Najdziwniejsze wynalazki drugiej wojny światowej
Największy konflikt zbrojny w dziejach ludzkości, przyczynił się naturalnie do znacznego przyspieszenia postępu technicznego. Wiele wojennych technologii zostało później wykorzystanych do innych celów, ale wojna przyniosła również nieco osobliwych wynalazków, z których wiele nie znalazło szerszego zastosowania nawet w trakcie działań zbrojnych.
Największy konflikt zbrojny w dziejach ludzkości, przyczynił się naturalnie do znacznego przyspieszenia postępu technicznego. Wiele wojennych technologii zostało później wykorzystanych do innych celów, ale wojna przyniosła również nieco osobliwych wynalazków, z których wiele nie znalazło szerszego zastosowania nawet w trakcie działań zbrojnych.
Transporter opancerzony Praying Mantis
Praying Mantis (modliszka) to brytyjski pojazd zbudowany na podwoziu tranportera (Universal Carrier - Bren Carrier). Jego zadaniem miało być rozpoznanie oraz zwalczanie piechoty wroga. Pojazd posiadał innowacyjne rozwiązanie, w postaci podnoszonego hydraulicznie przedziału bojowego, przez co wyglądem i metodą działania przypominał modliszkę. Jego główną zaletą była możliwość strzelania zza różnych przeszkód, takich jak mury, nasypy i żywopłoty, bez konieczności wystawiania całego pojazdu na ostrzał wroga. Powstały dwie wersje eksperymentalne pojazdu: jednoosobowa oraz dwuosobowa. Pojazd nie wszedł jednak do produkcji seryjnej, m.in. ze względu na bardzo niewygodne użytkowanie - kierowca znajdował się bowiem w unoszącej się części.
Sturmgewehr 44 Krummlauf
Ten nietypowy dodatek do karabinu STG 44 to po prostu dokręcana, zakrzywiona lufa pozwalająca na bezpieczne strzelanie zza osłony. Urządzenie miało być z założenia wykorzystywane również w pojazdach opancerzonych. Strzelanie nie było prowadzone na oślep, bowiem do karabinu można było dokręcić specjalną lunetę, a może raczej peryskop. Żywotność Krummlaufa była jednak bardzo ograniczona ze względu na dużą szybkostrzelność broni.
Czołg Landkreuzer P. 1500 Monster
Był to jeden z największych czołgów zaprojektowanych w III Rzeszy, którego nigdy jednak nie próbowano fizycznie skonstruować. Z założenia miała to być samobieżna stacja bojowa na gąsienicach, przenosząca gigantyczne działo Gustaw kaliber 800 mm, dwa mniejsze działa, a także osiem wielkokalibrowych karabinów maszynowych. Jako napęd miały służyć cztery silniki Diesla, służące dotychczas do napędzania U-Bootów, a załoga miała się składać z około setki ludzi. Chociaż nieznane jest dokładne przeznaczenie czołgu, wiadomo, że konstruktorzy nie wzięli pod uwagę wielu czynników, takich jak problem przepraw przez rzeki. Żaden most z czasów drugiej wojny nie byłby w stanie utrzymać wagi takiego potwora, która miała wynosić 1500 ton.
Celownik Zielgierat 1229 Vampir
Vampir to kolejny dodatek do karabinu Sturmgewehr44. Był to jeden z pierwszych w historii bojowych noktowizorów. Nie był jednak powszechnie stosowany ze względu na rozmiar i wagę samej lunety (2,3 kg) oraz baterii zasilającej (13 kg), którą żołnierze musieli nosić na plecach. Zielgierat 1229 Vampir odegrał swoją rolą w trakcie oblężenia Berlina, gdy obrońcy wykorzystywali go w celach dywersyjnych nocą. Było to urządzenie ciężkie i sporych rozmiarów, ale umożliwiało obserwację otoczenia i w miarę celny ogień na dystansie do 200 metrów w całkowitej ciemności. Noktowizorów wyprodukowano tylko 310 sztuk w zakładach firmy Leitz.
Pojazd wielozadaniowy NSU-Kettenkrad
Chociaż wyprodukowano ich niecałe 3000 egzemplarzy, pojazdy te cieszyły się bardzo dobrą opinią wśród żołnierzy Wehrmahtu. Ceniono ich zdolność jazdy w trudnym terenie oraz dużą prędkość poruszania się po drodze (do 75 km/h). Podstawowym zastosowaniem Kettenkradów był transport zaopatrzenia i amunicji w trudnym terenie, ale stosowano je również jako lekkie ciągniki artyleryjskie i pojazdy łącznikowe, a oddziały łączności wykorzystywały je do układania kabli telefonicznych. Używały ich również oddziały zwalczające partyzantkę na tyłach frontu wschodniego. Kettenkrady wykorzystywało także Luftwaffe, m.in. do holowania samolotów. Pojazdy te były uważane za jedne z najbardziej uniwersalnych pojazdów Wehrmachtu, a zdobyczne egzemplarze wykorzystywali alianci.
Czołg T-100
Ważący 58 ton, superciężki radziecki czołg nie wyszedł nigdy z fazy prototypu. Wyróżniał się bardzo nietypowym wyglądem, posiadał bowiem nie jedną, a dwie obrotowe wieżyczki strzelnicze. W grudniu 1939 r. T-100 został skierowany do Finlandii. Podczas działań zbrojnych w trakcie Wojny Zimowej, był ostrzeliwany przez fińską artylerię przeciwpancerną. Został trafiony nie mniej niż siedem razy, jednak żaden pocisk nie przebił pancerza. Pomimo sprawności się na polu walki, po zakończeniu wojny z Finlandią nie podjęto jednak decyzji o rozpoczęciu masowej produkcji.
Samobieżny moździerz 60 cm Karl Gerät 040
Najcięższy samobieżny moździerz używany w czasie drugiej wojny światowej. Wchodził w skład uzbrojenia armii niemieckiej. Ze względu na opóźnienia w pracach, do użytku Wehrmachtu oddano tylko siedem egzemplarzy, nazwanych imionami Adama i Ewy oraz bogów germańskich, m.in.: Thora, Odyna, Lokiego i Ziu. Pierwotnym zadaniem moździerzy miało być niszczenie bunkrów Linii Maginota, jednak ze względu na sukces Blitzkriegu, a dokładnie ominięcie Linii, nie było takiej potrzeby. "Ziu" został użyty do ostrzału Warszawy podczas Powstania Warszawskiego, a niektórzy rozpoznawali go błędnie jako działo kolejowe. Jeden z pocisków, o średnicy 60 cm, trafił 28 sierpnia 1944 r. w szczytową część budynku Towarzystwa Ubezpieczeniowego "Prudential" i eksplodował, uszkadzając poważnie jego konstrukcję.
Bomba skacząca
Skaczące bomby zaprojektował profesor Barnes Wallis. Ważyły cztery tony (w tym trzy tony materiału wybuchowego) i przeznaczona była do niszczenia celów o znacznych gabarytach takich jak zapory wodne, schrony okrętów podwodnych. Wyjątkowość tych bomb polegała na specyficznej metodzie zrzutu na cel - samolot musiał lecieć odpowiednio nisko nad powierzchnią wody. Po wypuszczeniu bomby wciąż zachowywały swoją energię kinetyczną, odbijając się od powierzchni wody podobnie jak kamienne "kaczki". Przed zrzutem bomby używano specjalnego urządzenia, które wprowadzało bombę w ruch obrotowy, dzięki czemu łatwiej odbijała się od powierzchni wody, nie tonąc po zetknięciu z nią. Wykorzystano je w trakcie operacji Chastise w dniu 17 maja 1943 r. do zniszczenia zapór wodnych w Möhne i Eder przez 617 Dywizjon Bombowy "Dam busters".