Amerykańska amunicja snajperska w Rosji. Sprytny sposób obchodzenia sankcji

Amerykańska amunicja snajperska w Rosji. Sprytny sposób obchodzenia sankcji

Rosyjski żołnierz specnazu z karabinem snajperskim Lobaev Arms TSVL-8 M1 Stalingrad.
Rosyjski żołnierz specnazu z karabinem snajperskim Lobaev Arms TSVL-8 M1 Stalingrad.
Źródło zdjęć: © Twitter | Rob Lee
Przemysław Juraszek
20.06.2023 17:10

Mimo sankcji to do Rosji wciąż trafia uzbrojenie z Zachodu. Mowa tutaj np. o zaawansowanej amunicji snajperskiej pochodzącej z USA i Europy. Wyjaśniamy, co tam trafia i w jaki sposób Rosjanie omijają sankcje.

Rosjanie mają ogromne problemy z produkcją sprzętu pancernego oraz amunicji. Jednym z rejonów, gdzie Rosja omija sankcje, jest dedykowana amunicja dla snajperów i strzelców wyborowych. Jak podaje portal Politico.eu do Rosji trafia amunicja bądź jej elementy z USA oraz z Europy.

Warto zaznaczyć, że Rosjanie nigdy nie słynęli z produkcji dobrej jakościowo amunicji do broni strzeleckiej i jeszcze przed wojną rosyjskie marki także obecne na Polskim rynku cechowały się wyłącznie niską ceną. Z kolei serie przeznaczone do strzelania precyzyjnego korzystały głównie z pocisków pochodzących z eksportu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jeszcze w sierpniu 2022 roku rosyjska firma Promtekhnologiya miała planować pozyskanie partii 102 200 pocisków i łusek amerykańskiej firmy Hornady do celów produkcji amunicji myśliwskiej. Chodziło tutaj o pociski kal. 8,6x70 mm (.338 Lapua Magnum) o masie 285 granów, które są stosowane w nabojach dedykowanych najbardziej wymagającym strzelcom sportowym, myśliwym bądź snajperom z jednostek specjalnych.

Te pociski wystrzelone np. z karabinu Desert Tech SRS-A2 lub np. Lobaev Arms TSVL-8 mają energię wylotową przekraczającą 6 tys. J i ochrony przed nimi nie zapewnią nawet najlepsze płyty balistyczne stosowane w kamizelkach kuloodpornych. Ponadto broń w kalibrze 8,6x70 mm (.338 Lapua Magnum) umożliwia zwalczanie celów na dystansie nawet 1,5 km i powyżej.

Warto jednak zaznaczyć, że firma Hornady zerwała wszystkie kontrakty biznesowe z rosyjskimi podmiotami w 2014 roku po zajęciu przez Rosjan Krymu, ale problem występuje dalej.

Sposoby, w jaki Rosjanie zdobywają zagraniczną amunicję

Warto tutaj zaznaczyć, że Rosjanie chcieli tutaj pozyskać same pociski i łuski, a nie kompletne naboje, których obrót na rynku jest mocno kontrolowany. Przykładowo w Polsce i wielu innych państwach kompletne naboje może pozyskać poza podmiotami państwowymi, np. posiadacz broni w danym kalibrze, a w przypadku samych pocisków i łusek w większości państw nie ma tego ograniczenia. Te może kupić w zasadzie każdy przez internet, ponieważ nie są to materiały koncesjonowane.

Problem zaczyna się tylko jeśli dana osoba czy podmiot wykorzystywałby je do nielegalnej produkcji amunicji, ale do tego potrzeba jeszcze prochu i spłonek, którymi obrót jest regulowany. Z kolei w przypadku Rosjan ci nie mają możliwości dostatecznie precyzyjnej produkcji pocisków i mosiężnych łusek, a spłonki lub proch produkują lokalnie lub też pozyskują z innych źródeł.

Zostaje więc tylko poskładanie elementów w całość, co umożliwia nawet komercyjny sprzęt do elaboracji. Przykładowo rosyjska firma Tetis do czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę była tamtejszym rynku dystrybutorem amerykańskiego sprzętu od RCBS do samodzielnej produkcji amunicji przez użytkowników cywilnych.

Amerykańskie produkty są na rosyjskim rynku dalej dostępne w obrocie mimo braku dystrybutora. Możliwe, że rosyjscy sprzedawcy pozyskują amunicję bądź jej elementy pokątnie np. przemycając lub zamawiając je mniejszymi partiami od sprzedawców detalicznych z innych państw przez podstawione osoby lub firmy bez wiedzy lokalnego dystrybutora marki.

Ewentualnie Rosjanie mogli pozyskać te 102 tys. pocisków i łusek nawet od jednego dostawcy, ponieważ 102 tys. sztuk to wcale nie aż tak ogromna ilość. Mamy tutaj bardzo podobną sytuację do ogólnie dostępnych komponentów elektronicznych stosowanych w dronach bądź broni precyzyjnej.

Weryfikacja kto sprzedał rosyjskim firmom komponenty amunicji snajperskiej, będzie bardzo trudne. W zasadzie jedyną poszlaką mogą być zdjęcia opakowań zawierające numery partii produkcyjnych, co pozwoliłyby producentowi na zawężenie listy podejrzanych podmiotów.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie