Najszybszy człowiek na niebie. Niesamowita historia pilota SR‑71
"Wielu rzeczy nie mogliśmy zrobić w SR-71, ale byliśmy najszybszymi facetami na niebie i kochaliśmy przypominać o tym fakcie naszym kolegom po fachu". Niesamowitą historię oblatywania tej maszyny opisał jej pilot - Brian Shul - w książce "Sled Driver".
23.12.2019 | aktual.: 23.12.2019 11:41
Opowieść o "bezkrwawej bitwie" pilotów marynarki i lotnictwa stała się anegdotą opowiadaną przez pilotów i wszystkie osoby zafascynowane możliwościami najbardziej nowoczesnych i najszybszych maszyn lotniczych na świecie.
Historia rozegrała się podczas ostatniego lotu treningowego Briana Shula i jego partnera, oficera ds. rozpoznania i łączności, Waltera Watsona. Piloci potrzebowali wylatanych stu godzin, aby uzyskać status gotowości do misji.
"Wykonaliśmy nawrót nad Arizoną, a odrzutowiec sprawiał się perfekcyjnie. Zaczynaliśmy się czuć ze sobą naprawdę nieźle, nie tylko dlatego, że niedługo mieliśmy zacząć wykonywać prawdziwe misje, ale dlatego, że zyskaliśmy ogromny szacunek do samolotu w ciągu ostatnich 10 miesięcy."
Jako oficer do spraw łączności, Walter Watson był odpowiedzialny za cztery różne urządzenia, skanując oraz koordynując całą łączność radiową w samolocie. Dla Briana Shula oddanie kontroli nad radiem nie było łatwym zadaniem. Jako pilot myśliwców z czasów wojny w Wietnamie był przyzwyczajony, że to on ma pełną kontrolę nad łącznością.
"Ale taki był podział obowiązków w tym samolocie i musiałem się do niego przystosować. Jednak naciskałem na to, abym to ja mógł mówić przez radio, gdy znajdowaliśmy się na ziemi. Walt był świetny w wielu rzeczach, ale nie mógł się ze mną równać, jeśli chodziło o pewność głosu podczas komunikacji radiowej. To umiejętność, którą szlifuje się latami w eskadrach myśliwców, gdzie nawet najmniejszy błąd w komunikacji radiowej może doprowadzić do uziemienia pilota."
Jednak Brian nie oddawał zupełnie radia swojemu partnerowi. Włączał radio i nasłuchiwał rozmów pojawiających się na ich częstotliwości. W trakcie ich ostatniej treningowej misji, gdy lecieli nad Kolorado, eter zajmowały głównie rozmowy innych pilotów z Centrum Kontroli Lotów w Los Angeles, które monitorowało dzienny ruch w swoim sektorze.
Tym, o co często pytają piloci, zwłaszcza małych samolotów, jest prędkość, z jaką się poruszają względem ziemi. Właśnie taką prośbę, kierowaną od pilota Cessny do Centrum, usłyszał Brian w swoich słuchawkach. Centrum w LA odpowiedziało: "November Charlie 175, mam cię z prędkością 90 węzłów względem ziemi".
Brian Shul mówi, że wszyscy kontrolerzy lotu zawsze brzmią w ten sam sposób i mówią spokojnym i głębokim głosem. Niezależnie od regionu czy sytuacji, głos kontrolera zawsze jest spokojny, opanowany i nie wyraża emocji.
Chwilę po pytaniu Cessny na częstotliwość centrum w Los Angeles wskoczył samolot Twin Beech i tonem wyższości zapytał o swoją prędkość. "Mam cię z prędkością 125 węzłów względem ziemi" - odpowiedziało centrum.
"O stary, pomyślałem, Twin Beech musi myśleć, że przyćmił Cessnę swoim blaskiem." - Pisze Brian Shul w swojej książce. Krótką chwilę później na ich częstotliwości pojawił się pilot wojskowego myśliwca F-18 Hornet, o kryptonimie Dusty 52, z niedalekiej bazy lotniczej w Lemoore i także poprosił centrum o odczyt prędkości.
"Jeszcze zanim wieża odpowiedziała, pomyślałem, że Dusty 52 na pewno ma, w swoim wartym milion dolarów kokpicie, dokładny wskaźnik, więc po co pyta o to centrum?" - relacjonuje Brian Shul. - "Wtedy do mnie dotarło, stary, Dusty chce się upewnić, że każdy szorujący po ziemi od Mount Whitney do Mojave dowie się, czym jest prawdziwa prędkość. Dusty jest dziś najszybszym kozakiem na dzielnicy i chce, żeby każdy wiedział, jak świetnie bawi się w swoim nowym Hornecie. A odpowiedź przyszła jak zawsze w tym samym spokojnym tonie: "Dusty 52, mam cię z prędkością 620 węzłów względem ziemi".
Brian wiedział, że sytuacja jest idealna na utarcie nosa pilotowi Horneta, który był przekonany o swojej wyższości.
"W momencie, gdy moja ręka instynktownie powędrowała w stronę przycisku mikrofonu uświadomiłem sobie, że to Walt odpowiadał za komunikację radiową. Jednak wiedziałem, że musi się to stać teraz – w ciągu kilku sekund wylecimy z sektora i okazja przepadnie. Hornet musiał zginąć natychmiast. Myślałem o całym naszym szkoleniu na symulatorach i o tym, jak ważna była wypracowana przez nas współpraca. Przejęcie przeze mnie radia zniszczyłoby miesiące pracy i zaufania, jakie w tym czasie powstało. Byłem rozdarty".
Zobacz także
Sytuacja wydawała się bez wyjścia, gdy Shul usłyszał w słuchawkach kliknięcie mikrofonu dobiegające z tylnego siedzenia. Bardzo profesjonalnie, bez emocji Walter powiedział: "Los Angeles Center, tu Aspen 20, czy możecie podać nam naszą prędkość?” Odpowiedź przyszła bez momentu zawahania, jakby to była kolejna, zwykła prośba. "Aspen 20, mam was z prędkością 1842 (3400 km/h) węzły względem ziemi".
"W tym momencie wiedziałem, że z Walterem staliśmy się prawdziwą ekipą". - pisze Brian Shul.
Dokładny moment, w którym wiedziałem, że ja i Walt będziemy przyjaciółmi na długie lata przyszedł chwilę później, gdy Walt włączył radio po raz drugi i brzmiąc tak profesjonalnie, jak tylko mu się udało powiedział: "Wielkie dzięki centrum, nam pokazuje bliżej 1900".
Brian przyznaje, że w tej chwili po raz pierwszy usłyszeli pęknięcie w pancerzu, jakim był "głos z Houston", gdy kontroler odpowiedział: "Potwierdzam Aspen, wasz sprzęt jest pewnie dokładniejszy od naszego. Miłego dnia panowie.”
"Wszystko trwało bardzo krótko, ale przez tych kilka pamiętnych chwil marynarka została zniszczona, wszystkie śmiertelne samoloty musiały pokłonić się przed bogiem prędkości, a co najważniejsze, Walter i ja staliśmy się prawdziwą załogą. To był dobry dzień. Aż do wybrzeża nie słyszeliśmy już nikogo na tej częstotliwości. Przez jeden dzień było naprawdę fajnie być najszybszym na niebie." - pisze Brian.
Historia pochodzi z książki "Sled Driver" autorstwa pilota Briana Shula.
Chcesz dowiedzieć się więcej o samolocie SR-71 Blackbird? Kliknij tutaj.