Zdradził największy sekret Izraela. Trzy dni później schwytał go Mosad

Zdradził największy sekret Izraela. Trzy dni później schwytał go Mosad28.08.2017 14:57
Źródło zdjęć: © Haaretz

Fizyk jądrowy nie opierał się długo namowom pięknej Cindy - atrakcyjna Amerykanka bez trudu namówiła Mordechaja Vanunu na romantyczną wycieczkę do Rzymu. W jej mieszkaniu czekało trzech agentów Mosadu. Jeszcze tego samego wieczoru oszołomiony narkotykami naukowiec został dostarczony na niepozorny statek, zakotwiczony tuż za granicą włoskich wód terytorialnych. Tak Izrael sprowadzał do ojczyzny najgroźniejszego szpiega w swoich dziejach – zdrajcę, który ujawnił światu izraelski program atomowy.

Gdzie jest uran?

22 listopada 1963 roku Lee Harvey Oswald miał wyjątkowe szczęście. Nie dość, że – będąc mocno przeciętnym strzelcem - w ciągu 6 sekund zdołał 3 razy przeładować, wycelować i strzelić z zawodnej broni do ruchomego celu, to w trafieniu nie przeszkodził mu nawet niewłaściwie zamontowany celownik optyczny.

Nic zatem dziwnego, że niedługo później zwolennicy teorii spiskowych zaczęli podważać oficjalną wersję wydarzeń, przedstawioną przez tzw. komisję Warrena. Jedną z mniej atrakcyjnych dla mediów teorii była ta, łącząca zabójstwo Kennedy'ego ze zdecydowanym sprzeciwem amerykańskiego prezydenta w kwestii przekazania amerykańskiemu sojusznikowi, Izraelowi, broni jądrowej.

Źródło zdjęć: © wikimedia Commons
Źródło zdjęć: © wikimedia Commons

Kilkanaście miesięcy po śmierci Kennedy'ego amerykańska Komisja Energii Atomowej z niemałym zdziwieniem odkryła, że jakimś cudem zginęły co najmniej 93 kilogramy wzbogaconego uranu (mniej ostrożne szacunki mówią nawet o ćwierć tony). Szybkie śledztwo wykazało, że odpowiadała za to dostawca cennego surowca, firma Nuclear Materials and Equipment Corporation (NUMEC), powiązana z działającym w Stanach Zjednoczonych agentem Lakam.

Kto jeszcze pamięta ten sprzęt?

Lakam: niewidzialni agenci

Ojcowie założyciele współczesnego Izraela nie mieli złudzeń: demografia jest nieubłagana. Dla niewielkiego państwa, otoczonego przez kilkadziesiąt razy liczniejszych, a do tego wrogich sąsiadów, każda przegrana wojna oznacza zagładę.

Zdefiniowana w takich warunkach polityka obronna nie dopuszcza poniesienia porażki. Problem polega na tym, że – jak pokazały kolejne dziesięciolecia – każda kolejna wojna jest dla Izraela coraz trudniejsza i pochłania coraz większą liczbę ofiar.

Źródło zdjęć: © Pinterest
Źródło zdjęć: © Pinterest

Nic zatem dziwnego, że już u zarania swojej państwowości Izrael rozpoczął starania o zdobycie nuklearnej polisy ubezpieczeniowej. Miała w tym pomóc supertajna służba Lakam (Biuro Łącznikowe do Spraw Naukowych - Liszka LeKiszrei Mada), stworzona w 1957 roku w jednym celu: dać Izraelowi bombę atomową.

Niemiecka pożyczka

Problem polegał na tym, że państwa, które już taką broń miały, nie kwapiły się z udostępnianiem jej komukolwiek, a zwłaszcza w tak zapalnym rejonie świata, jak Bliski Wschód. Zdecydowane "nie" powiedzieli Izraelowi – mimo wcześniejszej współpracy – nawet sojusznicy, tacy jak Francja czy Stany Zjednoczone. Pomoc nadeszła za to z dość nieoczekiwanej strony.

Najpierw, jeszcze w 1959 roku, pomocną dłoń wyciągnęła Norwegia, która – mimo ostrzeżeń z Ottawy (Kanada prowadziła wówczas własny program jądrowy) zdecydowała się dostarczyć Izraelowi 20 ton ciężkiej wody. Kilka lat później, gdy Amerykanie odkryli problem z NUMEC, Izrael zyskał innego, niespodziewanego sojusznika.

Źródło zdjęć: © Pinterest
Źródło zdjęć: © Pinterest

Hans Rühle - jeden z niemieckich ekspertów zajmujących się bronią jądrową i były wysoki urzędnik w niemieckim ministerstwie obrony w latach 80. XX w, ujawnił kilka lat temu na łamach "Die Welt", że niespodziewanym sojusznikiem okazał się niemiecki kanclerz. Konrad Adenaurer na mocy tajnego porozumienia, zawartego z izraelskim prezydentem, Davidem Ben-Gurionem, zdecydował się sfinansować izraelski program atomowy.

RFN w ramach tzw. "Przyjacielskiego Interesu" (niem. Geschäftsfreund) przekazał wówczas Izraelowi 2 mld marek na "zagospodarowanie pustyni Negew, budowę zakładów tekstylnych i odsalarni wody morskiej" i pożyczył kolejne 5 mld, z których 4 umorzono. Jak po latach stwierdził izraelski premier, a zarazem jeden z głównych twórców programu jądrowego, Szymon Peres: "Niemcy w pewnym sensie dokonały zadośćuczynienia Izraelowi, chroniąc go przed niebezpieczeństwami przyszłości".

Operacja Plumbat - znikający statek z uranem

Pieniądze na budowę niezbędnych instalacji to jednak nie wszystko. Problemem było zdobycie surowców, potrzebnych do budowy bomby. Zajął się tym Lakam, który jednak – przez przypadek – o mało nie zdemaskował całego przedsięwzięcia. Wszystko za sprawą pożaru, który w 1966 roku wybuchł na pokładzie izraelskiego statku "Tsefat", cumującego w Rotterdamie. Kiedy ratujący go strażacy zaczęli zalewać płonący ładunek wodą, ten wszedł z nią w gwałtowną reakcję chemiczną sugerującą, że jest czymś innym, niż zgłoszono służbom celnym. Aferę udało się zatuszować – agent Lakamu, Elijahu Sacharow, przekupił wówczas holenderskich urzędników.

Dwa lata później niemiecka firma Asmara Chemie zamówiła – zgodnie z prawem i pod nadzorem Europejskiej Wspólnoty Energii Atomowej – ładunek 200 ton kongijskiego fluorku uranu, który był składowany w Belgii i miał posłużyć do barwienia tekstyliów i trafić do podwykonawcy – mediolańskiej firmy chemicznej.

W międzyczasie Elijahu Sacharow kupił w Norwegii frachtowiec "Scheersberg A", pływający pod banderą Liberii. Uran został załadowany w belgijskim porcie, statek – zgodnie z planem – wziął kurs na Morze Śródziemne, po czym zamiast dotrzeć do Genui, rozpłynął się w powietrzu. Odnalazł się w Turcji – z pustymi ładowniami. Transport uranu został na pełnym morzu przeładowany na inny statek i dostarczony do Izraela, który tym samym miał już wszystkie elementy układanki: infrastrukturę i surowce, potrzebne do budowy bomby atomowej.

Źródło zdjęć: © Space Imaging
Źródło zdjęć: © Space Imaging

Pustynna układanka

Puzzle to połączono na pustyni Negew, we wzniesionym za niemieckie pieniądze ośrodku Dimona, dzięki zbudowanemu przez Francję reaktorowi i z wykorzystaniem amerykańskiego i kongijskiego uranu, dostarczonego z Belgii.

Dopełnieniem układanki okazała się Republika Południowej Afryki, gdzie w 1978 roku na jednym z poligonów amerykańskie satelity zarejestrowały zjawisko, którego nie potrafiono jednoznacznie sklasyfikować. Według jednych analityków była to jakaś anomalia pogodowa. Według innych – test izraelskiego ładunku jądrowego.

Warto przy tym zaznaczyć, że – zgodnie z konsensusem, wypracowanym przez amerykańskiego sekretarza stanu, Henry'ego Kissingera, Izrael – choć uzyskał atomową polisę bezpieczeństwa – nie mógł używać informacji o broni jądrowej jako formy nacisku, co miało powstrzymać nuklearny wyścig zbrojeń na Bliskim Wschodzie. Stany Zjednoczone oficjalnie nigdy nie zapytały, czy Izrael jest atomowym mocarstwem, a Izrael nigdy oficjalnie o tym nie powiedział.

Źródło zdjęć: © imgur
Źródło zdjęć: © imgur

Koniec sekretu: Mordechaj Vanunu robi zdjęcia

Sytuacja ta zmieniła się w 1986 roku, kiedy to zatrudniony wcześniej w ośrodku Dimona fizyk jądrowy, Mordechaj Vanunu, zdecydował się sfotografować pilnie strzeżone wnętrze kompleksu. Fotografie, wraz z dokładnym opisem prowadzonych w nim badań, trafiły niebawem do redakcji brytyjskiej bulwarówki "Sunday Times". Artykuł zawierał m.in. informacje o rocznej produkcji materiałów rozszczepialnych, sięgającej 40 kilogramów, a także o izraelskim arsenale jądrowym, szacowanym na 100 do 200 głowic.

Sprawca nieprawdopodobnego skandalu dyplomatycznego i przetasowania na geostrategicznej mapie świata nie miał jednak okazji przeczytać artykułu. Zanim gazeta trafiła do sprzedaży, Mordechaj Vanunu był już – po niefortunnym spotkaniu z agentką "Cindy" - w drodze do Izraela.

Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY

Wbrew naciskom tajnych służb, gotowych zabić naukowca, politycy nie zgodzili się na egzekucję własnego obywatela. Mordechaj Vanunu został osądzony i skazany na 18 lat więzienia. Przez część wyroku był przetrzymywany w całkowitym odosobnieniu, w celi ze stale włączonym światłem. Wyszedł na wolność w 2004 roku, by trzy lata później ponownie zostać skazanym za złamanie warunków zwolnienia.

Wymieniany jako kandydat do pokojowego Nobla, z wyprzedzeniem zastrzegł, że odmówi przyjęcia nagrody, wśród laureatów której znalazł się również jeden z głównych architektów izraelskiego programu jądrowego, Szymon Peres.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.