Nie śledzisz YouTube'a? W "Milionerach" byś sobie nie poradził
Nie wiesz, ile metrów kwadratowych ma kawalerka z show youtubera, skąd pochodzi Geralt lub jaką planetę chce skolonizować Elon Musk? W nowych “Milionerach” wielkich pieniędzy byś nie wygrał. I to wcale nie jest powód do dumy.
23.02.2017 | aktual.: 23.02.2017 10:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Powrót do przeszłości: Polacy znów kochają skoczków narciarskich, Nokia 3310 będzie w sprzedaży, a w telewizji lecą “Milionerzy”. Nowa edycja wzbudza jednak wiele kontrowersji, bo zdaniem niektórych pytania są niepoważne. Na przykład w pierwszym odcinku uczestniczka musiała wskazać nazwę youtube’owego kanału ("Robert Pasut, Rafał Masny i Czarek Jóźwik to youtuberzy...") - jak się okazało, uwielbia “Abstrachuje”, więc z odpowiedzią nie miała problemów.
Ale już kolejny uczestnik miał kłopot, gdy trzeba było wyjaśnić, czym jest “fish gape” (czyli delikatne rozchylenie ust) podczas robienia selfie. Pomóc musiała publiczność, podobnie jak przy późniejszym pytaniu o nazwę youtube’owego programu Łukasza Jakóbiaka ("20 metrów kwadratowych Łukasza Jakóbiaka").
Właśnie takie pytania drażnią oceniających nowych “Milionerów”. Obrońcy programu tłumaczą, że to nie był nigdy poważny test wiedzy, a zwykłe show. Tyle że akurat pytania o YouTube’a czy pochodzenie Geralta do rozrywkowych, wbrew pozorom, zaliczać nie powinniśmy. To egzamin z wiedzy ogólnej, z wiedzy o współczesności.
Oczywiście można traktować YouTube jako kulturę niższą i medium, którym nie warto się zajmować. Ale “Abstrachuje” to ulubieńcy milionów Polaków, a w show Jakóbiaka wystąpił chociażby Bronisław Komorowski. Raczej wypada wiedzieć, o co chodzi, tak jak nawet nie interesujący się piłką nożną kojarzą Lewandowskiego czy Messiego.
Trudno funkcjonować w obecnym świecie, udając, że YouTube czy internet nie istnieją. Zgoda, nie wszyscy mają potrzebę oglądania takich kanałów - a ja wcale nie uważam, że bycie ich widzem to obowiązek - ale wywyższanie się czy ich negowanie jest chyba naiwne. Tym bardziej że współczesnej "internetowej kultury" bardzo trudno nie zauważyć, biorąc pod uwagę fakt, że jest na stronach głównych portali, w mediach społecznościowych, nawet w telewizji czy gazetach. Nie jest to może wiedza naukowa, ale świadcząca o tym, że ma się jakieś pojęcie o świecie, w którym się żyje. Nie wiesz, jak lecą zwrotki w piosence Braci Figo Fagot? Ja też nie, słuchamy po prostu innych rzeczy. Ale bądźmy szczerzy - to tak, jakby kilkanaście lat temu nie wiedzieć, kim jest Kazik Staszewski albo Violetta Villas.
Nie powinien dziwić ani oburzać fakt, że w programie rozrywkowym pada pytanie o “San Escobar” - sprawa poruszana w programach informacyjnych, ale wyśmiana przede wszystkim w internecie za pomocą memów i przeróbek - czy o Elona Muska i planetę, którą zamierza skolonizować. Jedni powiedzą, że to banalne, drudzy, że nie na miejscu, trzeci, że to żadna wiedza - ale przecież to są rzeczy, które nas otaczają.
Tym bardziej że są to kwestie, które nie wymagają zagłębiania się w nie, by wiedzieć, o co chodzi. To zresztą pokazały w “Milionerach” pytania o seriale. Uczestnicy przyznawali, że nie oglądali “Breaking Bad”, “House of Cards” czy “Dr. House”, ale - wprawdzie czasami przy pomocy kół ratunkowych - potrafili poprawnie odpowiedzieć. I zawsze przyznawali: “nie znam, ale kojarzę”. Mam wrażenie, że to zasługa memów, żartów czy ogólnych internetowych dyskusji albo polecanek tych, którzy są na bieżąco. Wystarczy “być”, żeby wychwycić.
Jeśli zechcemy odciąć się od internetu (YouTube’a), postępu technologicznego (Elon Musk i jego działalność) czy współczesnej kultury (np. growy i książkowy “Wiedźmin), to będziemy po prostu wykluczeni - bo czy nam się to podoba, czy nie, to dzisiaj podstawy. I rozrywkowi “Milionerzy” dobrze to pokazują.