Ukraińcy ujawniają istnienie nowej broni. Polski ekspert komentuje
Ukraiński startup Fire Point ujawnił szczegóły dotyczące pocisku manewrującego FP-5 Flamingo o zasięgu 3 tys. km. Jarosław Wolski, ekspert ds. obronności skomentował doniesienia na temat tej broni w serwisie X.
Jarosław Wolski zauważa, że ujawnianie zbyt wielu szczegółów na temat tej broni jest ryzykowne w trakcie trwającego konfliktu. Zwłaszcza że ukraiński reporter agencji AP otrzymał od producenta dostęp do jednej z tajnych fabryk montażowych, co zaowocowało publikacją krótkiego materiału wideo. Wycinki reportażu są rozpowszechniane przez część ukraińskich mediów oraz użytkowników mediów społecznościowych. Zdaniem komentatorów analiza tego nagrania może zostać wykorzystana przez przeciwnika do zlokalizowania zakładu (co zresztą Rosjanie już próbują zrobić).
"Cóż - jak można było się spodziewać - zakład montażu końcowego "flamingów" został już geolokalizowany. Co więcej - nie zweryfikowane na razie ale w weekend RUS (Rosjanie - red.) rzekomo razili inny zakład owe składający. Zatem ujawnienie przedwczoraj to albo szachy 5D SBU (Służby Bezpieczeństwa Ukrainy - red.) albo Himalaje głupoty" - napisał polski ekspert w serwisie X.
Ukraiński pocisk manewrujący
Według ujawnionych informacji Flamingo ma przenosić głowicę bojową o masie przekraczającej tonę. Zasięg pocisku wynosi ok. 3 tys. km, co oznacza, że jest w stanie atakować cele w całej europejskiej części Rosji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dlaczego jest problem z recyklingiem plastiku?
Wolski twierdzi jednak, że pocisk nie jest tak bardzo zaawansowany, chociaż można go uznać za "geniusz improwizacji". "Głowica ma około pół tony a nie tonę. (...) Bardzo dobry zasięg UA konstrukcji został okupiony monstrualnymi wymiarami i drogim i dużym silnikiem z >>Albatrosa<<" - napisał w serwisie X.
Producenci podkreślają, że od koncepcji do pierwszego bojowego użycia tej broni minęło zaledwie dziewięć miesięcy. Iryna Terekh, CEO firmy, podaje, że pocisk jest już w seryjnej produkcji. Obecnie produkuje się ok. 30 pocisków miesięcznie, ale od października planowane jest zwiększenie tej liczby do 200 sztuk.
Różowy pocisk
Nazwa Flamingo wiąże się oryginalnym kolorem prototypowych wersji pocisku. Początkowo miał on jasnoróżową końcówkę z głowicą bojową, co było wewnętrznym żartem odnoszącym się do roli kobiet w produkcji broni.
- Nasze pierwsze pociski były różowe i te wersje przeszły wszystkie testy, ale potem musieliśmy zmienić kolor z powodu wojskowych wymagań dotyczących kamuflażu. Ale kobieta odpowiedzialna za ich produkcję nadal u nas pracuje - powiedziała Terekh.