Katiusza, czyli "organy Stalina". Cudowna broń Armii Czerwonej

Katiusza, czyli "organy Stalina". Cudowna broń Armii Czerwonej05.09.2020 15:42
Ostrzał prowadzony przez Katiusze
Źródło zdjęć: © Soviet Union Artillery Cards, Lic. CC-BY-SA

Legendarna radziecka wyrzutnia rakiet Katiusza przeszła do historii jako postrach Niemców. Bywa też uważana za broń, która walnie przyczyniła się do zwycięstwa ZSRR w II wojnie światowej. Na czym polegał sekret jej potęgi?

Wystarczyło kilkanaście sekund, by zmienić niemieckie pozycje w dymiące zgliszcza. Tysiące nadlatujących rakiet niosło śmierć, zwiastowaną przez ogłuszający dźwięk lecących pocisków. Tajna broń Stalina okazała się niezwykle skuteczna. Zabijała, ale zarazem niszczyła psychikę przeciwnika, paraliżując go strachem i niepewnością.

Katiusza – bo tak powszechnie nazywano kilka typów radzieckich wyrzutni niekierowanych rakiet – była stosunkowo prostą bronią. Prostą, co nie znaczy "łatwą do opracowania".

Prace nad niekierowanymi rakietami o niewielkim kalibrze rozpoczęły się w Związku Radzieckim jeszcze w latach 20., niedługo po klęsce poniesionej podczas wojny z Polską.

Rakiety na paliwo stałe

Kluczowym problemem było opracowanie odpowiedniego systemu napędowego, wykorzystującego stały, bezpieczniejszy i bardziej praktyczny, materiał pędny. Prace prowadzono w moskiewskim Laboratorium Rozwoju Wynalazków pod kierunkiem chemika, Nikołaja Tichomirowa.

Pod uwagę brano mieszanki prochu strzelniczego z różnymi dodatkami, a najbardziej perspektywiczny okazał się proch bezdymny z dodatkiem trotylu i stabilizującego całą mieszankę centralitu. Istotny, bo wpływający na proces spalania, był także kształt i wielkość porcji paliwa.

Wyrzutnia BM-13 na ciężarówce Zis-6, Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons, ChrisO
Wyrzutnia BM-13 na ciężarówce Zis-6
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons, ChrisO

Prace okazały się bardzo obiecujące, ale zarówno naukowcy, jak i decydenci rozumieli, że nowa – rakietowa artyleria – będzie miała rację bytu pod jednym warunkiem: masowości użycia. Dużo wyrzutni, dużo rakiet, a zatem i dużo napędzającego je paliwa. Czyli jeszcze więcej niezbędnego do produkcji materiałów wybuchowych kwasu azotowego.

Ale skąd go wziąć?

Amerykańska technologia

To proste: od Amerykanów. Lenin miał mawiać, że kapitaliści sprzedadzą sznur, na którym zostaną powieszeni. Firma DuPont, mimo obaw zgłaszanych co do możliwości militarnego wykorzystania technologii, przy akceptacji amerykańskich władz dostarczyła ZSRR całą technologię i fabrykę potrzebną do rozpoczęcia masowej produkcji kwasu. Masowej, czyli przekraczającej – w jednej tylko fabryce, w czasie pokoju – produkcji całego niemieckiego przemysłu z czasów Wielkiej Wojny.

Pod koniec lat 30. Rosjanie dysponowali już kilkoma typami niekierowanych rakiet, różniącymi się wielkością i masą, i rozpoczęli pracę nad "latającą artylerią”. Planowali wyposażyć w nowy typ broni nie tylko jednostki naziemne, ale i lotnictwo.

Zebrane doświadczenia pokazały, że – przynajmniej na tym etapie rozwoju – broń nie nadaje się do precyzyjnego atakowania pojedynczych celów, jak czołgi czy bunkry. Była za to idealna do niszczenia celów powierzchniowych, jak miejsca zgrupowania wojsk czy miasta.

Ostrzał prowadzony przez Katiusze, Źródło zdjęć: © Domena publiczna
Ostrzał prowadzony przez Katiusze
Źródło zdjęć: © Domena publiczna

Ostatecznie Katiusze, bo tak Rosjanie potocznie nazywali swoją broń, zostały przyjęte do uzbrojenia niedługo przed niemieckim atakiem. I – co istotne – ich istnienie udało się utrzymać w tajemnicy.

Wiele nazw, jedna Katiusza

Katiusze wykorzystywano od lata 1941 roku. Początkowo, podczas niemieckiego blitzkriegu, wobec gigantycznych rozmiarów ponoszonych przez Sowietów klęsk, nie były w stanie zmienić losu wojny.

Od samego jej początku "organy Stalina" – bo tak Niemcy nazwali tę broń – budziły jednak grozę. Tym bardziej że – w przeciwieństwie do wielu innych rodzajów sprzętu – były orężem bardzo prostym. Proste w budowie były zarówno rakiety, jak i wyrzutnie, składające się z szynowych czy kratownicowych prowadnic.

Prosta, kratownicowa wyrzutnia rakiet BM-31, Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons, ShinePhantom, Lic. CC BY-SA 3.0
Prosta, kratownicowa wyrzutnia rakiet BM-31
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons, ShinePhantom, Lic. CC BY-SA 3.0

Można je było umieścić niemal na dowolnym podwoziu. Nie tylko na ciężarówce, ale np. także na kadłubie czołgu (uzbrojono w ten sposób niektóre ciężkie czołgi KW), lekkim samochodzie, łodzi czy platformie kolejowej.

Wyrzutnia rakiet BM-8 na podwoziu lekkiego czołgu T-60, Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons, Мария Сергеевна Шалаева, Lic. CC BY-SA 4.0
Wyrzutnia rakiet BM-8 na podwoziu lekkiego czołgu T-60
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons, Мария Сергеевна Шалаева, Lic. CC BY-SA 4.0

Wyrzutnie na amerykańskich ciężarówkach

W praktyce Katiusze montowano najczęściej na różnych wersjach ciężarówek Zis i samochodach terenowych Gaz.

Po uruchomieniu przez Zachód pomocy dla ZSRR w ramach Lend-Lease, do Związku Radzieckiego zaczęły trafiać doskonałe ciężarówki US-6. Słynne Studebakery w praktyce zmotoryzowały Armię Czerwoną, bo Amerykanie przekazali Sowietom około 100 tys. takich samochodów.

To właśnie na nich często umieszczano wyrzutnie rakiet. Podczas II wojny do masowej produkcji weszły 3 wersje rakiet, różniące się kalibrem, zasięgiem i masą:

  • BM-8 (kaliber 82 mm, zasięg ok. 5500 m),
  • BM-13 (kaliber 132 mm, zasięg - w zależności od wersji - do 9000 m),
  • BM-31 (kaliber 300 mm, zasięg 4000 m).
Wyrzutnia BM-13 na amerykańskiej ciężarówce Studebaker, Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons, Nick Lobeck, Lic. CC BY-SA 2.5
Wyrzutnia BM-13 na amerykańskiej ciężarówce Studebaker
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons, Nick Lobeck, Lic. CC BY-SA 2.5

Ilość, która przeszła w jakość

Warto podkreślić, że sama idea zastosowania niekierowanych rakiet nie była w żaden sposób nowatorska czy przełomowa. Niemcy też mieli podobną broń w postaci wyrzutni Nebelwerfer czy Wurfrahmen, a Amerykanie czołgowe wyrzutnie rakiet T34 Calliope.

Różnica polegała na skali. Gdy Stany Zjednoczone wyprodukowały około 200 swoich wyrzutni, Rosjanie swoich Katiusz… około 10 tys.

Amerykański czołg Sherman z wyrzutnią rakiet Caliope, Źródło zdjęć: © Domena publiczna
Amerykański czołg Sherman z wyrzutnią rakiet Caliope
Źródło zdjęć: © Domena publiczna

Sowieci od początku rozumieli, że zamierzony efekt może przynieść tylko zmasowane użycie takiej broni. Dlatego grupowali "moździerze gwardyjskie", jak dla niepoznaki nazywano wyrzutnie, w samodzielne dywizjony (baterie), a później i całe dywizje.

Ich siła rażenia była ogromna: w ciągu 10 sekund dywizja była w stanie wystrzelić 3456 pocisków, spadających na wroga nawet nie deszczem, ale lawiną ognia i stali.

Po lewej niemiecki Nebelwerfer, po prawej brytyjska wyrzutnia rakiet Land Mattress, Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons, Mzajac, Lic. CC BY-SA 2.5
Po lewej niemiecki Nebelwerfer, po prawej brytyjska wyrzutnia rakiet Land Mattress
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons, Mzajac, Lic. CC BY-SA 2.5

Współczesne Katiusze

Choć stojąca za "Katiuszą" idea może dzisiaj – w epoce kierowanej, precyzyjnej broni – wydawać się mocno archaiczna, jej współczesne wersje są ciągle produkowane. Niekierowane pociski rakietowe mają wiele zalet: są tanie, mogą mieć duży zasięg i mają niezły stosunek masy głowicy bojowej do masy własnej.

Polska współczesna następczyni Katiuszy - WR-40 Langusta, Źródło zdjęć: © Konflikty.pl
Polska współczesna następczyni Katiuszy - WR-40 Langusta
Źródło zdjęć: © Konflikty.pl

Oferują przy tym, podobnie jak ich protoplastka, potężną siłę, pozwalając w ciągu kilkudziesięciu sekund pokryć ogniem znaczny obszar, liczony w przypadku niektórych wyrzutni w kilometrach kwadratowych.

Jednocześnie, za sprawą nowoczesnych systemów kierowania ogniem, nie mają największej wady oryginalnej Katiuszy. Systemy takie, jak BM-21 Grad, BM-27 Uragan czy BM-30 Smiercz mogą być, przy wykorzystaniu niekierowanej amunicji, wystarczająco celne, pozwalając za pomocą stosunkowo taniej broni razić cele oddalone o dziesiątki kilometrów.

Dlatego – obok wyrafinowanych systemów artyleryjskich i drogiej broni precyzyjnej (jak zamówiony przez Polskę system HIMARS) – na polach bitw ciągle jest miejsce dla sprzętu, który jest w prostej linii potomkiem legendarnej Katiuszy. W polskim wojsku są to m.in. systemy WR-40 Langusta czy znacznie starsze, ale ciągle użytkowane BM-21 Grad.

Źródło artykułu:WP Tech
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.