Chciał udowodnić, że Ziemia jest płaska. Po locie amatorską rakietą zabrała go karetka

"Mad" Mike Hughes nie wierzy w naukę, ani w to, że Ziemia jest okrągła. Według niego i jemu podobnych kulistość naszej planety to "zasłona dymna" utrzymywana przez NASA i rząd światowy. Hughes postanowił udowodnić swoje zdanie. W tym celu wystrzelił się w ręcznie zbudowanej rakiecie na wysokość 500 metrów.

Chciał udowodnić, że Ziemia jest płaska. Po locie amatorską rakietą zabrała go karetka
Źródło zdjęć: © Facebook.com
Bolesław Breczko

Tak zwani "flat eartherzy", to wyjątkowo zabawna grupa. Czasem może się wydawać, że swoje "mądrości" głoszą tylko po to, aby zyskać uwagę mediów. Bo jak inaczej można określić wyczyn, którego podjął się "Mad" Mike Hughes? Szalony Amerykanin własnoręcznie zbudował rakietę, na pokładzie której, zwinięty w pozycji embrionalnej, wystrzelił się w powietrze. Wszystko po to, by udowodnić, że Ziemia jest płaska.

Abstrahując od samej, nomen omen szalonej, idei lotu - czy naprawdę to musiał robić przy pomocy amatorskiej rakiety? Być może, gdyby nie odrzucał rozmaitego dorobku naszej cywilizacji, nie pominąłby przy wyborze środka transportu takiego wynalazku jakim jest balon na gorące powietrze. Można nim dobrze i bezpiecznie można wznieść się całkiem wysoko.

Rakieta "szalonego Mike'a", z napisem "RESEARCH FLAT EARTH" na boku, wyniosła go na imponujące 500 metrów. Z tej wysokości można co najwyżej zobaczyć okoliczne wzgórza, ale nie kulistość Ziemi. Zresztą Mike Hughes nie wierzy, że zobaczy ją z jakiejkolwiej wysokości, więc można sądzić, że z jego punktu widzenia eksperyment udał się w stu procentach. Zresztą wygląda na to, że Mike był bardziej zainteresowany samym lotem niż "nauką"

Hughesowi mocno zależało na udanym starcie. Wcześniej jego "lot" został zablokowany przez lokalne władze. Rakieta przelatywałaby bowiem nad publicznym terenem. Mad Mike przerobił swoją rakietę tak, aby startowała pionowo. Wykorzystuje do tego specjalną konstrukcję z prowadnicą, a napęd stanowi para wodna pod ciśnieniem 350 psi. Według nieoficjalnych pomiarów rakieta z Mikem w środku osiągnęła imponującą prędkość 537 km/h.

Lot nie skończył się jednak dobrze. Pomimo tego, że w czasie lądowania użył spadochronu, spotkanie z twardą (i okrągłą) ziemią skończyło się urazem pleców. Ostatecznie zabrała go karetka. Następne wyzwania, jakie postawił przed sobą "Mad" Mike, to wzniesienie się na ponad 100 km nad Ziemię i start w wyborach gubernatorskich.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (281)