USA: Losy rewolucyjnego samolotu wisiały na włosku przez wątpliwości jednego człowieka

USA: Losy rewolucyjnego samolotu wisiały na włosku przez wątpliwości jednego człowieka13.11.2022 12:35
US Air Force F-117 Nighthawk
Źródło zdjęć: © US Air Force | Staff Sgt. DERRICK C. GOODE

Czytelnicy zorientowani w historii amerykańskiego przemysłu lotniczego z pewnością znają nazwisko w tytule. Tym zaś, którzy Kelly’ego Johnsona nie kojarzą, trzeba na wstępie wytłumaczyć, dlaczego akurat jego zdanie na temat F-117 było takie ważne.

Otóż Kelly Johnson jeszcze przed czterdziestką (a urodził się w roku 1910) dołączył do grona legendarnych konstruktorów lotniczych dzięki pracom przy samolotach z rodziny Lockheed Electra, a następnie opracowaniu Lockheeda P-38 Lightninga i pasażerskiego Lockheeda Constellation. To właśnie Johnson stworzył najsłynniejsze samoloty szpiegowskie: U-2 (TR-1) i SR-71. W słynnych obecnie, a wówczas ściśle tajnych lockheedowskich Skunk Works był alfą i omegą. Kiedy w wieku sześćdziesięciu pięciu lat odszedł na emeryturę, nie zerwał oczywiście z przedsiębiorstwem, któremu poświęcił całą karierę. Wciąż regularnie zjawiał się w jego siedzibie w Coronado i dorabiał do emerytury jako konsultant swojego następcy, Bena Richa. Nie trzeba dodawać, że wszyscy pracownicy Lockheeda wciąż liczyli się z jego zdaniem.

Kształt

Początek historii F-117 przypada na kwiecień 1975 roku. Wtedy to do gabinetu Richa – piastującego stanowisko od pół roku – przyszedł trzydziestosześcioletni matematyk Denys Overholser i przedstawił szefowi rewolucyjną koncepcję opartą na pracy moskiewskiego fizyka Piotra Ufimcewa "Metoda fal krawędziowych w fizycznej teorii dyfrakcji". Sowieccy uczeni (choć może raczej: sowieccy politycy) pozwolili na rozprowadzenie odkryć Ufimcewa na arenie międzynarodowej, gdyż nie zdali sobie sprawy z tego, co później zauważył Overholser: że odkrycia Ufimcewa to niemalże gotowa recepta na rewolucję w technice zbrojeniowej. Najważniejsze było to, że Overholser zrozumiał, iż Rosjanin pokazał, jak stworzyć oprogramowanie komputerowe, które dokładnie obliczy skuteczną powierzchnię odbicia dowolnej dwuwymiarowej powierzchni; wystarczyło rozłożyć płatowiec na tysiące małych, trójkątnych kawałków (ówczesne komputery były za słabe, żeby poradzić sobie z krzywiznami) i taką cząstkową metodą uzyskać skuteczną powierzchnię odbicia dla całego samolotu.

Stąd właśnie wynika charakterystyczna, kanciasta sylwetka F-117, bezkompromisowo podporządkowana "skrytości" czy też "ukradkowości" (takie bowiem jest w przybliżeniu znaczenie angielskiego słowa stealth). I właśnie ona, fundament sukcesu konstrukcji, mogła stać się jej gwoździem do trumny. Kiedy Kelly Johnson zobaczył jedne z pierwszych szkiców Have Blue, czyli demonstratora przyszłego F-117, sporządzonych przez Overholsera i Dicka Scherrera, wpadł w szał – i wpadł do gabinetu Bena Richa, aby kopnąć go w tyłek (!) i cisnąć mu pod nogi zmięty szkic, wyzywając go przy tym od najgorszych. A na koniec oznajmił, że maszyna o takim kształcie nigdy nie wzniesie się w powietrze.

Lockheed Have Blue, Źródło zdjęć: © US Air Force
Lockheed Have Blue
Źródło zdjęć: © US Air Force

W pewnym sensie miał rację: sam z siebie płatowiec F-117 nie jest w stanie utrzymać się w powietrzu. Potrzebuje systemu fly-by-wire i komputerów, które na bieżąco korygują ustawienie wszystkich powierzchni sterowych, tak aby zapewnić maszynie stateczność. Wybitny inżynierski umysł Johnsona wyciągnął więc pozornie poprawne wnioski, tyle że z błędnych przesłanek, gdyż nie uwzględnił udziału komputerów (skądinąd zapożyczonych z F-16, maszyny obecnie również produkowanej przez Lockheeda).

Podobne zastrzeżenia wyrażał szef zespołu aerodynamików Lockheeda, Dick Cantrell. Tak jak Johnson uważał on, że koncepcja Overholsera nie nadaje się do latania i że łatwiej byłoby zbudować latający spodek, a jej autora bez ogródek nazywał heretykiem. Cantrell dał się jednak przekonać "heretykowi" w kilkugodzinnej rozmowie, po której przyszedł do biura Richa i oznajmił: "Poddaję się. Jeśli […] ta koncepcja jest jest naprawdę tak rewolucyjna pod względem powierzchni odbicia, jak twierdzi ten dzieciak, nic mnie nie obchodzi, jak ten samolot wygląda. Sprawię, że ten paskudny sukinsyn będzie latał".

Należy zaznaczyć, że sam Ben Rich, choć w późniejszych latach otwarcie krytykował swojego mentora za niepotrzebny upór wykazany w sprawie F-117, zawsze podkreślał, iż postawa Johnsona nie wynikała ze złej woli, zawiści ani jakichkolwiek niskich pobudek. Wręcz przeciwnie. We wspomnieniach opublikowanych pod tytułem "Skunk Works" Rich pisze: "W pewnej mierze sądzę, że Kelly Johnson starał się być opiekuńczy. Nie chciał, żebym ryzykował kompromitującą porażkę na samym początku, forsując bardzo ryzykowny projekt, który z pozoru miał minimalny potencjał długofalowy. Miałem wydać blisko milion dolarów naszych własnych pieniędzy z budżetu badawczo-rozwojowego na ten projekt, a jeśli Kelly miał rację, nic by mi z tego nie przyszło".

Największą wadę F-117 stanowiło to, jak wymagający był w kwestii obsługi naziemnej. Na każdą godzinę lotu potrzebne było sto trzynaście godzin pracy mechaników. Wynikało to wprost z bezkompromisowości projektu, Źródło zdjęć: © US Air Force
Największą wadę F-117 stanowiło to, jak wymagający był w kwestii obsługi naziemnej. Na każdą godzinę lotu potrzebne było sto trzynaście godzin pracy mechaników. Wynikało to wprost z bezkompromisowości projektu
Źródło zdjęć: © US Air Force

Pilot

Zaskakujące może być to, że w połowie lat siedemdziesiątych Kelly Johnson powtarzał błąd popełniony niemal dwadzieścia lat wcześniej przez Brytyjczyków z ówczesnym ministrem obrony Duncanem Sandysem na czele: był przekonany, że era samolotu załogowego dobiegła końca. Jedyna różnica polegała na tym, że według Sandysa wyprzeć je miała technika rakietowa, tymczasem Johnson widział przyszłość w bezpilotowych statkach latających. Jednym z jego ostatnich dzieci był dron szybki i trudno wykrywalny rozpoznawczy D-21, którego kariera operacyjna wprawdzie okazała się krótka (a cieniem na niej położył się tragiczny wypadek w lipcu 1966 roku), ale wykazał – przynajmniej czysto teoretycznie – że ta koncepcja nie jest ślepą uliczką. Johnson chciał, aby Rich zaproponował zmodyfikowanego D-21 amerykańskim wojskom lotniczym w roli maszyny uderzeniowej zdolnej do głębokiej penetracji nieprzyjacielskiej przestrzeni powietrznej.

Taki właśnie był drugi powód sprzeciwu Kelly’ego Johnsona wobec programu Have Blue: był przekonany, że próbując stworzyć supernowoczesny samolot załogowy, Lockheed będzie w istocie obwarowywał się na pozycjach należących już do przeszłości. Nie wierzył także, iż samolot ten będzie trudniej wykrywalny niż znacznie odeń mniejszy D-21. Najprawdopodobniej nie był w stanie zrozumieć, z jak wielką rewolucją miały wówczas do czynienia Skunk Works. Założył się więc z Richem o ćwierć dolara – takie zakłady od wielu lat były jego metodą dydaktyczną, wpajał w ten sposób młodszym kolegom swoją wiedzę – że stary D-21 będzie miał mniejszą skuteczną powierzchnię odbicia niż "Beznadziejny Diament" (jak go wówczas nazywano) autorstwa Overholsera.

14 września 1975 roku przeprowadzono próbę generalną. W komorze testowej umieszczono obok siebie drewniany model "Diamentu" i drewniany model D-21. Wynik prób dokładnie zgadzał się z wyliczeniami Overholsera: skuteczna powierzchnia odbicia drona okazała się… tysiąc razy większa. Po raz pierwszy w życiu Ben Rich wygrał dwadzieścia pięć centów od Kelly’ego Johnsona.

Dopiero wtedy legendarny inżynier zaczął się powoli przekonywać do tej koncepcji i dopiero wtedy dał się przekonać o wykazanym przez Ufimcewa znaczeniu kształtu płatowca (nie zaś jego rozmiarów) dla wykrywalności. Czy uwierzył w cały program rozpoczęty przez Richa i Overholsera? Prawdopodobnie nastąpiło to dopiero, kiedy zobaczył wyniki prób w locie rzeczywistego samolotu – czyli gdzieś we wczesnych latach osiemdziesiątych. Niemniej jednak od owego wrześniowego dnia przestał być jego jawnym wrogiem.

Zakończenie

Należy podkreślić, że Kelly Johnson nie był najzacieklejszym wrogiem przyszłego F-117. Był jednak zdecydowanie wrogiem najgroźniejszym. Mimo że nigdy nie próbował podkopywać programu ani pozycji Bena Richa, nie ukrywał, że nie wierzy w ten projekt. A w przypadku człowieka tak poważanego i tak wpływowego – zwłaszcza że otwarcie zgadzało się z nim wielu nadal pracujących w Lockheedzie inżynierów, którzy od niego uczyli się fachu i przepracowali wiele lat pod jego kierunkiem – nawet prosta niewiara mogła skłonić władne osoby do podjęcia decyzji o zakończeniu prac. Szefostwo Lockheeda, zmagające się wówczas z problemami finansowymi w następstwie skandali korupcyjnych, chętnie zaoszczędziłoby dolary wydawane na tak nowatorski i niepewny program. Łatwo sobie wyobrazić te słowa: "Słuchaj, Ben. Jak wiesz, Kelly nie wierzy w twój projekt. My się na tym aż tak bardzo nie znamy, a on na pewno ma ważne powody. Zamykamy".

A na sam koniec warto dodać, że po rozpadzie Związku Sowieckiego Piotr Ufimcew wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i podjął tam pracę naukową. Gdy dowiedział się od Amerykanów o roli, jaką odegrały jego odkrycia, nie był ani trochę zaskoczony.

Łukasz Golowanow, dziennikarz konflikty.pl

Bibliografia

Ben R. Rich, Leo Janos, Skunk Works: A Personal Memoir of My Years at Lockheed. Warner Books, 1994.

Bill Sweetman, Unconventional Weapon. airspacemag.com, dostęp: 30 października 2015.

F-117 Nighthawk. lockheedmartin.com, dostęp: 30 października 2015.

Zdjęcie tytułowe: US Air Force / Staff Sgt. D.C. Goode

Źródło artykułu:konflikty.pl
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.