Gdzie się podziały czarne, masywne laptopy?
Przypominały armię klonów. Były ciężkie, masywne, bryłowate i… brzydkie. Niemal wszystkie występowały w technologicznej przyrodzie w jednym tylko kolorze: czerni. Taki był początek laptopów. Dlaczego trafiły na śmietnik historii?
Pod koniec lat ’90, kiedy powoli stawały się trendy i coraz częściej gościły nie tylko w aktówkach ludzi biznesu, lecz także w domach Kowalskich i Nowaków, ich waga przekraczała 3 kg. Średni czas pracy po odłączeniu od ładowania sięgał zaś 2 godzin. W dzisiejszym, mobilnym i cyfrowym świecie, takie wyniki mogą budzić uśmieszek politowania. Nowoczesne laptopy w niczym bowiem – może poza swoją formą, od której wielu producentów dzisiaj odchodzi – nie przypominają już swoich pra-dziadków.
Pierwszy „laptop” pojawił się w 1972 roku. Za jego pomysłodawcę uznawany jest Alan Key z Xerox PARC. Komputer nazwał się „Dynabook” i – co ciekawe – był promowany jako „komputer osobisty dla dzieci w każdym wieku”. Nie był to jednak laptop w tej formie, którą znamy dzisiaj. Urządzenie nie dawało się bowiem złożyć, przypominało raczej tablet z przytwierdzoną do niego na sztywno klawiaturą.
Bez wątpienia jego dużym atutem była waga – raptem 1,8 kg w tamtych czasach było prawdziwą rewolucją. Mimo śmiałych i nowatorskich jak na tamte czasy rozwiązań, „Dynabookowi” nie udało się znaleźć swojego miejsca na rynku.
Inaczej sprawy potoczyły się w przypadku Grid Compass Computer 1109, który pojawił się na rynku na początku lat ’80. Jego twórcą był brytyjski inżynier William Moggridge, a jednym z pierwszych odbiorców – amerykańska agencja kosmiczna NASA, która używała tego sprzętu w swoim programie promów kosmicznych.
Cena samego urządzenia też była kosmiczna: jego potencjalny nabywca musiał liczyć się z wydatkiem od 8 do nawet 10 tys. dolarów. To sporo, jak na sprzęt wyposażony w 340 KB pamięci RAM, procesor Intel 8086 oraz wyświetlacz 320 x 240 pikseli. Kolor? Oczywiście – czarny.
To jednak Grid Compass Computer 1109, jako jeden z pierwszych laptopów w historii, mieścił się w klasycznej torbie i był stosunkowo „lekki”: ważył raptem 5 kg. Tę zaskakująco niską wagę w dużej mierze udało się osiągnąć dzięki wykorzystania stopu magnezu w jego obudowie, co odchudziło nieco ciężar samego urządzenia i stanowiło powiem świeżości na rynku. Grid Compass Computer 1109 można z powodzeniem uznać za pradziadka późniejszej armii czarnych laptopów, które od niego wzięły swoją formę i funkcjonalność.
Technologiczna dieta, czyli 4 jeźdźców laptopowej apokalipsy
Prędko zaczęliśmy jednak czuć ciężar 5 kg laptopa, zabieranego gdzie się da. Dlatego do gry wkroczyli technologiczni dietetycy, sukcesywnie zbijający wagę laptopów z początkowych 5, do 4… 3… 2… i w końcu zeszli poniżej 1,5 kg, dzięki czemu możemy dziś trzymać laptopy w dłoni czy pod pachą bez żadnego uszczerbku na zdrowiu.
Myliłby się jednak ten, kto zniknięcie masywnych laptopów wiązałby z mobilną rewolucją na rynku pracy i zmianą naszych sposobów i przyzwyczajeń służbowych. Myśląc tak, mylimy przyczynę ze skutkiem. Czarne i masywne laptopy odeszły w niepamięć wskutek prawdziwej rewolucji, jaka dokonała się w obszarze hardware, a konkretnie w: podzespołach i komponentach, których producenci używali do ich tworzenia. Co zatem konkretnie wytrzebiło je z rynku? Powodów było cztery.
Po pierwsze – nowe baterie i zmiany w technologii ich produkcji.
Ciężkie akumulatory kwasowo-ołowiowe, stosowane w pierwszych – tym samym: również ciężkich – laptopach, zostały wyparte przez lżejsze i bardziej wydajne akumulatory. Najpierw: niklowo-kadmowe (NiCd), następnie niklowo-metalowo-wodorkowe (NiMH), aż wreszcie przez – stosowane w dzisiejszych laptopach – baterie litowo-jonowe (LiIon) i litowo-polimerowe (LiPo lub LiPoly).
Po drugie – nowe, energooszczędne procesory.
Na początku lat ’90, a konkretnie w roku 1991, czarne, masywne laptopy napędzały zazwyczaj procesory 80286, z uwagi na fakt, że wyższy model procesora, czyli ten oznaczany jako 80386, zarezerwowany był na potrzeby komputerów stacjonarnych, wymagających zdecydowanie wyższej mocy obliczeniowej, a tym samym – większego zapotrzebowania energetycznego.
Rewolucja nastąpiła wraz z procesorem 386SL, zaprojektowanym przez firmę Intel. Był to punkt zwrotny w historii laptopów, które wreszcie zaczęły być traktowane przez producentów jako osobna grupa produktów, zasługujących na własne rozwiązania i tym samym – na specjalnie dla nich zaprojektowane podzespoły.
Potrzeby laptopów zaczęły być w końcu dostrzegane i uwzględniane przez producentów części komputerowych. Dzisiaj często najnowsze wersje procesorów w pierwszej kolejności trafiają właśnie do kolejnych generacji laptopów.
Po trzecie – nowe wyświetlacze.
Wyświetlacz od samego początku był piętą achillesową czarnych, masywnych laptopów. Zazwyczaj w większości były one wyposażone w ekrany wyświetlające dwa zakresy kolorów: czerń i biel lub niebieski i biały, ewentualnie obsługiwały skalę szarości. Wszystkie były wyposażone w matryce pasywne typu STN (Super Twist Nematic), które charakteryzowały się długim czasem reakcji.
W praktyce objawiało się to powstawaniem tzw. „duchów” czy „artefaktów” na ekranie, czyli pozostałości poprzednich obrazów, które nie zdążyły jeszcze zniknąć z wyświetlacza wskutek niskiej częstotliwości jego odświeżania. Do tego wszystkiego dochodziły takie zjawiska jak smużenie czy widmowe i rozmyte ruchy. O oglądaniu filmów czy graniu w gry komputerowe na takich laptopach można więc było tylko pomarzyć.
Dopiero pojawienie się rewolucji w postaci ulepszonych wyświetlaczy ciekłokrystalicznych i technologii TFT LCD z aktywną matrycą, pozwoliło myśleć o laptopach nie tylko w kontekście przenośnych maszyn do pisania, lecz także urządzeń, na których możemy konsumować zarówno tekst, jak i video, zdjęcia czy gry. Przy okazji – nowe wyświetlacze z aktywnymi matrycami odznaczały się zdecydowanie mniejszym drenażem baterii w porównaniu z ich przodkami w postaci matryc pasywnych.
Po czwarte – nowe dyski i zmiany w sposobach zapisu oraz przechowywania danych. Pierwsze laptopy miały na swoim wyposażeniu tylko slot na dyskietki, poważnie ograniczone przestrzenią zapisu. Gdy na rynku zaczęły rozpychać się dyski twarde o zdecydowanie większej pojemności, niezawodności i odporności na wstrząsy oraz mniejszym zużyciu energii, trafiły też do laptopów.
Dysk twardy o wielkości 3,5 "powstał zresztą początkowo jako odpowiedź na potrzeby projektantów laptopów, którzy potrzebowali mniejszych i bardziej energooszczędnych podzespołów. Już skutkiem rosnącej presji na dalsze zmniejszanie rozmiarów i odchudzanie laptopów był dysk twardy o wielkości 2,5".
Poza czterema powyższymi powodami podaje się niekiedy jeszcze piąty powód – design. Estetyka ma znaczenie. Producenci sprzętów zrozumieli, że laptopy nie tylko mają dobrze działać, lecz także ładnie wyglądać i cieszyć oko. Laptopy zaczęły zatem starać się być „eye-candy”, czyli przyciągać uwagę użytkowników swoim wzornictwem.
Z pierwotnej armii czarnych, masywnych, bryłowatych klonów – nie zostało nic. Producenci zaczęli projektować nowe linie i wyznaczać własne trendy w rozwoju laptopów. Przykładami są takie firmy jak Microsoft z linią urządzeń Surface i klawiaturami z Alcantarą (wzornictwo Surface’ów namiętnie naśladuje dzisiaj zresztą już wielu innych producentów), ale także Asus, Acer, Lenovo czy HP.
Patrząc na nowoczesne laptopy tych firm, nawet nie widząc ich logotypów – wiemy, z jaką marką obcujemy. Czujemy to po filozofii wykonania produktu, zastosowanych rozwiązaniach autorskich oraz jakości użytych komponentów.
O ile kwestie baterii, nowych procesorów, wyświetlaczy i metody przechowywania danych mają charakter uniwersalny, o tyle to właśnie podejście do designu stało się gwoździem do trumny czarnych i masywnych laptopów. Dało bowiem pole do popisu inżynierom laptopów nowej generacji, dzięki czemu konsumenci mogą dziś wybrać sprzęt wpisujący się zarówno w ich oczekiwania co do wydajności, jak i wyglądu. Nowoczesne laptopy na pierwszy rzut oka może i przypominają swoich pra-przodków, ale to tylko powierzchowne wrażenie. Co się w nich zmieniło?
Spójrz na mnie, dotknij mnie
Po pierwsze – nowoczesne laptopy to mobilność. Ich waga zazwyczaj nie przekracza 1,5 kg Przykładowo: Acer Swift 5 z ekranem 14” waży raptem 970 g, a w wersji z ekranem 15.6” - raptem 999 gramów. Surface Pro 6 z klawiaturą – to niespełna 1,2 kg, Acer Swift 1 i Lenovo Yoga 900 ważą po 1,3 kg a ASUS VivoBook Flip 14 TP401CA – 1,5 kg.
Dzięki swoim niewielkim gabarytom nowoczesne laptopy pozostają niejako w cieniu: nie czujemy ich fizycznego ciężaru w trakcie dnia. W parze z ich lekkością i smukłością – w swoich najgrubszych miejscach nowoczesne laptopy mierzą dosłownie kilka milimetrów – idzie też czas pracy na baterii, który dzisiaj sięga minimum 6 godzin na jednym pełnym naładowaniu, ale najbardziej wytrzymałe akumulatory w nowoczesnych laptopach potrafią nam zapewnić nawet i 15 godzin nieprzerwanej pracy z dala od gniazdka elektrycznego.
Po drugie – nowoczesne laptopy to dotyk, dotyk i jeszcze raz: DOTYK. Wielu producentów decyduje się dzisiaj na stosowanie matryc multi-dotykowych (np. 10-punktowych), wskutek czego wszystkie wyświetlane treści na ekranie urządzenia możemy dotknąć, przesunąć, przemieścić, zatrzymać itd.
A dzięki specjalnym akcesoriom, jak np. pióra cyfrowe – możemy bezpośrednio pisać po ekranie, szkicować, rysować, projektować czy nawet sporządzać odręczne notatki czy obliczenia w cyfrowych notatnikach o nieskończonej liczbie stron, jak np. OneNote.
Dzięki dotykowemu ekranowi laptop staje się de facto urządzeniem konwertowalnym, urządzeniem 2w1 – co oznacza, że ze zwykłego urządzenia, któremu polecenia wydajemy stukając w klawisze klawiatury – mamy pod ręką de facto również… tablet, pozwalający konsumowa ć niektóre treści (np. przeglądać Internet) wygodniej i szybciej.
Co więcej, wielu producentów nowoczesnych laptopów rozwija tę konwertowalność całkiem serio, pozwalając np. na odpinanie klawiatury od ekranu (np. Surface Pro, Surface Book 2, Surface Go) czy na obracanie ekranu o 360 stopni (HP Envy x360, Acer Spin 1, ASUS Zenbook Flip 14 UX461), dzięki czemu możemy do naszej torby zabrać albo sam ekran, albo wygodnie rozstawić urządzenie konwertowalne na stole, w tzw. trybie namiotu, wygodniej oglądając filmy w aplikacjach VoD i pauzując je kiedy chcemy – dotykając ekranu palcem.
Po trzecie – nowoczesne laptopy to nowoczesny system operacyjny, pozwalający wykorzystać pełnię ich możliwości. Jeśli włączymy takie urządzenie i naszym oczom ukaże się logo Windows 10, to możemy mieć praktycznie stu procentową pewność, że obcujemy z nowoczesnym laptopem, na pokładzie którego znajdziemy być może również aplikacje Office 365, takie jak Word, Excel, PowerPoint, Outlook, OneNote czy OneDrive. W ostatnich latach Windows przeszedł ogromną metamorfozę, kładąc głównie nacisk na bezpieczeństwo, wsparcie nowych interfejsów użytkownika (np. ekranów dotykowych, piór komputerowych etc.) i na poły futurystyczne rozwiązania biometryczne.
Przykład? Funkcja Windows Hello, czyli nowy interfejs logowania. Dzięki niej możemy zapomnieć o hasłach wpisywanych z klawiatury i mieć pewność, że nikt niepowołany nie uzyska dostępu do naszych danych. Logowanie do komputera odbywa się dzięki skanowaniu twarzy użytkownika.
Wystarczy spojrzeć w kamerę umieszczoną na froncie nowoczesnego laptopa, aby odblokować ekran logowania i w ułamku sekund zacząć swobodną pracę. Zdaniem firmy Microsoft biometria jest przyszłością komputerów, która ewoluuje w kierunku „password-free world”, czyli świata bez tradycyjnie rozumianych haseł.
Co ciekawe, jeden z australijskich serwisów internetowych przeprowadził testy, z których wynika, że Windows Hello jest praktycznie mechanizmem bezbłędnym. Badanie zostało przeprowadzone na komputerach Surface, na 6 parach bliźniaków jednojajowych, którzy mieli zalogować się na konto swojego brata albo siostry. Windows Hello za każdym razem rozpoznawał faktycznego właściciela konta i blokował dostęp bliźniczo-podobnemu rodzeństwu.
Drugi przykład – nowoczesnego laptopa z systemem Windows 10 praktycznie nie da się zawirusować. Nie ma potrzeby kupować do niego specjalnego pakietu antywirusowego. Powód? Wbudowany w system antywirus Defender zapobiega zarówno pobraniu szkodliwego i złośliwego oprogramowania z Sieci, jak i wykrywa na bieżąco, działając w tle, wszelkie podejrzane akcje i procesy niepochodzące od użytkownika, blokując im dostęp do naszych danych i unieszkodliwiając natychmiastowo.
Oczywiście producenci laptopów nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Na horyzoncie tlą się kolejne zwiastuny zmian, która zmierza w takich kierunkach jak odchudzenie „ramek” wokół wyświetlacza (tzw. screen aspect ratio, czyli zwiększenie realnej przestrzeni obrazu będącej do dyspozycji użytkownika – przykładem takiej inżynieryjnej sztuczki jest Acer Swift 5, który w obudowie charakterystycznej dla ekranów o rozmiarze 14”, zmieścił ekran o przekątnej 15”), pojawianie się nowych podzespołów komputerowych (np. specjalne pióra cyfrowe) czy kolejne patenty składane w urzędach na nietuzinkowe zastosowanie wybranych komponentów komputera (np. zawiasy Zero Gravity Hinge w Surface Studio 2, pozwalające ustawić/pochylić ekran urządzenia praktycznie pod dowolnym kątem).
Komputerowa (r)ewolucja nabiera tempa, a Polacy coraz częściej korzystają z nowoczesnych laptopów: z ogólnopolskich badań Ipsos Mori, przeprowadzonych w ubiegłym roku na zlecenie firmy Microsoft, wynika, że Polacy decydujący się na zakup komputera, aż w 9 na 10 przypadków wybierają właśnie laptopa, a aż połowa z nich sięga po urządzenia z ekranem dotykowym.
Wygląda więc na to, że na dobre już wyleczyliśmy się z czarnych, masywnych laptopów, które częściej niż w domach i na firmowych biurkach widujemy dziś… w muzeach lub na targach staroci.