Jeszcze niedawno takie zachowanie w internecie było normalne. Dziś mamy się z czego śmiać
16.02.2018 15:41
Jeszcze nie tak dawno temu z internetu i telefonów korzystaliśmy w zupełnie inny sposób niż teraz. Zmiana naszych nawyków najlepiej pokazuje, jak rozwija się technologia. Niektóre dawne zwyczaje dziś wydają się śmieszne, dziwne i… no cóż, czas się do tego przyznać - trochę wstydliwe.
Kiedyś Gadu-Gadu było potęgą. Dziś komunikator też istnieje, ale to cień dawnego giganta, z którego korzystał niemal każdy, kto miał dostęp do internetu. I pewnie niemal każdy wstawiał sobie opis. Mógł to być fragment piosenki, złote myśli albo żarty. A najgorsze były pionowe opisy, które robiły niezłe zamieszanie na liście kontaktów.
O popularności opisów świadczy fakt, że powstawały nawet strony, z których można było kopiować “najlepsze” hasła. Na jednej z nich najpopularniejsze to:
"To tylko jeden gest, jeden ruch, jedno tchnienie, a znaczy dla nas tak wiele".
Tak, opisy z GG zaliczają się do “wstydliwych” etapów naszej obecności w internecie.
Rozmawianie z nieznajomymi
Z badania „Internauci w cyberprzestrzeni” wynika, że tylko 14 proc. ankietowanych rozmawia w internecie z nieznajomymi w celu nawiązania nowych relacji. Nie mam statystyk sprzed 10 lat, ale mogę się założyć, że wówczas dla wielu było to normą. Choćby na wspomnianym GG korzystało się z wyszukiwarki i zagadywało do obcych z całej Polski.
Co ciekawe, “współczesne” Gadu-Gadu także na to pozwala. Ale gdy próbowałem nawiązać kontakt z kimś obcym, wielu z nich było zdziwionych, że odzywam się ot tak, bez powodu. Kiedyś nie do pomyślenia.
Czaty
Być może nie rozmawiamy z obcymi, bo… nie mamy gdzie. Kiedyś internetowych przyjaciół znajdowało się na forach tematycznych i czatach. Jasne, te wciąż istnieją - niektóre mają się nawet całkiem nieźle, o czym sam się przekonałem - ale nie znam już nikogo, kto otwarcie mówiłby, że siedzi na czacie. Bo i po co?
Forum internetowe
Podobnie jest z forami internetowymi. Sam wciąż zaglądam na fora kibiców, ale na pozostałe nie mam już po co. Na przykład forum ulubionego zespołu kiedyś było jedynym źródłem informacji o koncertach, szansą na wymianę opinii o nowej płycie i tym podobnych rzeczach. Dziś podyskutować można na Facebooku, tam są wszystkie aktualności, a większe opinie pojawiają się na blogach. W moim przypadku fora internetowe wyparły media społecznościowe. I podejrzewam, że nie jestem wyjątkiem - fora, na których spędzałem kilka lat temu dużo czasu, dziś świecą pustkami.
I jest jeden szczególny powód, przez który cieszę się, że tak się stało. Moderatorzy. Rozumiałem, że musieli dbać o porządek. Przypomnijcie jednak sobie, co się działo, gdy ktoś nieświadomy zapytał o błahy temat, oczywisty dla forumowych wyjadaczy. “Wątek wałkowany wielokrotnie, zamykam”.
I te belki “Jestem fanem Legii Warszawa”, “Piszę poprawnie po polsku”, “Fan KSU”. Brrr, okropność!
Dzwonki telefoniczne
Dziś z tej mody niewiele zostało - nadal można usłyszeć, że czyjś dzwonek to znana piosenka, najczęściej disco polo. Ale jadąc tramwajem znacznie częściej słyszę standardowe melodie, tak jakby nikomu nie chciało się ich zmieniać. A kiedyś? Kiedyś niemal każdy nie odbierał połączeń od razu, bo chciał, żeby utwór leciał jak najdłużej. Na dodatek często był to dzwonek, za który się zapłaciło! Pamiętam reklamy w gazetach, w których prezentowano najmodniejsze dzwonki i tapety. Wystarczyło wysłać SMS i ściągało się obrazki lub melodie. Dziś nie do pomyślenia - bo i po co kupować, po co ustawiać na dzwonek, skoro na Spotify mamy tyle piosenek, że jeśli zechcemy, to od razu je sobie posłuchamy.
Przesyłanie plików przez podczerwień
Z dzwonkami wiążę się jeszcze jedno “wspomnienie”. Niektórzy podchodzą do tego nawet nostalgicznie, tworząc zabawne memy. Nie da się jednak ukryć, że przesyłanie plików przez podczerwień czy później bluetooth było niewygodne, uciążliwe i niezbyt szybkie. Kolega miał fajny dzwonek albo ładną tapetę? Kładło się telefony obok siebie i czekało, aż plik się prześle. Czekało, czekało i czekało. Jakie to szczęście, że takich problemów już nie mamy!
Z czego będziemy śmiać się za dziesięć lat?
Podejrzewam, że za czasów kafejek internetowych nie wyobrażaliśmy sobie, że szybki internet będziemy mieć w telefonie. Ściągając dzwonek nie marzyliśmy o tym, że w kieszeni będziemy mieć dostęp do dyskografii dowolnego artysty na świecie (no dobra, prawie każdego). Może więc za dziesięć lat będziemy śmiać się z naszych dzisiejszych zwyczajów? Z facebookowych grup, z banowania na Twitterze, z internetowych oszustw czy nierozgarniętych botów.