Test ZTE Grand X IN - świetna jakość w super cenie!

ZTE Grand X In to telefon, który zaskakuje na każdym niemal kroku i na nowo definiuje średnią półkę smartfonów.

Test ZTE Grand X IN - świetna jakość w super cenie!
Źródło zdjęć: © Telepolis

14.02.2013 | aktual.: 14.02.2013 11:29

ZTE Grand X In to telefon, który zaskakuje na każdym niemal kroku i na nowo definiuje średnią półkę smartfonów. Nie tyle definiuje ją jednak samo ZTE, co Intel, który wreszcie zdecydował się wejść na rynek smartfonów ze swoimi procesorami Atom. Wydajność netbooka w telefonie? Brzmi to bardzo obiecująco, choć wątpliwości budzi kwestia zużycia energii. I już w tym miejscu muszę uspokoić czytelników - z baterią jest nie gorzej niż w popularnych smartfonach z procesorami ARM.

Bardziej niż sama wydajność, zaintrygowała mnie zapowiadana w czasie premiery cena - 30. euro to niewiele jak za debiut Intela. Jako pierwsza telefon wprowadziła w Polsce sieć T-Mobile. W jej cennikach nowy ZTE okazał się tańszy niż HTC Desire X, Samsung Galaxy S Advance, Nokia Lumia 800 czy LG Swift L7. Oferując przy tym lepszy ekran niż wszystkie wymienione, odczuwalnie większą wydajność i możliwość nagrywania filmów w jakości Full HD. Zawiedzeni nie będą miłośnicy szybkiej łączności - dostajemy HSPA+ z prędkością pobierania do 21 Mb/s, a wyjście TV (w standardzie MHL) jest niemal niespotykane w tej półce cenowej. Przy tak dużej liście plusów i niskiej cenie (na aukcjach cena smartfonu spada już nawet poniżej 700 zł), łatwiej jest wybaczyć producentowi drobne potknięcia. Tych jednak nie było za dużo. Zapraszam do lektury.

Zestaw

Do testów otrzymałem zestaw sprzedażowy z sieci T-Mobile. Znalazły się w nim: telefon, bateria, słuchawki "pchełki" (niestety bez gąbek) wyposażone w mikrofon, ładowarka USB i przewód USB-microUSB. Już na pierwszy rzut oka słuchawki nie przekonują do siebie i zdecydowanie brakuje karty pamięci (telefon pozostawia dla użytkownika tylko nieco ponad 2 GB pamięci).

Obudowa

Obudowa smartfonu jest bardzo klasyczna; spotkałem się nawet z opiniami, że brakuje jej pikanterii. Moim zdaniem jednak lepiej dostać niezużywający się za szybko minimalizm, niż fortepianowe czernie rysujące się już podczas wyciągania telefonu z kieszeni.

Wokół 4,3-calowego wyświetlacza producent zostawił niewiele miejsca. Tuż ponad nim znalazła się kamerka do rozmów wideo (VGA), głośnik słuchawki, dioda sygnalizacyjna oraz czujniki jasności otoczenia i zbliżania. Poniżej ekranu producent umieścił aż cztery dotykowe przyciski: menu podręcznego, Home, Wróć i Szukaj. Najbardziej do gustu przypadł mi w świecie Androida wariant trzech sprzętowych przycisków funkcyjnych, ale połapać się w nowym ZTE wcale nie jest trudno. Przedni panel okala gruba ramka udająca metalową, która na bokach przechodzi w plastikową pokrywę baterii. Boki telefonu i brzegi tylnego panelu wykonane zostały z tworzywa podobnego w dotyku do gumy, przechodzącego na środku obudowy w porowatą fakturę. Tył smartfonu ZTE dobrze trzyma się dłoni, a do tego nie zbiera odcisków palców. Obłe kształty i łagodnie profilowane krawędzie dodatkowo zwiększają komfort korzystania z urządzenia.

Na lewym boku znajdziemy złącze microUSB (ładowania, synchronizacji danych, a także wyjście TV) oraz przyciski regulacji głośności. Bok prawy jest gładki, na dolnym znajdziemy mikrofon słuchawki, a na górnym włącznik telefonu (wyglądający jakby miał wypaść), gniazdo słuchawkowe (JACK 3,5 mm) i dodatkowy mikrofon usuwający szumy otoczenia w czasie rozmowy. Z tyłu telefonu znajdują się: oczko aparatu 8 Mpx, diodowa lampa i podwójna szczelina głośnika zewnętrznego. Ta ostatnia zupełnie bez potrzeby jest podwójna, bo dźwięk wydobywa się tylko z jednego, lewego otworu. Zdjęcie pokrywy baterii (ta schodzi z telefonu bardzo opornie) daje nam swobodny dostęp do gniazda karty pamięci, bez wyłączania smartfonu. Bateria o pojemności 165. mAh blokuje natomiast gniazdo karty SIM (standardowe, duże złącze mini-SIM).

Obraz
© (fot. Telepolis)

Całość ma masę 140,8 gramów i wymiary 12. x 65 x 9,9 mm. Nie jest to ani najlżejszy telefon z wyświetlaczem 4,3 cala, ani też najsmuklejszy, ale po wzięciu go do dłoni ma się wrażenie, że wszystko tu gra. Urządzenie jest dobrze wyważone, zaokrąglenia tylnego panelu miło wtapiają się dłoń i zdecydowanie można określić bryłę smartfonu jako ergonomiczną. Gorzej wypada jakość spasowania materiałów, a dokładnie pokrywy baterii. Niestety już po kilku otworzeniach obudowy zaczyna ona skrzypieć w okolicy szczelin głośnika zewnętrznego. Może to jakoś specjalnie nie przeszkadza, ale wyraźnie oddziela ZTE Grand X In od odpowiednio "wyciszonych" smartfonów z górnej półki.

Zaskakująco dobry wyświetlacz

Pochwały należą się wykonanemu w technologii LCD wyświetlaczowi. Przy przekątnej 4,3 cala oraz rozdzielczości 54. x 960 pikseli ma on gęstość upakowania pikseli na poziomie 256 punktów na cal. To więcej niż w Samsungu Galaxy S II (217 ppi). Dodatkowo proporcje ekranu wynoszą 16:9, a więc ulubione filmy obejrzymy bez pasków wokół obrazu. Zarówno jasność ekranu, jak i jego czytelność poza pomieszczeniami są ponadprzeciętne. Zaskoczyły mnie również kolory, którym bliżej jest do tego, co zobaczyć można na ekranach AMOLED niż LCD. Tak dobrych wyświetlaczy w tej półce cenowej jeszcze nie było. Idealnego obrazu doświadczymy tylko patrząc na wprost wyświetlacza - obracanie nim na boki powoduje pojawienie się charakterystycznego dla ekranów LCD zamglenia. Efekt ten nie jest jednak w Grand X In na tyle duży, by znacząco wpływał na komfort użytkowania.

W czasie wykonywania zdjęć na świeżym powietrzu zauważyłem dość specyficzne działanie polaryzatora ekranu. Trzymając telefon poziomo, światło padające z lewej strony urządzenia (od strony włącznika telefonu) powodowało, że wyświetlany obraz stawał się fioletowy. Wystarczyło lekko zasłonić dłonią źródło światła i na ekranie pojawiały się cienie dłoni, będące miejscami wyświetlania prawidłowej kolorystyki. Rozproszone światło jak i też kierunkowe padające z dowolnego innego miejsca nie generowało tego problemu, który nieco utrudniał mi robienie zdjęć w pełnym słońcu.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Dotyk działa dobrze, jednak do perfekcji znanej z ekranów Samsungów czy smartfonów HTC trochę tu brakuje. Czasem trzeba niestety powtórzyć komendę. Duża powierzchnia ekranu zmniejsza skalę problemu, bo o celne wskazanie interesującego nas obiektu nie jest trudno. Mimo drobnych uchybień, ekran ZTE Grand X In zdecydowanie zaliczyć należy na poczet zalet testowanego urządzenia. Duża przekątna połączona została z o oczko wyższą niż standardowe WVGA rozdzielczością i bardzo dobrym odwzorowaniem barw.

Interfejs

Do Grand X In trafił niemal "goły" Android 4.0.4. uzbrojony jedynie w kilka dodatków od ZTE. Pierwszym z nich jest Mi-Easy Access, czyli menadżer blokady ekranu. To właśnie on wita nas tuż po uruchomieniu telefonu w postaci zielonego kółka z obrazkiem kłódki na środku. Przytrzymanie palca na tym przycisku powoduje odblokowanie ekranu, można jednak zamiast tego przesunąć kłódkę w dowolną stronę. Spowoduje to wyświetlenie się wianuszka sześciu skrótów do aplikacji. Na stałe przymocowana jest tu jedynie ikona głośnika pozwalająca na szybkie wyciszenie telefonu, pozostałe ikony możemy dowolnie wybrać. Dobrze jest w tym miejscu mieć skrót do aparatu fotograficznego, w moim przypadku przydał się też Facebook. Przytrzymanie palca na wybranej ikonie spowoduje odblokowanie telefonu i natychmiastowe wywołanie wskazanej aplikacji.

Kolejną aplikacją od ZTE jest klawiatura TouchPal. Choć jest przez niektórych bardzo ceniona i ma wiele opcji konfiguracyjnych, mi do gustu do końca nie przypadła. Przełączyłem ją najpierw na klawiaturę systemową Androida (również dostępną), potem zaś przeskoczyłem na wyposażoną w sprawny słownik klawiaturę SwiftKey 3. Niezależnie od wybranej metody wprowadzania tekstu, na 4,3-calowym ekranie Grand X In pisze się bardzo szybko i pewnie. Za szybki podgląd dokumentów pakietu MS Office oraz PDF-ów odpowiada aplikacja X-Office. Działa ona bardzo szybko i skutecznie (nie miała problemów nawet z dużymi, "zahasłowanymi" PDF-ami). Niestety pracuje tylko w trybie odczytu - do edycji i tworzenia dokumentów będziemy potrzebowali dodatkowego programu. Swoje miejsce w menu aplikacji znalazł też menadżer aktualizacji i program do tworzenia kopii zapasowych pamięci telefonu. Do tego nie mogło zabraknąć pakietu zainstalowanych na siłę dodatków od T-Mobile, takich jak Naviexpert, Muzyka (link do strony wapowskiej), Gry
(kolejny link),TopGames (i jeszcze jeden link) czy zepsutej przeglądarki internetowej. Zepsucie tej ostatniej polega na ustawionej na sztywno mobilnej stronie startowej T-Mobile, której pomimo wyboru odpowiednich opcji w ustawieniach zmienić się nie da. Najlepsze co można zrobić to zainstalowanie przeglądarki Chrome.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Wracając do samego interfejsu, pracować przyjdzie nam na pięciu pulpitach. Niestety nie możemy "szczypiąc" ekran oddalić ich widoku i zmienić kolejności czy usunąć zbędne pulpity. Podobnie sztywny jest układ menu głównego - aplikacje wyświetlane są alfabetyczne, bez możliwości zmiany ich kolejności. Gdy przebrniemy przez panele z aplikacjami, dotrzemy do kolejnych, wypełnionych widżetami. Nie spodziewajmy się tu klęski urodzaju znanej z topowych urządzeń HTC, ale najważniejsze widżety powinniśmy odnaleźć. Zdecydowanym plusem interfejsu jest rozbudowana górna belka systemowa, po której opuszczeniu zobaczymy pasek ośmiu przesuwanych ikon konfiguracyjnych, za pomocą których szybko zmienimy tryb podświetlenia ekranu, włączymy transmisję danych, GPS czy Bluetooth. Tuż poniżej tego paska miejsce znalazła też ikonka pełnych ustawień telefonu, a niżej prezentowane są zaległe zdarzenia.

Dość ubogi na tle konkurencji interfejs odbieram bardziej jako zaletę, aniżeli wadę. Po pierwsze wszystko działa dzięki temu idealnie płynnie, bez niepotrzebnego zapychania 1 GB pamięci RAM. Po drugie zaś, ZTE Grand X In to taki otwarty plac zabaw - jest tu dużo miejsca na nasze modyfikacje, alternatywne interfejsy i dodatkowe widżety.

Rozmowy i wiadomości

Pierwsze co skutecznie przykuwa uwagę, to wyjątkowo głośne dźwięki systemowe i dzwonki. Zmuszony byłem poszukać jakiegoś bardziej dyskretnego dzwonka powiadomień, a ten niestety domyślnie jest taki sam dla przychodzących e-maili i SMS-ów. Nim zacznie dobijać nas salwa jednolitych sygnałów dźwiękowych, szybko wejdźmy w ustawienia kont pocztowych i przypiszmy alternatywny dźwięk (zarówno w Gmailu, jak i w drugiej aplikacji pocztowej). Choć patrząc na tył obudowy można mieć nadzieję na głośniki stereo, producent postawił na jeden głośnik... ale porządny. Nie musiałem martwić się o skuteczność budzika, a dzwonki w postaci utworów MP3 charakteryzowały się nie tylko wysokim poziomem głośności, ale nawet obecnością jakichkolwiek basów, których zwykle próżno szukać nawet w znacznie droższych smartfonach.

Bardziej umiarkowany entuzjazm towarzyszył mi podczas testowania głośności rozmów. Jest przeciętna i podkręcenie jej choć o jeszcze jeden stopień zdecydowanie by nie zaszkodziło. Rozmówcy słyszeli mnie zazwyczaj dobrze (dodatkowy mikrofon czyścił dźwięk z szumów otoczenia), z wyjątkiem sytuacji przebywania na granicy zasięgu. Warto przy tym nadmienić, że owa granica była zwykle dalej niż w przypadku np. Galaxy S II. Jak przystało na producenta infrastruktury komórkowej, z zasięgiem problemów nie ma.

Książka telefoniczna bazuje na trzech zakładkach: grupy, kontakty i ulubione. Te ostatnie generowane są automatycznie na podstawie naszej aktywności. Grupy tworzyć można ręcznie, natomiast same kontakty szybko zaimportować z konta Google. W dialerze nie zabrakło funkcji Smart Dial, czyli szybkiego wyszukiwania kontaktów na bazie wybieranych znaków na klawiaturze numerycznej. Dla każdego z numerów obejrzeć można nie tylko datę i godzinę ostatniego połączenia, ale też pełną listę połączeń, wraz z ich czasami i kierunkiem. Właściwie trudno oczekiwać czegoś więcej od książki telefonicznej. Wiadomości SMS i MMS mają postać rozmów poukładanych w wątki, z wyświetloną godziną odbioru/wysłania wiadomości. Za pomocą ikonki spinacza dołączyć możemy do wiadomości multimedia, w tym np. kontakt czy plik wideo i zamienić ją w MMS. Przeglądanie nawet dłuższych czatów odbywa się z zadowalającą szybkością.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Wydajność

Gdy o wydajności mowa, już na wstępie zaznaczyć należy, że jednordzeniowy Intel Atom Z2460. taktowany zegarem 1,6 GHz (z obsługą Hyper-Threadingu) najszybszym procesorem w świecie Androida nie jest. Niewątpliwie jest to natomiast najszybsza jednordzeniowa jednostka centralna jaką przyszło mi testować, która wydajnością dorównuje dwurdzeniowym konstrukcjom opartym na architekturze ARM. Choć Android stworzony został pod kątem właśnie procesorów ARM, aplikacje na niego pisane są w języku JAVA i w związku z tym większych problemów ze zgodnością programów nie doświadczymy. Wyjątek stanowią tu najbardziej rozbudowane graficznie gry, które mogą potrzebować aktualizacji ze strony producenta nim zaczną wspierać procesory Intela i grafikę Intel GMA. I między innymi właśnie z tej przyczyny w jednych benchmarkach procesor Intela uzyskuje wyniki wybitne, a w innych góra przeciętne.

W teście AnTuTu ZTE Grand X In pokonał Samsunga Galaxy S II, ustępując minimalnie opartej na dwóch rdzeniach Krait Xperii T. Dla odmiany, w teście GL Benchmark wyniki bliższe były tym uzyskiwanym przez tanie modele dwurdzeniowych smartfonów Samsunga z tego roku - jak Galaxy S Advance czy Galaxy Ace II. Tanie, ale wciąż droższe niż nowy smartfon ZTE. Prawdziwie miażdżące wyniki Grand X In osiągnął w testach przeglądarki internetowej. W benchmarku Sun Spider 9.1 produkt ZTE pokonał nawet Galaxy S III, ustanawiając nowy rekord zestawienia, z kolei w teście Browser Mark Grand X In rzucił na łopatki czterordzeniowego HTC One X.

Jak te wszystkie benchmarki przekładają się na praktykę? Póki Intel nie zadomowi się na dobre na rynku smartfonów, niektóre gry mogą nie działać w ogóle lub pojawiać się w dedykowanej wersji z opóźnieniami. Na początku testów nie była jeszcze dostępna dla ZTE Grand X In gra Asphalt 7. po tygodniu dało się ją już pobrać, ale nie była jeszcze w pełni płynna. Wszystkie dwuwymiarowe gry i aplikacje narzędziowe działały natomiast bez zarzutu. Co jednak było dla mnie chyba najistotniejsze, piorunująco szybko działała przeglądarka internetowa, z której korzystałem znacznie częściej niż grałem na telefonie.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Bateria - jest nie najgorzej

  1. mAh dla procesora Intel Atom? To jakaś kpina - pomyślałem. Jak się jednak okazało po kilku dniach testów, obietnice Intela dotyczące energooszczędności platformy nie były jedynie pustymi hasłami. Podobnie jak inne telefony z Androidem, ZTE Grand X In ładować będziemy musieli właściwie codziennie. Nie trzeba jednak nerwowo zerkać na ekran po każdej rozmowie - nawet "katując" telefon kilkudziesięcioma minutami rozmów, stale włączoną obsługą wiadomości e-mail w trybie Push, częstym zaglądaniem na Facebooka i robieniem sporej ilości zdjęć smartfon bez trudu był w stanie wytrwać od rana do wieczora. Na kolejny pełny dzień pracy energii już brakowało, ale posiłkując się darmowymi aplikacjami typu JuiceDefender wynik dwóch dni jest jak najbardziej osiągalny.

Rewelacyjnie ZTE Grand X In wypadł w teście maksymalnego czasu rozmowy w trybie 3G, wysuwając się na pierwszą lokatę zestawienia. Kto by pomyślał, że telefon z procesorem Intel Atom pozwoli na wykonanie połączenia o długości przeszło 1. godzin! Zaznaczę przy tym, że tradycyjnie test przeprowadzony został bez aktywnej transmisji danych pakietowych i z wyłączonym Wi-Fi czy GPS-em.

Przeglądanie internetu, łączność i GPS

W czasie tworzenia recenzji odkryłem wyjątkowy brak miłości ZTE Grand X In do infrastruktury Wi-Fi opartej o routery marki Netgear. Smartfon musiał być bliżej routera niż telefony Samsunga czy Sony Tablet S, a nawet znajdując się bardzo blisko, często samoistnie wylogowywał się z sieci, prosząc o ponowne podanie hasła. Przy rozbudowanym, długim haśle było to co najmniej irytujące. Już chciałem postawić krzyżyk na module Wi-Fi, gdy nagle okazało się, że w sieci opartej o router TP-LINK smartfon ZTE czuł się z kolei jak ryba w wodzie. Miejmy nadzieję, że "netgearowy" błąd szybko zostanie załatany.

Bezproblemowa była natomiast łączność 3. (900, 1900 i 2100 MHz), w przypadku której telefon do zaoferowania ma HSPA+ z prędkością pobierania do 21 Mb/s i wysyłania do 5,76 Mb/s (szybkości znane m.in. z Galaxy S II). Smartfon radzi sobie z odtwarzaniem strumieniowego wideo osadzonego na stronach internetowych, w tym nawet plików jakości Full HD, co chyba najlepiej oddaje wydajność przeglądarki. Strony wyświetlać możemy w trybie mobilnym lub komputerowym, da się je też zapisywać do pamięci telefonu w celu późniejszego przeglądania w trybie offline. Poprzez ikonę w prawym, górnym rogu przeglądarki możemy uruchamiać kolejne karty - pracować da się na maksymalnie 16 otworzonych w tym samym czasie stronach. Podobnie jak przy przełączaniu się między aplikacjami, zbędne karty zamkniemy gestem przesunięcia na bok.

Miłą niespodzianką było dla mnie odkrycie w specyfikacji urządzenia dwóch parametrów wciąż dość rzadkich w przypadku telefonów w cenie grubo poniżej tysiąca złotych. Mowa tu o wyjściu TV w standardzie MHL oraz o obsłudze łączności Wi-Fi Direct, która uzupełnia Bluetooth w standardzie 2.1. Nie zabrakło też rzecz jasna standardowej już dla Androida funkcji udostępniania internetu na zasadzie hotspotu, natomiast gestem ze strony producenta jest obsługa DLNA, ukryta pod ikonką Full Share.

Pod względem obsługi GPS-u Grand X In nie odbiega od androidowego standardu (no chyba, że doliczyć zainstalowaną przez T-Mobile demonstracyjną wersję Naviexperta). W pełni sprawne, choć korzystające z zasobów internetu mamy trzy aplikacje nawigacyjne Google'a. Ikona Lokalnie podpowie nam jakie atrakcje czy inne przydatne punkty znajdziemy w naszej okolicy. Mapy to znana i lubiana przeglądarka map Google, z kolei Nawigacja to już pełna, głosowa nawigacja krok-po-kroku. Łapanie sygnału GPS odbywało się w pomieszczeniach w ciągu kilkunastu sekund. Poza pomieszczeniami bywało jeszcze szybsze.

Aparat fotograficzny

Obiektyw aparatu fotograficznego 8 Mpx, choć nieco wystaje poza obudowę telefonu, z racji umieszczenia soczewki w niewielkim wgłębieniu nie powinien szybko się rysować. Producent nie zapomniał o funkcji autofocus, jest możliwość dodawania do zdjęć tagów GPS, jak i tryb burst pozwalający na zarejestrowanie dziesięciu zdjęć w serii za jednym naciśnięciem wyświetlanego na ekranie spustu aparatu. Szybki tryb zdjęć seryjnych na nic nam się jednak nie zda, jeśli każde ze zdjęć wyjdzie poruszone. A niestety tak może się zdarzyć. Czułość matrycy nie należy do najwyższych i poruszone zdjęcia w pomieszczeniach będą dla nas chlebem powszednim. Do tego dochodzą: bardzo duża ilość szumów, nawet na zdjęciach wykonywanych przy dobrym oświetleniu, zażółcona kolorystyka zdjęć, generalnie wyprane kolory i zbyt agresywne algorytmy odszumiające. Na tle innych smartfonów z aparatami 8 Mpx Grand X In wypada słabo, ale na tle innych smartfonów w podobnej cenie już nie najgorzej.

Wiele z wymienionych wad aparatu da się w przyszłości zniwelować lepszym oprogramowaniem, tylko pytanie czy producent zadba o aktualizację? Póki co już sam interfejs aparatu woła o pomstę do nieba. Za małe przyciski, nielogiczny układ funkcji dodatkowych (których i tak jest stosunkowo mało) i ciągłe uruchamianie wyboru trybu pracy aparatu, zamiast wciśnięcia spustu aparatu skutecznie zniechęcają do robienia zdjęć. Do tego nieszczęsny podgląd zdjęcia, w którym nie da się powiększać zdjęć czy przeskakiwać do poprzednich ujęć - najpierw dotykamy podglądu, potem włącza się właściwa galeria i dopiero wtedy możemy przeglądać, powiększać i udostępniać zdjęcia. Na systemowej aplikacji jednak Android się nie kończy i warto poeksperymentować z alternatywnymi programami fotograficznymi dostępnymi w Google Play.

W trybie wideo telefon pokazuje pazur radząc sobie z nagraniami o rozdzielczości Full HD. Żaden z testowanych przeze mnie do tej pory jednordzeniowych smartfonów z Androidem nie obsługiwał aż tak dużej rozdzielczości nagrywania. Mało tego, na rynku pojawiło się już sporo smartfonów z dwurdzeniowymi procesorami, w których próżno szukać filmów "jakości" Full HD. Cudzysłów użyty został nie bez powodu, bo w niewielu przypadkach uzyskamy efekty zbliżone do tych z kamer i porządnych aparatów cyfrowych (np. w Nokii 80. PureView). Jak jest tym razem?

Podobnie jak u większości konkurentów, największym problemem jest brak porządnej stabilizacji obrazu. Choć obraz ma rozdzielczość 192. x 1080 pikseli, to jednak jego drżenie powoduje utratę wielu detali i trochę męczy wzrok na dłuższą metę. Kolorystyka nie odbiega od tej na zdjęciach - kolory są sprane, a balans bieli nie zawsze działa prawidłowo. Poziom detali obniża zastosowanie przez producenta formatu 3GP zamiast mniej agresywnego MP4. Pliki końcowe mają średnią przepływność ok. 14,2 Mb/s (17 Mb/s w Galaxy S II), w tym ponad 300 kb/s dla dźwięku stereo z próbkowaniem 44 kHz. Miłym akcentem jest działający w trybie nagrywania zoom cyfrowy (niestety stratny). Podobnie jak w przypadku jakości zdjęć, z filmami jest lepiej niż dobrze jak na tę półkę cenową, ale do większości smartfonów z górnej półki oferujących nagrania Full HD produktowi ZTE jest wciąż daleko.

Odtwarzanie multimediów

Wchodząc do menu głównego telefonu można dostać muzycznego oczopląsu. Pod literką "M" znajdziemy aplikacje: Muzyka, Muzyka oraz Muzyka Play. Pierwsza z "muzyk" okazała się aplikacją dograną przez ZTE, bazującą na interfejsie odtwarzaczy muzycznych z Androida 2.x. Minimalistyczny odtwarzacz pozwala szybko posortować nasze zasoby muzyczne według Kapeli, Albumów, Utworów, Playlist i znacznika ulubione. Nie zabrakło losowej kolejności odtwarzania i zapętlania, wyświetlane są okładki albumów, a na dodatek mamy bardzo przyjazny equalizer. Do pełni szczęścia brakuje tylko kontrolek na górnej belce systemowej. Tych nie zabrakło natomiast w aplikacji Muzyka Play, która dodatkowo przykleja przyciski do ekranu blokady. Muzyka Play korzysta z nowszego interfejsu, obsługującego gesty przesuwania na bok, ma dokładnie ten sam equalizer, a utwory wyszukiwane w pierwszej Muzyce, są też w historii wyszukiwania Muzyki Play. Nie wiem po co tu dwie wersje aplikacji. Ostatni z programów o nazwie Muzyka, to tak jak pisałem we
wcześniejszej części recenzji - link do strony mobilnej T-Mobile, na której kupić można dzwonki MP3 etc.

Dołączone do zestawu słuchawki-pchełki nie zagwarantują nam (łagodnie mówiąc) najwyższych doznań muzycznych. Choć spotykałem gorsze zestawy słuchawkowe, to jednak używanie tego z pudełka do celów innych niż rozmowa zbyt dobrym pomysłem nie jest. Wyjściu słuchawkowemu sporo brakuje do ideału, jednak jakiś tam poziom przyzwoitości został osiągnięty. Basy dudnią na ustawieniach neutralnych, do tego przytłumiony jest środek i bez wizyty w equalizerze się nie obyło - szczęśliwie była skuteczna. Niewątpliwą zaletą wyjścia audio jest jego duża głośność - zwykle połowa skali wystarczała by odciąć się od hałasów otoczenia w transporcie publicznym. W przeciwieństwie do smartfonów Sony, nowy ZTE poradził sobie z całą moją biblioteką muzyczną, w tym z utworami w formacie WMA zakupionymi w Muzodajni. Łyżką dziegciu w muzycznej beczce miodu okazał się brak radia FM... Aż trzy aplikacje o nazwie Muzyka i żadnego radia? Szkoda.

Zastosowana w smartfonie grafika Intel GMA (taktowanie 40. MHz) oferuje sprzętowe nie tylko kodowanie, ale i dekodowanie materiałów wideo jakości Full HD. A przynajmniej w teorii, bo standardowy odtwarzacz wideo rozpoznaje niewiele formatów plików. Dopiero dogranie darmowego MX Video Playera wraz z pakietem kodeków pod x86 przyniosło obsługę plików wideo we wszystkich popularnych formatach i automatyczne wczytywanie napisów do filmów. Choć pod względem odwzorowania czerni brakowało ZTE do ekranów LCD produkowanych przez Sony, to i tak oglądanie filmów na Grand X In okazało się prawdziwą przyjemnością.

Obraz
© (fot. Telepolis)

Podsumowanie

No i mamy nowego mistrza w kategorii cena/jakość. W czasach, gdy każdy wydajny smartfon kosztuje ponad 150. zł niemal wyłącznie dlatego, że jest nowy, ZTE wraz z Intelem prezentują ZTE Garnd X In. Telefon tani (cena na aukcjach spada już nawet poniżej 700 zł), a nie odbiegający pod względem wydajności od najlepszych konstrukcji dwurdzeniowych. Producent postawił przy tym duży nacisk na to, co we współczesnych smartfonach jest najważniejsze, czyli na porządny, 4,3-calowy ekran o rozdzielczości może nie HD, ale wyższej niż popularne WVGA. Dobry zasięg modułów GSM i 3G połączono z obsługą szybkiej łączności HSPA+. Ta ostatnia doskonale uzupełnia rekordowo wydajną przeglądarkę internetową. A to nie jedyny rekord Grand X In.

W czasie testu maksymalnego czasu rozmowy smartfon ZTE bardzo mnie wymęczył - 1. godzin nie wytrzymywał żaden testowany do tej pory przeze mnie telefon. Męczyły mnie też na początku... zbyt głośne dzwonki. Producentowi zostało jeszcze trochę pracy nad aparatem fotograficznym i detalami obudowy, jednak generalnie efekty współpracy ZTE z Intelem odbieram bardzo pozytywnie i już namówiłem dwie bliskie mi osoby na zakup Grand X In. To niesamowite, że w tej cenie dostać można tak dobry sprzęt. Zdecydowanie polecam propozycję ZTE.

Moja subiektywna ocena smartfonu to 9/10.

Wady:

- wiele gier wymaga przystosowania pod nowy chipset,
- ograniczone względem konkurencji opcje konfiguracyjne,
- kąty widzenia ekranu mogłyby być lepsze,
- wykończenie obudowy,
- brak radia FM,
- brak edytora dokumentów,
- swobodne oglądanie filmów wymaga instalowania dodatkowych aplikacji.

Zalety:

- cena (!);
- wysoka rozdzielczość, czytelność i przekątna ekranu;
- bardzo wysoka wydajność;
- lekki, nieprzeładowany interfejs;
- zdjęcia 8 Mpx, tryb zdjęć seryjnych;
- możliwość nagrywania filmów FullHD;
- dobra jakość dźwięku;
- wyjątkowo donośny głośnik;
- rekordowo długi czas rozmów;
- HSPA+, Wi-Fi Direct, DLNA, wyjście TV (MHL).

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (26)