Pierwszy SUV Skody jest nie tylko piękny, ale i naszpikowany nowoczesną technologią. Maciej Pertyński udowadnia w najnowszym numerze magazynu Stuff, że VisionS to spojrzenie w przyszłość motoryzacji.
Choć genewski salon samo¬chodowy 201. był generalnie ciekawy i pełen prezen¬tacji zasługujących na entuzja-styczny opis, jednym z najbar¬dziej wyróżniających się stoisk była Skoda, która zaprezentowała bezdyskusyjną gwiazdę wśród aut koncepcyjnych: model Vi¬sionS. Jest to – mówiąc w naj¬większym skrócie – duży SUV.
To hybryda, a jakże. Pod maską zaryczy silnik spalinowy 1.4 TSI, a wesprą go dwa silniki elektryczne, z całego układu kierowca wyciśnie 22. KM czystej mocy. Korzystając wyłącznie z napędu elektrycznego Vision S pokona 50 km, a we współpracy z silnikiem spalinowym przejedziemy bez tankowania nawet 1000 km. Jeszcze lepiej prezentuje się wnętrze auta.
Piękno futurystycznego wykończenia to jedno, na prawdziwe uznanie zasługuje futurystyczna technologia. Niegdyś szczytem luksusu był mały ekran montowany za zagłówkiem, dziś VisionS ma takich ekranów aż pięć. Każdy z pasażerów ma dostęp do prywatnego centrum multimediów, wystarczy tylko założyć słuchawki, by urządzić sobie prywatny seans filmowy.
Skoda skupia się nie tylko na potrzebach pasażerów, to auto wykorzysta wszystkie technologiczne sztuczki, żeby ułatwić i uprzyjemnić prowadzenie. Jest jak nowoczesny zegarek, który synchronizuje się z użytkownikiem za pośrednictwem smartfona: monitoruje puls, temperaturę ciała oraz kondycję fizyczną i zapamiętuje preferencje, aby zapewnić ci bezpieczną i komfortową podróż.
VisionS nie tylko automatycznie zaparkuje w zatłoczonym mieście, wykryje także korki i pokaże, jak je ominąć. Ponadto porozumie się z twoim telefonem i wykorzysta go jako cyfrowy klucz autoryzacyjny, a gdy wjedziesz na podjazd, automatycznie otworzy bramę do garażu. Wszystkie funkcje obsłużysz przy pomocy komend głosowych w myśl głównej zasady, która przyświecała projektantom Skody –. to auto ma nie tylko dowieźć cię do celu, ma także ułatwić ci życie.
Źródło: Maciej Pertyński/Stuff