Wolność kocham i rozumiem, czyli do kogo należy Kosmos?

Wolność kocham i rozumiem, czyli do kogo należy Kosmos?22.05.2017 15:44
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons - Uznanie Autorstwa CC BY

21 lipca 1969 roku cały świat z zapartym tchem obserwował, jak Neil Armstrong wykonuje na Księżycu legendarny, mały krok dla człowieka, ale wielki skok dla ludzkości. Niewielu zdawało sobie sprawę, że Neil właśnie dokonuje przestępstwa: narusza własność i dokonuje wtargnięcia na prywatny teren. A chwilę później kradnie, pobierając próbki księżycowego gruntu. Bo – o czym mało kto wówczas wiedział – Księżyc od dawna miał swoich właścicieli.

Do kogo należy Kosmos?

Apogeum kosmicznego wyścigu przypadło na drugą połowę lat 60., gdy – nie szczędząc kosztów - zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie intensywnie pracowali nad załogową misją na Księżyc. Doskonale wiemy, jak to się skończyło: lepszych Niemców zagarnęli po II wojnie Amerykanie, dzięki czemu w lutym 1969 rosyjska rakieta N1 efektownie eksplodowała po raz pierwszy (w późniejszych latach miała eksplodować jeszcze kilka razy).

Parę miesięcy później załoga Apollo 11 miała okazję mówić o małym kroku człowieka i wbijać w księżycowy regolit proporczyk z gwieździstym sztandarem.

Co istotne, choć gest ten przywodzi na myśl symbolikę związaną z czasem wielkich odkryć geograficznych, to jego wymowa była zupełnie inna. Wszystko za sprawą zawartego w 1967 roku międzynarodowego porozumienia – Traktatu o przestrzeni kosmicznej.

Źródło zdjęć: © gadzetomania.pl
Źródło zdjęć: © gadzetomania.pl

Kosmos jak Antarktyda

Ustalono w nim, że Kosmos to, mniej więcej, trochę większa Antarktyda. W śniegi wyprawiać może się każdy, kto ma dość odwagi i ciepłe kalesony, ale z wbijania flagi w lodowiec nic szczególnego nie wynika. Kontrolę nad całym obszarem sprawuje bowiem społeczność międzynarodowa, a Antarktyda z przyległościami jest wspólna, niezawłaszczalna i wolna od wykorzystania do celów militarnych.

Ta sama zasada dotyczyła misji Apollo i będzie dotyczyć misji na Marsa czy Europę – ktokolwiek dotrze tam pierwszy, zyska nieśmiertelną sławę kosmicznego pioniera, ale na karierę w stylu rzeźnika Azteków, Hermana Corteza raczej nie powinien liczyć. Choćby wystrzelał wszystkich Marsjan i wybił, jak bohater Dooma, całe zło, jakie zalęgło się na Fobosie, to – przynajmniej w zgodzie z ziemskim prawem - i tak nie założy tam własnego państwa ani nie podporządkuje tych terenów ziemskiej metropolii.

Dlatego właśnie Buzz Aldrin, choć umieścił na Księżycu amerykańską flagę, robił to w imieniu całej ludzkości. Problem polegał na tym, że – przynajmniej zdaniem niektórych – nie miał prawa tego zrobić.

Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons - Uznanie Autorstwa CC BY
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons - Uznanie Autorstwa CC BY

Kopalnie na asteroidach

Kwestia kosmicznej własności staje się jednak coraz bardziej aktualna. Wszystko za sprawą coraz intensywniejszych przymiarek do wypraw międzyplanetarnych i kolonizacji innych planet, czego preludium będzie wyprawa na Marsa.

I choć wszystko da się rozwiązać odpowiednimi, międzynarodowymi porozumieniami, dzięki którym np. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, choć faktycznie międzynarodowa, podlega kontroli amerykańskiej agencji NASA, to sprawy mogą się niebawem mocno skomplikować.

Wynika to z faktu, że coraz realniejsza staje się perspektywa pozyskiwania pozaziemskich surowców. Choć jeszcze w tej chwili wydaje się to dość fantastycznym pomysłem, to w perspektywie kilkudziesięciu lat może stać się realne. Może to oznaczać całkowitą zmianę układu sił – ważne surowce rzadkie na Ziemi bywają powszechne poza nią.

Nic zatem dziwnego, że choćby Japonia – państwo bogate w technologię i wiedzę, ale ubogie w surowce – konsekwentnie rozwija program pobierania próbek z asteroidów. Sektor związany z kosmicznym górnictwem rośnie obecnie w tempie, którego mogłaby się powstydzić bańka internetowa z przełomu wieków, a własne projekty badawcze uruchamiają wszyscy, którzy mogą, nie wyłączając polskiego koncernu KGHM. W takim kontekście nie powinno dziwić, że spory o kosmiczną własność nie są niczym niezwykłym. Co więcej, mają bardzo długą historię.

Źródło zdjęć: © gadzetomania.pl
Źródło zdjęć: © gadzetomania.pl

Kto jest właścicielem Księżyca?

Wszystko za sprawą prostego faktu, że np. Księżyc miał już niejednego właściciela. Pierwszym, o którym wiadomo, że interesowało go zagarnięcie Srebrnego Globu, był bowiem sam Aleksander Macedoński. Dzielny wojownik był jednak praktykiem i doskonale rozumiał, że nasz naturalny satelita jest poza zasięgiem jego hoplitów, rydwanów i reszty zbieraniny, z którą opanował cały znany świat. Dlatego gdy jego mentor, Anaksarchos z Abdery, uświadomił mu rozległość wszechświata, Aleksander miał wpaść w rozpacz spowodowaną świadomością, że nigdy nie zdoła go podbić.

Mniej skrupułów miał pruski władca, Fryderyk Wielki, który szukając odpowiedniej nagrody dla swojego nadwornego lekarza, postanowił nadać mu prawo do Srebrnego Globu. No cóż, równie dobrze mógłby mu obiecać Niderlandy.

W czasach nieco nam bliższych swoje kosmiczne pretensje zgłaszali zazwyczaj różni hochsztaplerzy, którzy wietrząc luki w prawie mieli nadzieję na szybką poprawę losu za sprawą pozaziemskich włości. Sądy wykazywały się jednak rozsądkiem i za każdym razem sprowadzały uzurpatorów – nomen omen – na ziemię. Spotkało to choćby Deana Lindsaya, który w latach 30. usiłował przekonać sąd, że ma prawo do całego Układu Słonecznego z wyłączeniem Ziemi, Księżyca i Saturna.

Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons - Uznanie Autorstwa CC BY
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons - Uznanie Autorstwa CC BY

Handel kosmicznymi działkami

Zaledwie kilka lat temu inny ambitny typ, Sylvio Langvein, walczył przed kanadyjskim sądem o prawo do kolekcjonowania planet, a na początku lat 80. XX wieku Dennis Hope stwierdził, że znalazł w traktacie o przestrzeni kosmiczne lukę, dzięki której stał się posiadaczem jasnej strony Księżyca.

To wystarczyło, by uruchomić Ambasadę Księżycową i rozpocząć lukratywny handel księżycowym gruntem, na który – według samego Hope’a – znalazło się już ponad 3 mln chętnych. Warto zauważyć, że księżyc wyprzedawany jest wyjątkowo tanio, bo po zaledwie 20 dolarów za akr (około 40 arów, nieco ponad 4000 metrów kwadratowych). Księżycowe działki rozdawał również przed laty w Polsce producent napoju Frugo.

Warto zauważyć, że ambicje Deninsa Hope’a sięgają znacznie dalej – jako właściciel Księżyca zdążył już wystawić kosmicznym mocarstwom rachunki za zaśmiecanie przestrzeni kosmicznej.

Co istotne, zwariowane pomysły miewają również niektórzy politycy, jak choćby dwoje amerykańskich kongresmenów (Eddie Bernice Johnson i Donna Edwards – niech ich imiona będą wyśmiewane przez wieki), którzy chcieli zrobić na Księżycu kolejny, amerykański park narodowy.

Źródło zdjęć: © gadzetomania.pl
Źródło zdjęć: © gadzetomania.pl

Celestia – kosmiczne państwo

Wszystkie te pomysły i przedsięwzięcia bledną jednak przy projekcie o nazwie Celestia. To powołana na początku lat 40. tzw. mikronacja. Nazwą tą określa się samozwańcze państwo, które, choć zazwyczaj nie jest uznawane przez społeczność międzynarodową, to – jak choćby słynna Sealandia, Molossia czy Ladonia, tocząca od lat wojnę ze Szwecją, USA i San Marino – bywają tolerowane jako element lokalnego folkloru czy atrakcja turystyczna.

W przypadku Celestii trudno mówić o lokalności, bowiem terytorium tego państwa obejmuje cały Wszechświat. Założyciel Celestii, James Thomas Mangan, protestował z tego powodu przeciwko eksploracji Kosmosu, którą uznaje za wtargnięcie obcych państw na niezależne terytorium, domagając się przy okazji kontroli paszportowej dla astronautów.

Źródło zdjęć: © gadzetomania.pl
Źródło zdjęć: © gadzetomania.pl

Łowcy satelitów i bojowe statki kosmiczne

Zostawmy jednak na boku wszelkich – nawet najbardziej barwnych – ekscentryków, uzurpatorów i zwykłych naciągaczy. Wspominając o wyścigu o kosmiczne zasoby trudno nie odnieść się do kolejnego zagadnienia. Jest nim fakt, że wszelkie umowy są zazwyczaj respektowane tak długo, jak długo umawiające się strony mają możliwość rozliczania partnerów z dotrzymywania ustaleń.

Nic zatem dziwnego, że od dziesięcioleci, choć nieco w cieniu, rozwija się również sektor kosmicznych zbrojeń. Dość wspomnieć, że pierwszy sensowny projekt kosmicznego wahadłowca, od którego wywodzą się wszystkie późniejsze i aktualne konstrukcje, powstał jeszcze w czasie drugiej wojny światowej na niemieckich deskach kreślarskich. Jak nietrudno zgadnąć Silbervogel miał być po prostu kolejnym hitlerowskim bombowcem. Tyle, że latającym bardzo wysoko, bardzo szybko i bardzo daleko.

Źródło zdjęć: © gadzetomania.pl
Źródło zdjęć: © gadzetomania.pl

To dziedzictwo widać w kolejnych projektach, jak amerykański, nigdy niezbudowany wahadłowiec Dynasoar, radziecki wahadłowiec Buran czy najszerzej znane amerykańskie wahadłowce STS. Powstały także maszyny, które miały je zwalczać, jak radziecki kosmiczny myśliwiec MiG-105, którego zarastające trawą resztki wciąż jeszcze można podziwiać w Centralnym Muzeum Sił Lotniczych Federacji Rosyjskiej w Monino.

Powstały również wojskowe statki kosmiczne, jak choćby rosyjski Ałmaz. To właśnie z pokładu Ałmaza-2 przeprowadzono prawdopodobnie pierwsze w historii próbne strzelania z działka(23-milimetrowe działko lotnicze NR-23) w przestrzeni kosmicznej, choć – co warto zauważyć – niektóre źródła zaprzeczają próbom na orbicie twierdząc, że działko znalazło się jedynie w prezentowanej na ziemi makiecie stacji.

Źródło zdjęć: © gadzetomania.pl
Źródło zdjęć: © gadzetomania.pl

Kosmiczny arsenał

Co więcej, gdy Amerykanie przenieśli wyścig zbrojeń na orbitę i rozpoczęli program zbrojeniowy, nazywany – początkowo szyderczo – gwiezdnymi wojnami, Rosjanie odpowiedzieli na niego projektem bojowych stacji kosmicznych Polus, zdolnych do polowania na amerykańskie satelity.

Obecnie każdy z liczących się uczestników kosmicznego wyścigu rozwija własne metody zwalczania obiektów w kosmosie. Arsenał środków jest bogaty. Całkiem niedawno wiele obaw i kontrowersji wzbudził chiński satelita Shiyan-7 (SY-7), który robotycznym ramieniem przechwycił na orbicie innego, miniaturowego satelitę.

Od lat rozwijane są również bardziej konwencjonalne metody –już w latach 80. Amerykanie opracowali antysatelitarną rakietę ASM-135 ASAT, a Rosjanie zaprojektowali swojego MiG-a 31 również w wersji niszczyciela satelitów. W czasach nieco nam bliższych udaną próbę zestrzelenie satelity przeprowadziły także Chiny i – ponownie, tym razem w ramach testu rakiety RIM-161 Standard Missile – Stany Zjednoczone.

Źródło zdjęć: © Sea Forces
Źródło zdjęć: © Sea Forces

Pióro silniejsze od miecza? Oby!

Wyścig po kosmiczne surowce zapowiada się zatem nader ciekawie – z jednej strony pod względem technologicznym, a z drugiej z uwagi na środki, jakimi jego uczestnicy mają zamiar bronić swoich roszczeń daleko poza Ziemią.

Gdy dodamy do tego wizje wielkich kolonizacji, snute choćby przez Stephena Hawkinga czy Elona Muska, przyszłość kosmicznej rywalizacji zapowiada się arcyciekawie – również ze względu na to, jak społeczność międzynarodowa będzie rozwiązywać nieuniknione przy takich okazjach różnice interesów.

Miejmy nadzieję, że każdą z nich uda się rozwiązać w drodze negocjacji, a orbitalne arsenały pozostaną ciekawą, ale nigdy niewykorzystaną metodą argumentacji, do kogo należy kosmiczna własność.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.