że historia w “Na linii świata” jest absurdalna. Ataki hakerskie, seks-kamerki, drony fotografujące z ukrycia, a nawet sztuczna inteligencja, która przejmuje władzę nad samochodami, systemami i tworzy armię robotów wyglądających jak ludzie. Do tego rzucanie specjalistycznych nazw, wspomnienie o Dicku, Jobsie, Apple i makach. To wystarczyło, by recenzent na polskatimes.pl napisał, że Gretkowska “opowiada o rozpadzie XXI-wiecznego świata” i że realne kontakty zastępowane są wirtualnymi.
Jasne. Wystarczy pokazać rozpad małżeństwa i dziewczynę rozbierającą się przy komputerze, by załamać ręce nad okropnymi czasami.
Dlatego bardziej podoba mi się opinia czytelnika ze strony wydawcy: “Jestem w stanie zgodzić się ze stwierdzeniem, że świat powoli jest opanowywany przez komputery, sztuczna inteligencja, samoprowadzące się samochody, androidy do złudzenia przypominające ludzi… to w najbliższej przyszłości może mieć miejsce, nie przeczę, bo to już się powoli dzieje. Ale jak można z rzekomo hakerskiego ataku zrobić jakiś nalot dziwolągów jak z jakiegoś podrzędnego filmu SF?”.
Niedawno Netflix podzielił się statystykami, z których wynikało, że “co siódmy widz nigdy wcześniej nie oglądał programów science fiction, dopóki nie odkrył mrocznego oblicza technologii”. Domyślam się, że w przypadku wielu czytelników Gretkowskiej liczby mogą być większe. I jest to jednak problem, że to ona będzie kreowała wizję sztucznej inteligencji, a nie np. Elon Musk.
A przecież Gretkowska nie jest pierwsza. Już wcześniej pojawiały się piosenki o złych telefonach i dronach, przez które straciliśmy kontakt z człowiekiem. I to nie było muzyczne podziemie, a znani i szanowani artyści. A popkultura świetnie kształtuje opinie. Google manipuluje serialami, byśmy chętniej studiowali informatykę.
Książka Gretkowskiej czy piosenka Fisza ma swoje wady, są nierealne, nie mówią o prawdziwych problemach. Ale są innym wyraźnym sygnałem - nie orientujesz się w świecie technologii? Nie wiesz, do czego zdolni są hakerzy? Nie rozróżniasz rzeczywistości wirtualnej od alternatywnej? Nie tylko nie poradziłbyś sobie w “Milionerach”, ale po prostu jesteś wykluczony. Już nie cyfrowo - normalnie. Bo nie będziesz wiedział, o czym wszyscy dookoła mówią. Dzisiaj też można nie czytać Dukaja, szanować Lema nawet jeśli nie ma się na półce “Solaris”, ale to nie szkodziło - oni byli z innej bajki. Dzisiaj granica się zaciera. I trzeba mieć tego świadomość, by się odpowiednio przygotować.
A poza tym Manuela Gretkowska wciśnie ci nieprawdopodobną bajkę, współczesne “Opowieści z krypty”, w które przecież żaden dorosły uwierzyć nie powinien. Właśnie dlatego trzeba trzymać rękę na pulsie i wiedzieć, na co stać Dolinę Krzemową.