Elon Musk czy Mark Zuckerberg. Najwięksi wizjonerzy? On ich przebija

Elon Musk czy Mark Zuckerberg. Najwięksi wizjonerzy? On ich przebija12.04.2019 16:00
Źródło zdjęć: © Wikipedia

Jest Japończykiem koreańskiego pochodzenia, majątku dorobił się na bańce internetowej, a przez jego fundusz venture capital, SoftBank, przepływają miliardy dolarów. Mowa o Masayoshi Son, który pomógł rozwinąć się takim firmom jak Yahoo! czy Uber.

Masayoshi Son to dziś jeden z najpotężniejszych ludzi w Dolinie Krzemowej i najbogatszy obywatel Japonii. Tworzenie swojego imperium Son rozpoczął w czasie, gdy na rynku pojawiły się pierwsze komputery osobiste. Utworzony przez niego SoftBank miał zająć się sprzedażą oprogramowania, jednak już rok po założeniu spółka rozpoczęła równoległą działalność wydawniczą, aby w ciągu kilku następnych lat stać się największym w Japonii dystrybutorem oprogramowania oraz wydawcą prasy komputerowej i organizatorem branżowych targów. W 1994 r. Son wprowadził wycenianą wówczas na 3 mld dolarów spółkę na giełdę, jednak jej prawdziwy rozkwit miał nastąpić wraz z powstaniem tzw. bańki internetowej.

W roku 1995 na giełdach całego świata zapanowała prawdziwa euforia, w której centrum znajdowały się spółki z branży informatycznej. Masayoshi Son, jak każdy dalekowzroczny inwestor, dostrzegł ogromny potencjał rodzącej się branży i bezzwłocznie udał się na zakupy. Mówi się, że w najgorętszym momencie posiadał on 25 proc. internetu. Z tych wszystkich inwestycji najważniejsza była powołana wspólnie z Yahoo! spółka joint venture ze stroną internetową Yahoo! Japan, która szybko stała się najczęściej odwiedzaną domeną w Japonii.

Jeszcze w 2000 r. SoftBank zainwestował 20 mln dolarów w serwis Alibaba. Posunięcie okazało się strzałem w dziesiątkę i pozwoliło spółce przetrwać załamanie rynku. Gdy chińska platforma e-commerce w 2014 roku zadebiutowała na giełdzie, inwestycja zwróciła się nakładem 60 mld dolarów. Niemniej, pęknięcie internetowej bańki z nastaniem nowego milenium dramatycznie uszczupliło wartość SoftBanku.

- Myślałem, że zbankrutuję - przyznał Son, który u szczytu internetowej hossy przez kilka dni był najbogatszym człowiekiem świata. Nie zdążył jeszcze nacieszyć się nowym statusem, kiedy giełdowe wykresy spowiły się czerwienią. Tylko amerykański indeks NASDAQ Composite w ciągu kilku miesięcy spadł z poziomu 5 do 2 tys. punktów.

Jabłka i petrodolary

Dwa lata temu, lecąc nad Zatoką Perską, Masayoshi Son nadawał ostatnie szlify prezentacji poświęconej nowemu funduszowi inwestycyjnemu. Przeglądając dokument, zatrzymał się na slajdzie z proponowanym budżetem. Wynosił on 30 mld dolarów. To około 4 razy więcej niż w przypadku największego dotychczas funduszu venture capital. Dysponowałby on większym majątkiem, niż jakikolwiek fundusz private equity w historii, jednak dla japońskiego biznesmena to wciąż wydawało się zbyt mało. – Życie jest zbyt krótkie, by myśleć w małych kategoriach – miał powiedzieć, zmieniając na slajdzie docelową wartość funduszu na 100 mld dolarów.

Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY | Wikipedia
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY | Wikipedia

Kilka godzin później, na widok astronomicznej kwoty, znajdujący się w gronie potencjalnych inwestorów menadżerowie z państwowego funduszu na Bliskim Wschodzie parsknęli śmiechem. Son kontynuował prezentację, jak gdyby nic się nie stało. I słusznie, bo należący do SoftBank Vision Found zgromadził niebawem prawie 100 mld dolarów, z czego lwia część pochodzi m.in. od Apple, Foxconn, Qualcomm, Public Investment Fund of Saudi Arabia czy rządu Abu Zabi. Spora część pozyskanych pieniędzy, bo aż 65 mld dolarów, powędrowała już do takich start-upów, jak Uber, GM Cruise czy Slack. W rozmowie z Bloomberg Businessweek Son zapowiedział, że planuje gromadzić po 100 mld dolarów co 2–3 lata i inwestować 50 mld rocznie. Dla porównania, według National Venture Capital Association, w 2016 r. wszystkie amerykańskie fundusze venture capital zainwestowały łącznie 75,3 mld dolarów.

– Vision Found odważnie inwestuje w start-upy, charakteryzujące się tym, że w nowatorski sposób rozwiązują realne problemy. Często są to firmy, którym udało się dostrzec potrzebę tam, gdzie inni jej nie widzieli, świadczące znane wszystkim usługi w nowy sposób. Większość z nich łączy jeszcze jedna, znamienna cecha: wykorzystanie sztucznej inteligencji. Dla japońskiego miliardera jest ona niezwykle istotna. Wierzy on, że w przyszłości światem będą zarządzały komputery i poradzą sobie z tym zadaniem dużo lepiej niż ludzie. Każdy projekt, który przybliża nas do tej rzeczywistości, jest dla Masayoshi Son niezwykle istotny – zwraca uwagę Irek Piętowski, konsultant innowacji w firmie DT Makers.

Kiedy po raz pierwszy Son przedstawił swoją wizję przyszłości, prezentacja pękała w szwach od takich perełek, jak wszczepiane do mózgu chipy, klonowane zwierzęta czy ludzie żyjący w intymnych relacjach z robotami. Dla przeciętnego obserwatora świat według twórcy SoftBanku z daleka pachnie ponurą dystopią. Sona to jednak nie zraża. Krytycy zarzucają mu, że patrzy w przyszłość przez różowe okulary. Wszystkie jego dążenia oparte są bowiem na przekonaniu, że roboty uczynią nas szczęśliwszymi i zdrowszymi. Stąd jego zainteresowanie myślącymi maszynami, które graniczy z obsesją. Świadczyć o niej może ostatnia deklaracja multimiliardera, zgodnie z którą planuje on "poświęcić 97% swojego czasu i mózgu na rozwój nauki w obszarze sztucznej inteligencji".

Propozycje nie do odrzucenia

Strategia Vision Found polega na pompowaniu gigantycznych sum w najlepsze start-upy w różnych kategoriach. Nietrudno się domyślić, że do Masayoshi Son start-upowcy ustawiają się jak w kolejce, jak fani Apple po nowego iPhona. Tyle, że zamiast z najnowszym flagowcem spod znaku nadgryzionego jabłka mogą opuścić posiadłość multimiliardera w kalifornijskim miasteczku Woodside z dealem marzeń – przepustką do sławy i luksusu.

Najmniejsze inwestycje Vision Found wynoszą po około 100 mln dolarów, największe liczy się w miliardach. Dla pozostałych inwestorów rozmach, z jakim fundusz SoftBanku finansuje firmy z Doliny Krzemowej, to trudny orzech do zgryzienia. Ciężko im bowiem zgromadzić wystarczający kapitał, by załapać się na najlepsze okazje, a co dopiero – przebić ofertę Sona.

Źródło zdjęć: © flickr.com | Mark Warner
Źródło zdjęć: © flickr.com | Mark Warner

Trudno przebić również jego dalekowzroczność. Podczas gdy firmy prezentują wizje na najbliższe 10 lat, japoński miliarder zapędził się trochę ponad rok 2300. Jego plan zakłada inwestycje w technologie przedłużające i usprawniające życie oraz zwalczające samotność i beznadzieję. W świecie Sona za 300 lat komputery osiągną możliwości ludzkiego mózgu, a ludzie będą żyć po 200 lat, otoczeni przyjaznymi i inteligentnymi maszynami.

– Dobrze jest patrzeć daleko w przyszłość, jednak czasem wizja mocnego lidera, jakim bez wątpienia jest Son, może sprawić, że firma stanie się nieczuła na zachodzące w świecie zmiany. Łatwo zabrnąć na manowce i utracić kontakt z rzeczywistością. W ten sposób upadały rynkowe potęgi. Aby przetrwać 300 lat, trzeba wykazać się nadzwyczajną elastycznością – mówi Irek Piętowski.

O tym, że założycielowi Vision Found nie brak kontaktu z rzeczywistością, świadczy pasmo jego biznesowych sukcesów. Nie brakuje mu również aspiracji, by kreować ją poprzez tendencyjne inwestowanie.

– Nie ma nikogo na naszej planecie, kto byłby w lepszej pozycji, aby oddziaływać na kolejną falę technologii, niż Son. Nie są w niej nawet Jeff Bezos, Mark Zuckerberg czy Elon Musk. Może i mają pieniądze, lecz brakuje im jego kombinacji ambicji, wyobraźni i mocnych nerwów. Sieć firm połączona w Vision Fund, jeśli odniesie sukces, przekształci krytyczne elementy gospodarki – pisze Katrina Brooker na łamach amerykańskiego magazynu Fast Company. – Nie będziemy mogli po prostu wyłączyć wspieranych przez Vision Found usług i technologii tak, jak robimy to z komputerami czy smartfonami. W końcu będą one miały własne umysły i myśli – dodaje z wyczuwalną grozą.

Masayoshi Sonowi nie można odmówić jednego – biznesowego geniuszu, lecz czy zmienił świat na lepsze, ocenią dopiero przyszłe pokolenia, które na własnej skórze doświadczą skutków technologicznej rewolucji, finansowanej z kieszeni najbogatszego człowieka w Japonii.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.