Najnowsze filmy do ściągnięcia w jakości DVD. Jak to się stało?

Najnowsze filmy do ściągnięcia w jakości DVD. Jak to się stało?

Najnowsze filmy do ściągnięcia w jakości DVD. Jak to się stało?
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos
21.01.2013 13:00, aktualizacja: 23.01.2013 12:02

Niedawno ogłoszono nominacje do nagród Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, lepiej znanych jako Oscary. W jednym z klientów do wymiany plików już dziś dostępne są wszystkie nominowane filmy (w jakości DVD). Przyczyna tego stanu rzeczy jest znana od lat, a producenci nie mogą nic na to poradzić.

Ten rok jest w pewnym sensie przełomowy, jeśli chodzi o pirackie kopie nominowanych filmów. Jeszcze przed galą w 201. roku w sieci można było znaleźć tylko najważniejsze pozycje z oscarowej listy. Dziś, na ponad miesiąc przed galą A.D. 2013, z internetu możemy ściągnąć pełen komplet tegorocznych kandydatów do nagrody. Co więcej - wyciekło także mnóstwo filmów, które były brane pod uwagę przez szacowną komisję, jednak ostatecznie nie otrzymały nominacji.

Już pod koniec zeszłego roku internauci mogli obejrzeć na swoich komputerach "Hobbita", "Lincolna", "Skyfall" czy "Hitchcocka". Tuż przed styczniowymi nominacjami do tego grona dołączyły "Anna Karenina", "Django", "Życie Pi" i wiele innych. Co łączy wszystkie te nielegalne kopie? Podczas oglądania większości z nich, co jakiś czas pojawi się (na dole lub na górze ekranu) napis w języku angielskim informujący, że jest to kopia należąca do danej wytwórni i nie należy jej rozpowszechniać. Drugą cechą wspólną jest fakt, że są to prawdziwe hity, które Akademia brała pod uwagę podczas wyłaniania nominacji. Wszystkie one będą również oznaczone w nazwie pliku skrótem "DVDSCR" lub "SCREENER", czyli po polsku tzw. "kopia promocyjna", którą wysyła się do należących do kapituły danej nagrody krytyków filmowych jeszcze przed premierą filmu. Wniosek może nasunąć się tylko jeden - to sami członkowie Akademii stoją za wyciekami.

Co roku mamy do czynienia z podobną sytuacją, a producenci w zasadzie nie reagują. Powód jest prosty - każdemu z nich zależy na nominacji, która wiąże się z dużym wzrostem popularności filmu na całym świecie. Szczególnie, jeśli nie jest to hollywoodzki przebój, którego zapowiedzi śledzi się na długo przed jego powstaniem. Oprócz wpadki z 200. roku, kiedy to cyfrowy znak wodny spowodował zdemaskowanie i ukaranie 300 tysiącami dolarów grzywny jednej z osób zamieszanych w rozpowszechnianie nielegalnej kopii, w zasadzie nie słychać o konsekwencjach, które mieliby ponosić sprawcy tych przestępczych praktyk. Konsekwencje odczuwają za to wytwórnie, które potencjalnie tracą miliony widzów kinowych i nabywców kopii cyfrowych.

Skoro jednak ich reakcje (oprócz obowiązkowego narzekania) są tak ograniczone, wynika z tego, że jest to sytuacja, w której każdy wygrywa - piraci, ponieważ mogą obejrzeć film przed premierą kinową oraz producenci, ponieważ żadna akcja marketingowa nie wypromuje ich dzieła równie dobrze, jak obecność na oscarowej gali. Pytanie tylko, co zyskują na tym członkowie Akademii, którzy tak gorliwie dzielą się z nami nieswoją twórczością. Może to po prostu głęboka potrzeba ich kinomańskiego serca?

źródło: Jacek Górski, WP.PL

jg/sw/jg

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (75)