Bomba atomowa Hitlera. Niezwykła broń, która nie zmieniła losu II wojny

Bomba atomowa Hitlera. Niezwykła broń, która nie zmieniła losu II wojny13.10.2018 17:08
Źródło zdjęć: © WP.PL

Atomowy grzyb nad Nowym Jorkiem rośnie w oczach. Załoga niemieckiego bombowca, który przeleciał nad Atlantykiem tylko po to, by zrzucić na amerykańską metropolię śmiercionośny ładunek, składa sobie gratulacje, przyznając w myślach Krzyże Żelazne. Plan fuhrera działa. Niszczycielska moc nowej broni daje nadzieję na odmianę losu i zwycięstwo III Rzeszy.

Ten scenariusz, kreślony wielokrotnie przez różnych fantastów, może wydawać się bardzo przekonujący. Zwłaszcza gdy popkultura weźmie go w swoje tryby, racząc nas choćby serialową adaptacją „Człowieka z wysokiego zamku” czy filmowymi dziełami na miarę „Vaterlandu”. Warto jednak zastanowić się, czy niemiecka Wunderwaffe – cudowna broń – a zwłaszcza bomba atomowa, faktycznie mogła zmienić los II wojny? I czy Niemcy byli w stanie ją wyprodukować?

Łatwiejsza wydaje się odpowiedź na drugie pytanie, bo przecież gdyby mogli, to by wyprodukowali. Problem jest jednak bardziej złożony, o czym świadczą różne, czasem skrajnie odmienne interpretacje badaczy poszukujących odpowiedzi na pytanie, jak blisko wyprodukowania broni jądrowej była III Rzesza.

Dla kogo pracował Heisenberg?

Zacznijmy od kwestii podstawowej, czyli powszechnie znanej historii projektu Virushaus - niemieckich badań nad rozszczepieniem atomu, rozpoczętych jeszcze w 1939 roku i kontynuowanych pod kierunkiem Otto Hahna i Wernera Heisenberga w kolejnych latach. Przebieg prac i ich zaawansowanie są przedmiotem sporu historyków – w świetle dostępnych dokumentów nie ma zgody co do tego, jak blisko, albo raczej jak daleko zbudowania bomby atomowej byli Niemcy.

Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY

Po wojnie Heisenberg utrzymywał, że jego prawdziwym celem było maksymalne spowolnienie i sabotowanie prac. Ten „kombatancki” epizod został zdemaskowany po odkryciu korespondencji Nielsa Bohra – wynikało z niej, że Heisenberg nie tylko nie sabotował prac, ale przewidując zwycięstwo III Rzeszy namawiał innych fizyków do pomocy w opracowaniu niemieckiej bomby atomowej.

Komandosi kontra Norsk Hydro

Niezależnie od tego kres niemieckich nadziei na finał prac położyło zniszczenie zapasów ciężkiej wody. Ta – zdaniem alianckiego wywiadu – była Niemcom niezbędna do prac badawczych nad bronią atomową, a produkowały ją norweskie zakłady Norsk Hydro.

Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY

Nic zatem dziwnego, że alianci podjęli kilka prób zniszczenia fabryki, wysyłając jednostki specjalne i bombowce. Niemcy byli jednak w stanie szybko naprawić zniszczenia i ponownie produkować strategiczny surowiec. Problem w tym, że był on potrzebny w Rzeszy, a nie w Norwegii.

Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY

Gdy Niemcy usiłowali przewieźć z Norwegii bezcenny ładunek 16 ton ciężkiej wody, brytyjskie jednostki specjalne po raz kolejny dowiodły swojej skuteczności. Wraz z lokalnym ruchem oporu posłały na dno jeziora Tinn prom z cysternami, co stało się kanwą brytyjskiego filmu z lat 60. „Bohaterowie Telemarku”. Dopiero po wojnie okazało się, że ilość i jakość będącego w zasięgu Niemców surowca była niewystarczająca do uruchomienia reaktora.

Projekt Manhatan – nowa gałąź przemysłu

W przypadku III Rzeszy był to jeden z wielu prowadzonych równolegle projektów, który – pod względem przeznaczonych zasobów – w żadnym wypadku nie można uznać za priorytetowy. Zupełnie inaczej było w przypadku Amerykanów. Czytając niektóre opracowania opisujące prace prowadzone w pustynnym laboratorium Los Alamos, łatwo przywołać przed oczy obraz jakiegoś zagubionego na odludziu ośrodka, w którym grupa jajogłowych z potarganymi czuprynami prowadzi sobie swoje doświadczenia. Nic bardziej mylnego.

Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY

Amerykański Projekt Manhattan był gigantycznym przedsięwzięciem, wymagającym ogromnych – niedostępnych dla większości państw – zasobów. Ba - Amerykanie celowo dodatkowo zawyżali informacje o kosztach, by zniechęcić inne kraje do uruchamiania własnych programów atomowych. Ikoniczne „pustynne laboratorium” Los Alamos było zbudowanym niemal od zera kilkutysięcznym miastem. Poza nim na terenie całych Stanów Zjednoczonych nad tym samym celem pracowało kilkadziesiąt innych ośrodków. Jednym z nich był np. odpowiedzialny za wzbogacanie uranu ośrodek X w pobliżu Oak Ridge w Tennesee, zajmujący powierzchnię około 250 km kwadratowych.

Los Alamos – najwyższy poziom IQ na kilometr kwadratowy

Dość wspomnieć, że nad Projektem Manhattan pracowało jednocześnie około 130 tys. osób. Przeznaczono na niego ok. 2 mld dol., co dziś stanowiłoby równowartość 30 mld dol. Pod względem zaangażowanych środków „przemysł atomowy” był w tamtym czasie porównywalny z amerykańskim przemysłem motoryzacyjnym. Rozmach, z jakim działały Stany Zjednoczone, podkreśla dodatkowo fakt, że całą tę gałąź przemysłu stworzono od zera w ciągu zaledwie dwóch lat.

Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY

Odrębną kwestią jest wyjątkowa i niemożliwa do uzyskania w innych czasach szansa, jaka pojawiła się za sprawą zajęcia niemal całej Europy przez Niemców. Uciekając przed okupacją, prześladowaniami czy – w przypadku badaczy mających żydowskie korzenie – Holokaustem, do Stanów przybyli najlepsi naukowcy świata.

Prawdopodobnie nigdy wcześniej ani nigdy później nie udało się zebrać w jednym miejscu i skłonić do pracy nad wspólnym celem tak wielkiej liczby najwybitniejszych umysłów, jakimi w danym czasie dysponowała ludzkość. O takich zasobach materiałowych i ludzkich III Rzesza – choć pracowali dla niej utalentowani fizycy - nie mogła nawet marzyć.

Niemieckie testy w ostatnich tygodniach wojny

Niezależnie od tego i od wspomnianych wcześniej kontrowersji dotyczących zaawansowania niemieckiego programu budowy bomby atomowej, niektórzy badacze i popularyzatorzy nauki są skłonni uznać, że III Rzesza była bardzo bliska sukcesu.

Wskazującym na to tropem mają być testy nieznanej broni prowadzone w marcu 1945 roku na poligonie Ohrdruf w Turyngii. Jak przekonuje m.in. Bogusław Wołoszański, według zachowanych relacji przetestowano tam broń o niezwykłej sile, a analiza przedstawiona Stalinowi przez wywiad wojskowy z jakiegoś powodu skłoniła sowieckiego dyktatora do znacznego przyspieszenia operacji, której celem było zdobycie Berlina.

Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY

Podobne relacje, ale z innego miejsca – wyspy Uznam w pobliżu ośrodka badawczego Peenemunde – przekazał włoski dziennikarz Luigi Romersa, który na polecenie Mussoliniego relacjonował niemieckie próby poligonowe. Według jego relacji przed planowaną eksplozją konieczne było ubranie ochronnych kombinezonów.

Ślady takich – mniej lub gorzej udokumentowanych relacji – stały się kanwą kilku książek, których autorzy, jak Rainer Karlsch w „Atomowej bombie Hitlera”, stawiają tezę, że III Rzesza, mimo wszelkich przeciwności, pod sam koniec wojny przetestowała broń atomową. Sceptycy podważają te doniesienia wskazując, że broń o ogromnej sile rażenia faktycznie w Turyngii przetestowano, ale nie były to ładunki jądrowe, lecz paliwowo–powietrzne. W ich przypadku zapłon rozpylonej w powietrzu chmury pyłu albo palnego aerozolu powoduje potężną eksplozję, której siłę – przy większych ładunkach – można porównywać z niewielkimi głowicami jądrowymi.

Co by było, gdyby…?

A zatem: czy gdyby Niemcy faktycznie zdołali opracować broń atomową, byliby w stanie zmienić los II wojny? Zakładając powodzenie programu Virushaus musimy pamiętać, że ewentualny sukces miałby miejsce nie wcześniej niż w drugiej połowie 1944 roku. Czyli już nie tylko po symbolicznym Stalingradzie, ale i po sowieckiej operacji Bagration, która pozbawiła III Rzeszę inicjatywy, wybiła potężną Grupę Armii „Środek” i zmusiła Niemców do desperackiej obrony.

Jeden czy w najlepszym wypadku kilka ładunków jądrowych – bo o masowej produkcji w tamtych realiach nie mogło być mowy – nie byłyby w stanie zmienić strategicznej sytuacji III Rzeszy. Zrzut bomby na jakiś punkt koncentracji radzieckich wojsk mógłby zabić kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, ale trudno przypuszczać, by takie straty mogły zrobić wielkie wrażenie na Stalinie i jego dowódcach, podobnie jak zniszczenie jakiegoś miasta. Tym bardziej, że w przypadku europejskiej zabudowy zniszczenia byłyby daleko mniej spektakularne niż w Hiroszimie czy Nagasaki, zabudowanych lekkimi domami z drewna.

Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY

Z drugiej strony – przy założeniu wczesnego użycia bomby atomowej przeciwko zachodnim aliantom – pewną szansę na sukces dawało zaatakowanie sił inwazyjnych, które w dniu D otworzyły na plażach Normandii tzw. drugi front. Warto jednak pamiętać, że nawet zniszczenie lądujących wojsk na jednej z pięciu plaż raczej nie przekreśliłoby sukcesu największego desantu morskiego w historii świata. Odrębną kwestią jest możliwość zbombardowania sił inwazyjnych – panowanie aliantów w powietrzu i miażdżąca przewaga nad Luftwaffe czyniły taką próbę mało realną. Równie mało prawdopodobne jest użycie rakiet. Prace nad większymi modelami o dużym zasięgu były jeszcze w powijakach, a pierwsze ładunki były zbyt ciężkie, by umieścić je w głowicy przenoszonej przez V-2.

W takim kontekście – choć próby tworzenia alternatywnej historii zawsze obarczone są ryzykiem popełnienia błędu – wydaje się niemal pewne, że niemiecka bomba atomowa, nawet gdyby powstała, nie byłaby w stanie zmienić losów II wojny światowej. W ostatnich miesiącach istnienia III Rzeszy było na to po prostu za późno.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.