Bezzałogowce jako broń przeciwko okrętom. Realne zagrożenie czy tylko złudzenie?
W dyskursie publicznym często pojawia się opinia, że powietrzne i nawodne bezzałogowce są idealnym narzędziem do zwalczania okrętów. Zwolennicy tej tezy twierdzą, że współczesne okręty nie są w stanie skutecznie przeciwstawić się tego rodzaju środkom walki. Rzeczywistość jest jednak znacznie bardziej złożona, dlatego w tym artykule postaramy się przedstawić, jak sytuacja wygląda w praktyce.
Punktem wyjścia do rozważań na ten temat są ostatnie ćwiczenia brytyjskiej marynarki wojennej. Niedawno załoga niszczyciela rakietowego HMS Dauntless typu 45 zakończyła cykl manewrów skupionych na zwalczaniu nawodnych i powietrznych bezzałogowców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Okręt wejdzie w skład lotniskowcowej grupy zadaniowej i wkrótce zostanie rozmieszczony w regionie Indo-Pacyfiku. W obliczu rosnącego wykorzystania tego rodzaju uzbrojenia, przeprowadzone ćwiczenia stanowią kluczowy element procesu certyfikacji załogi oraz przygotowania okrętu do udziału w misji.
Cały cykl szkoleniowy trwał dwa tygodnie, podczas których załoga odpierała zarówno symulowane, jak i rzeczywiste zagrożenia, korzystając z dostępnego uzbrojenia. Niszczyciel był "atakowany" przez latające cele Meggitt Banshee, osiągające prędkość ponad 300 km/h, oraz nawodne cele Hammerhead, które mogą poruszać się z prędkością dochodzącą do 45 węzłów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do zwalczania tych zagrożeń używano systemów obrony bezpośredniej Phalanx, 30-milimetrowych armat DS30B oraz głównej armaty automatycznej Mark 8 o kalibrze 113 milimetrów (4,5 cala). Dodatkowo przeprowadzono symulację ataku rojów bezzałogowców na HMS Dauntless, obiciążająca załogę oraz okrętowy system zarządzania walką.
W ćwiczeniach brały udział również pokładowe śmigłowce AW159 Wildcat, które neutralizowały bezzałogowce za pomocą pocisków Marlet. Efekt? Okręt okazał się sprawnym systemem, który jest w stanie przeciwdziałać takim zagrożeniom. W 2023 roku udowodnił to bliźniaczy HMS Diamond, który podczas operacji na Morzu Czerwonym, skutecznie przechwytywał pociski i drony wystrzelone przez ruch Hutich.
Powietrzne bezzałogowce przeciwko okrętom
W ostatnich latach przy pomocy amunicji krążącej udało się uszkodzić kilka statków handlowych oraz ukraiński kuter artyleryjski projektu 58155 Hiurza-M. Jednak w przypadku tego ostatniego nie ma pewności, czy zdarzenie nie było rosyjską propagandową ustawką.
Niemniej znacząco wzrosło zainteresowanie co niektórych państw oraz producentów implementacją wyrzutni amunicji krążącej na okręty, jako dużo tańszego zamiennika drogich i dużo bardziej zaawansowanych pocisków przeciwokrętowych. I w tym miejscu pojawia się słowo klucz – "zamiennik".
Amunicja krążąca nigdy nie będzie zamiennikiem pocisków przeciwokrętowych. Są to systemy dużo wolniejsze i mniej zaawansowane pod kątem zaimplementowanych sensorów. Dysponują przy tym zdecydowanie mniejszą głowicą bojową.
Oczywiście, bezzałogowce mogą poważnie uszkodzić mniejsze okręty lub kluczowe sensory większych jednostek, choć ich skuteczność ogranicza niewielka masa ładunku wybuchowego. Nie dorównują one rasowym pociskom przeciwokrętowym pod względem destrukcyjności. Mniejsze jednostki, takie jak trałowce, patrolowce czy niszczyciele min, które często nie posiadają stacji radiolokacyjnych do wykrywania celów powietrznych, są szczególnie narażone na ataki "dronów kamikadze".
W przypadku większych okrętów bojowych, takich jak korwety czy fregaty, sytuacja wygląda inaczej. Współczesne okręty wojenne to zintegrowane systemy walki, w których sensory i efektory wzajemnie się uzupełniają. Przykłady z ostatniego roku na Morzu Czerwonym pokazują, że okręty skutecznie zwalczają bezzałogowe statki powietrzne za pomocą pocisków rakietowych i artylerii okrętowej. Choć drony nadal stanowią zagrożenie dla żeglugi, ich niski koszt i łatwość strącenia sprawiają, że używanie zaawansowanych i drogich pocisków przeciwlotniczych jest nieekonomiczne.
Artyleria okazuje się być skutecznym i ekonomicznym rozwiązaniem. Podczas działań na Morzu Czerwonym Duńczycy i Włosi używali głównych armat automatycznych oraz modułów uzbrojenia o mniejszym kalibrze. Na przykład załoga duńskiej fregaty typu Iver Huitfeldt skutecznie neutralizowała bezzałogowce wystrzelone przez Hutich, korzystając z artylerii i pocisków przeciwlotniczych, co widać na załączonym niżej filmie z bojowego centrum informacyjnego okrętu (BCI).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Australia planuje rozszerzyć możliwości armat okrętowych Mk 45 kalibru 127 mm, aby mogły zwalczać małe bezzałogowe aparaty latające. Hiszpańska fregata Canarias z kolei została wyposażona w specjalny system do zwalczania bezzałogowych statków powietrznych, który zastąpił rufowy system obrony bezpośredniej Meroka kalibru 20 mm. Systemy tego typu zagłuszają łączność między dronem a operatorem lub unieszkodliwiają go za pomocą impulsu elektromagnetycznego.
Biorąc pod uwagę wymienione aspekty, zdaniem autora amunicja krążąca stanowi pewne zagrożenie dla okrętów, jednak są to obiekty stosunkowo łatwe do neutralizacji. Warto pamiętać, że współczesne okręty są w stanie śledzić jednocześnie nawet od kilkudziesięciu do kilkuset celów, dysponując równie wieloma kanałami celowania.
Dla przykładu: popularny na okrętach wielofunkcyjny radar Giraffe 4A produkcji szwedzkiej, jest w stanie śledzić jednocześnie nawet tysiąc celów, zaś maksymalna odległość z jakiej jest w stanie wykryć bezzałogowce wynosi 70 kilometrów. W dodatku załogi okrętów podczas działań operują w reżimie alarmu bojowego, co oznacza, że sensory okrętów stale pracują, zaś uzbrojenie jest w ciągłej gotowości do użycia.
Morska amunicja krążąca – groźny oręż o jeszcze większych ograniczeniach
Nowym rodzajem uzbrojenia, który pojawił się w działaniach morskich, jest morska amunicja krążąca – bezzałogowe drony nawodne z ładunkiem wybuchowym na pokładzie. Dość dużą rolę odegrały na Morzu Czarnym w rękach Ukraińców. To przy ich pomocy Kijów zatopił i uszkodził kilka rosyjskich okrętów.
Przez to uzbrojenie tego typu zostało okrzyknięte mianem morskiego Wunderwaffe. I tutaj pomocą ponownie przychodzi praktyka, a także opinie samych Ukraińców na temat morskiej amunicji krążącej. Warto zauważyć, że nie wszystkie ukraińskie ataki przynosiły spektakularne rezultaty – istnieje wiele nagrań, które pokazują, jak Rosjanie z łatwością i skutecznie neutralizują ukraińskie USV, co z czystym sumieniem przyznają sami Ukraińcy.
Choć bezzałogowe USV mają swoje miejsce w działaniach morskich, ich specyfika uniemożliwia zastąpienie okrętów w zwalczaniu jednostek nawodnych przeciwnika. Ze względu na niewielkie rozmiary i masę, ich dzielność morska jest ograniczona, co sprawia, że mogą działać jedynie przy sprzyjających warunkach pogodowych.
Są łatwe do wykrycia i podatne na uszkodzenia, jak pokazują nagrania, na których Rosjanie odpierają ich ataki za pomocą broni maszynowej. Z drugiej stronu jest to broń jednorazowego użytku. Dużym atutem jest zaś możliwość przenoszenia dużych ilości materiałów wybuchowych i stosunkowo skryte pokonywanie dużych odległości.
Mając na uwadze wszystkie aspekty dotyczące morskiej amunicji krążącej, wiele państw – w tym Tajwan i Stany Zjednoczone – traktują tego typu uzbrojenie jako przydatny element w działaniach rozpoznawczych oraz wsparciu działań uderzeniowych.
Jednak ponownie – dostępne materiały oraz doświadczeń stron wykorzystujących morską amunicję krążącą wskazują, że załogi okrętów są w stanie skutecznie broić się przed tego typu uzbrojeniem. W trudnych warunkach atmosferycznych i wysokim stanie morza, użycie tego typu uzbrojenia jest często trudne, a nawet i niemożliwe. Niemniej nie należy go lekceważyć i z pewnością najbliższe lata pokażą wiele nowinek na ich temat.