Była nazywana 8. cudem świata. Jak powstała Zapora Hoovera

Była nazywana 8. cudem świata. Jak powstała Zapora Hoovera

Była nazywana 8. cudem świata. Jak powstała Zapora Hoovera
Źródło zdjęć: © Bureau of Reclamation
Bolesław Breczko
12.05.2017 15:00, aktualizacja: 14.05.2017 10:44

Zapora Hoovera, nazywana 8. cudem świata była zarazem największą zaporą jak i największą elektrownią wodną w momencie jej wybudowania w 1936 roku. Chociaż dawno już straciła pierwsze miejsce w obu kategoriach, to nadal budzi podziw i przyciąga miliony turystów.

Znajdująca się na niedaleko Las Vegas w stanie Nevada zapora Hoovera stoi na rzece Kolorado, jednej z najdłuższych rzek Stanów Zjednoczonych. Jej budowa trwała 5 lat, pochłonęła 49 mln dolarów (700 mln po uwzględnieniu inflacji) oraz ponad setkę ofiar śmiertelnych. Mimo bardzo ciężkich warunków w jakich pracowali robotnicy, prowizorycznych warunków mieszkalnych i upałów dochodzących do 50 stopni Celsjusza, konsorcjum „Six Companies”, które otrzymało zlecenie na budowę ,nie miało problemów ze znalezieniem chętnych do pracy. Budowa zapory przypadła bowiem na okres wielkiego kryzysu. Do pobliskiego Las Vegas, którego populacja w tamtym czasie wynosiła ok. 5 tys. mieszkańców, przyjechało 20 tysięcy bezrobotnych, liczących nadzieje na zatrudnienie przy budowie zapory. W całym okresie od 1931 do 1936 przy budowie zapory Hoovera pracowało maksymalnie 5 251 osób.

Obraz
© Bureau of Reclamation

Jeszcze przed rozpoczęciem budowy zapory budowniczy musieli skierować rzekę Kolorado innym torem, co nie było łatwe, w końcu płynęła ona kanionem. W tym celu wybito w kanionie cztery tunele o średnicy 17 metrów i łącznej długości ponad 5 kilometrów. Rzeka popłynęła wykutymi w skale tunelami 13 listopada 1932 roku i właściwa budowa mogła się rozpocząć. Aby dodatkowo zabezpieczyć miejsce budowy przed zalaniem zbudowano dwie tymczasowe zapory poniżej i powyżej tej właściwej. Zapora w górze rzeki miała 29 metrów wysokości i 230 metrów szerokości, czyli więcej niż sama Zapora Hoovera. Zapora w dolnej części miała zapobiegać cofaniu się wody z biegnącej tunelami rzeki Kolorado.

Obraz
© Bureau of Reclamation

Zapora, która miała utworzyć jezioro o pojemności ponad 36 kilometrów sześciennych nie mogła zostać zbudowana po prostu na dnie rzeki. Musiała stanąć na skale. W tym celu z dna kanionu usunięto ponad 1 mln metrów sześciennych ziemi i luźnego materiału aż odsłonięta została stabilna skała. Jednak nie tylko podłoże zapory musiało być oczyszczone. Także skały kanionu, do których miała przylegać zapora musiały być mocne i stabilne. Z tego powodu należało usunąć zerodowaną i wierzchnią część kamienia. Było to zadaniem pracowników wysokościowych zwanych „high scalers”. Usuwali oni skałę przy pomocy młotów i dynamitu zwisając na linach. Spadające głazy, które były wynikiem ich pracy, były też najczęstszą przyczyną urazów i wypadków śmiertelnych. Aby choć minimalnie ochronić się przed zagrożeniem z góry, robotnicy moczyli w smole kawałki materiału, formowali je w kształt kasku i pozwalali aby stwardniały. Gdy okazało się, że taka improwizowana ochrona znacznie zwiększa szanse przeżycie w przypadku uderzenie spadającym kamieniem, to konsorcjum „Six Companies” kupiło tysiące takich „kasków” i nakazało ich używanie. Nazywane one były „hard boiled hats” a później „hard hats”. Jako “high-scalers” często byli zatrudniani Indianie z plemienia Apache.

Obraz
© Bureau of Reclamation

Pierwsza wylewka betonu miała miejsce 6 czerwca 1933 roku, czyli półtora roku przed planem. Beton potrzebuje czasu aby ostygnąć i stwardnieć. Im do większa formy jest nalany, tym więcej czasu potrzebuje. Inżynierowie Zapory Hoovera obliczyli, że jeśli cały beton miałby zostać wlany do jednej ogromnej formy to potrzebowałby 125 lat na całkowite stwardnienie. Dlatego zapora zostało odlewana fragmentami. Dno kanionu zostało podzielone na kwadratowe obszary o powierzchni maksymalnie 15 metrów kwadratowych i wysokości 1,5 metra. Beton był wlewany dopiero do tak przygotowanych form. Następnie przez rury zatopione w bloku puszczana była woda z rzeki oraz z instalacji chłodniczej, aby przyśpieszyć proces stygnięcia betonu. Potem rury były zalewane cementem.

Obraz
© Bureau of Reclamation

Beton docierał na miejsce budowy w ogromnych kubłach o wysokości 2 metrów i średnicy także 2 metrów. Do jednego takiego kubła wchodziło 18 ton betonu. Transportowane one były z dwóch ogromnych rozlewni na terenie Nevady pociągami. Na miejscu budowy kubły były podwieszane na dźwigach, opuszczane nad odpowiednie miejsce. Wtedy dno kubła się otwierało i 6 metrów sześciennych betonu wlewało się do formy. W związku z procesem wylewanie betonu i licznych ofiarach śmiertelnych podczas budowy Zapory, do dziś krążą legendy, że w trakcie wylewek kilku robotników wpadło do form i zostało zalanych betonem. W legend ich ciała znajdują się w zaporze do dziś. Prawda nie jest jednak tak ponura. Każda wylewka podnosiła poziom betonu w formie jedynie o kilka centymetrów, a inżynierowie Zapory nie pozwolili by na wmieszanie w konstrukcję Zapory „niepożądanych elementów”. A przynajmniej taka jest oficjalna wersja.

Obraz
© Bureau of Reclamation

Do konstrukcji Zapory Hoovera wykorzystano 2,5 mln metrów sześciennych betonu. Dodatkowo 850 tys. metrów sześciennych poszło na elektrownie i inne budynki towarzyszące. Taka ilość betonu pozwoliła by na ułożenie autostrady od wschodniego do zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Gdy zapora została ukończona, a rzeka Kolorado zatamowana, rozpoczęło się zapełnianie zbiornika nazwanego jeziorem Mead. Zapełnianie trwało 6 lata. W tym czasie Kolorado praktycznie przestała płynąć w jej dolnym biegu. Zapora wyeliminowała naturalne zalewiska powodziowe co zagroziło wielu gatunkom roślin i zwierząt, a wiele z nich wyginęło.

Obraz
© Bureau of Reclamation

We wnętrzu zapory mieści się elektrownia wodna, która w momencie oddania do użytku w marcu 1937 roku była najpotężniejsza elektrownią wodną na świecie. W latach 1947–2008 elektrownia produkowała rocznie średnio 4,2 TWh. Produkcja energii spada od 2010 roku razem z nieustającą suszą i spadającym poziomem wody w jeziorze Mead. Jeśli poziom spadnie poniżej 320 metrów, elektrownia nie będzie w stanie produkować energii. Dziś poziom wody waha się w okolicach 328 metrów.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)