Dziecięce seks-lalki jako sposób na pedofilię. Rozmawiamy z prof. Izdebskim
Cały kraj mówi o filmie "Tylko nie mów nikomu" braci Sekielskich. Temat pedofilii znów wrócił na tapet, a posłowie szykują zmiany w prawie. Mniej się mówi o samym leczeniu pedofilii, a wśród głosów pojawia się jeden wyjątkowo kontrowersyjny - seks-lalki o fizjonomii dziecka.
Temat seks-lalek i seks-robotów staje się coraz popularniejszy. Jeśli wierzyć badaniom, ponad połowa Amerykanów sądzi, że w ciągu najbliższych 50 lat urządzenia tego typu staną się powszechnym elementem gospodarstwa domowego.
Nic dziwnego, że w sprawę angażują się kolejni specjaliści; już nie tylko inżynierowie od sztucznej inteligencji, ale także prawnicy, psychologowie i seksuolodzy. Trochę nieoczekiwanie, wielu z nich upatruje w seks-robotach rozwiązania części problemów z seksualnością człowieka.
Prof. prawa Francis X. Shen z Uniwersytetu w Minnesocie wysnuł wniosek, że seks-roboty mogą przyczynić się do ograniczenia szkodliwości pedofilów. Uznał, że kiedy dostarczy się osobie z takimi zaburzeniami wiernie odwzorowaną lalkę, naśladującą dziecięce cechy, ta całkowicie straci motywację do szkodliwych zachowań wobec dzieci.
Czy Amerykanin ma rację? O to zapytaliśmy prof. Izdebskiego, który z zaburzeniami seksualnymi wśród ludzi mierzy się na co dzień. Według doświadczonego seksuologa, sprawa jest bardziej skomplikowana i wymaga przeprowadzenia szeregu specjalistycznych badań.
Przekazanie substytutu nie jest terapeutyczne
W teorii seks-robot jako narzędzie, które może uchronić dzieci od zagrożeń, stając się ich syntetycznym zamiennikiem, przedstawia się bardzo interesująco. Problem w tym, że - jak twierdzi profesor - mówimy tu o zabiegu podtrzymującym nieprawidłowe zachowanie.
- Dostarczenie substytutu obiektu pożądania nie jest moim preferowanym sposobem terapii, ale jestem skory do dyskusji - mówi prof. Zbigniew Izdebski.
Leczenie natomiast, zdaniem eksperta, powinno polegać na "izolacji od wszystkich nienormatywnych obiektów pożądania", co tyczy się także pornografii. I to bez względu na to, czy chodzi o filmy pornograficzne z bezpośrednim udziałem osób małoletnich, czy może tylko rysunki, komputerowe animacje lub właśnie seks-roboty naśladujące dziecięcą fizjonomię.
Prawo i kwestie praktyczne to co innego
Ale sam profesor dostrzega przy tym rozbrat pomiędzy akademickim podejściem do terapii a prawem i praktyką. Wskazuje na konieczność przeprowadzenia "odpowiednich badań".
Takie badania miałyby zweryfikować, jaki odsetek pedofilów rzeczywiście przestałby krzywdzić dzieci, otrzymawszy dziecięcego seks-robota. Dopiero wtedy moglibyśmy się zastanawiać, czy warto poświęcić książkowo zdefiniowaną formę leczenia dla sukcesu w pojmowaniu społecznym.
Na ten moment nie ma ani dowodów za, ani dowodów przeciw.
Pedofilia a pedofilne zachowania seksualne
Jak dowiedzieliśmy się, nie jest też nigdzie narzucone, że każdy pacjent z rozpoznanymi zaburzeniami to potencjalny przestępca seksualny. W niektórych przypadkach pedofilię rozpoznaje się wyłącznie na podstawie fantazji i pragnień badanego. Tu pojawiają się obawy, że wierny model dziecka w postaci seks-robota mógłby zadziałać wręcz odwrotnie do zamierzeń; zachęcić do zachowań seksualnych. Tego również nie da się potwierdzić, lub wykluczyć, bez odpowiednich badań.
Niemniej jednak pojawiają się pierwsze przykłady praktyczne. W marcu niemały skandal wybuchł po tym, jak dziennikarze szwajcarskiego dziennika "20 Minuten" ustalili, że w stołecznym Bernie działa dom publiczny oferujący dziecięcą seks-lalkę. Mieszkańcy ostro skrytykowali pomysłodawców.