Tak się bawią komandosi GROM-u

Tak się bawią komandosi GROM-u19.09.2019 10:53
Źródło zdjęć: © PAP | Artur Reszko

- Dobra, idę do kogoś postrzelać – mówi gromowiec i chwyta za karabin. Spokojnie, tego dnia nikt nie zginie. To GROM Challenge. Musi być naturalnie.

Oto #HIT2019. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

Na początku września każdego roku na poligonie w Czerwonym Borze ma miejsce niezwykle wydarzenie - GROM Challenge. Dla około 300 uczestników to ciężki marszobieg z przeszkodami i wyzwaniami. Do pokonania jest ok. 25 kilometrów.

Dla kilkudziesięciu byłych operatorów GROM-u, to szansa na spotkanie starych kumpli, z którymi prawie 30 lat temu tworzyli najbardziej elitarną jednostkę wojskową w Polsce.

Wyrzucanie pieniędzy w błoto

Ośrodek szkolenia poligonowego w Czerwonym Borze, to "prywatny" poligon byłych gromowców, którzy założyli GROM Group. To firma, która prawdopodobnie może pochwalić się największym łącznym doświadczeniem. Jej członkowie tworzyli jednostkę Grom razem z jej założycielem, generałem Sławomirem Petelickim.

- Przez pierwsze 12 lat ani jednego dnia nie spędziłem na chorobowym, ani na urlopie – mówi mi "Cichociemny 66", były komandos, który w GROM-ie był od pierwszego dnia, a teraz chce pozostać anonimowy. – Mieliśmy tak intensywne szkolenie i na takim poziomie, że nikt z nas nie chciał przegapić nawet godziny. Non stop byliśmy w trasie. Jak nie w Stanach Zjednoczonych na szkoleniu z Rangersami albo Sealsami, to w Wielkiej Brytanii z SAS-em.

"Cichociemny 66" chwali się, że pomimo 54 lat na karku i siwych włosów, w każdej chwili może wrócić do służby wojskowej, jeśli tylko zostanie powołany. Mówi też, że nie jest w tej postawie osamotniony, i że większość byłych gromowców bez wahania wróciłaby do wojska, gdyby sytuacja tego wymagała. Gdyby złożyć z nich pojedynczy pododdział, to mógłby to być najbardziej doświadczony pododdział w Wojsku Polskim.

Na razie jednak nikt ich do wojska nie ściąga z powrotem. Odsłużyli swoje i w wieku 45 lat przeszli na emeryturę. W kwiecie wieku, wysportowani lepiej niż niejeden 30-latek, z wartym kilka milionów złotych szkoleniem na koncie i z wiedzą i doświadczeniem, jakich nie da się kupić.

- To jest wyrzucanie pieniędzy w błoto – mówi mi jeden z ex-gromowców, który z kumplami obstawia punkt na żwirowni.

"Zabawa" na "K2"

Żwirownia to co roku obowiązkowy punkt na trasie GROM Challenge. Uczestnik wyzwania, którego zespół zajął ostatecznie trzecie miejsce, powiedział mi na mecie, że żwirownia była najgorsza. To około 5 zejść i podejść po stromym i sypkim piachu. Największy korek robi się przed "K2" stromym szczytem, z którego obsypuje się piach.

- Mogą panowie tak od rana nie napier…!? – krzyczy jeden z uczestników, gdy instruktorzy rzucają granatami dymnymi i strzelają z karabinów, żeby dodać żwirowni jeszcze więcej "uroku".

- O, humory jeszcze dopisują – mówi jeden z instruktorów. – Już niedługo, nawet jednej czwartej jeszcze nie przeszli.

Humory dopisują też byłym gromowcom.

- Ty, zobacz jakie mam paluchy popalone od tych ślepaków – mówi jeden z nich, pokazując przypalony kciuk.

- No wiem, ja też – odpowiada drugi, podnosząc do góry palec.

- Od czego to? – pytam. – Przecież kciuk leży na rękojeści karabinu niezależnie od tego, czy się strzela z ostrej czy ze ślepaków.

- To nie są ślepaki – odpowiada mi instruktor, i pokazuje nabój z pomalowanym na biało czubkiem. – To naboje do granatów nasadkowych. Walą tak, że osłona komory zamkowej odskakuje i muszę ją przytrzymywać. Dobra, idę do kogoś postrzelać.

Rozlega się huk, który słyszałem już od pół godziny. Teraz stoję 5 metrów od jego źródła. Po trzech strzałach z karabinu spada pokrywa komory zamkowej.
- Zdejmij ją całkiem – krzyczy do ex-gromowca kolega, który odpala właśnie racę dymną.

- Nie, bo się upier… – odpowiada mu pierwszy.

Wracamy do rozmowy o pieniądzach wyrzucanych w błoto, którą przerwała nam seria z karabinu nabojami do granatów nasadkowych.

- To pieniądze wyrzucane w błoto, ale na całym świecie tak jest. W jednostkach specjalnych emerytura przychodzi wcześniej, bo szybko zbierają się dodatkowe lata, za udział w misjach wojennych, za służbę w jednostkach specjalnych itp. I nagle facet w wieku 45 lat musi radzić sobie sam w nowym świecie. Nie każdy daje radę. Jeśli przez kilkanaście żyje się bez przerwy na wysokiej adrenalinie, to nie tak łatwo zejść na ziemię. Jedni sobie poradzą, a inni będą szukać pomocy w butelce. Jeszcze inni będą wykorzystywać wiedzę i umiejętności po tej złej stronie.

- To znaczy? Black Water i inne firmy typu private army?

- Nie. Bandyterka. Przestępcy też szukają ludzi z naszym doświadczeniem. A Black Water to wręcz normalna robota – instruktorzy odpalają ostatnie race i wystrzeliwują ostatnie serie. – Dobra panowie, zbieramy się.

Przyjaźnie na całe życie

Dla byłych komandosów impreza GROM Challenge, to jedna z najważniejszych w roku. Tu mogą spotkać się z kumplami z dawnych lat, powspominać, oddać honor poległym kolegom i zrobić coś dla innych.

- Na tę imprezę czeka się cały rok – opowiada mi Szopa, który był w pierwszej setce gromowców, a teraz stoi na pierwszej przeszkodzie biegu GROM Challenge – linie do holowania czołgu, którą trzeba przenieść tak, aby nie dotknęła ziemi.

- Napręż, napręż! – krzyczy do pary, której lina już prawie zahacza o asfalt. – Rysiek! Pokaż im jak naprężyć – krzyczy Szopa do kolegi stojącego z drugiej strony toru i z którym służył przez kilkanaście lat.

- Większość z nas trzyma się razem, odwiedza się i pomaga sobie nawzajem – opowiada Szopa o byłych żołnierzach Gromu. – A co roku przed świętem jednostki, 13 czerwca, wyjeżdżamy w Polskę na motocyklach odwiedzić groby kolegów, którzy zginęli. Przyjaźnie z GROM są na całe życie.

Wśród instruktorów na GROM Challenge są też młodsi żołnierze. Dwóch z nich stoi przy punkcie na mostku. Możliwe, że nadal służą, albo dopiero niedawno przeszli na emeryturę. Nie chcą, żeby robić im zdjęcia. Na pytania odpowiadają raczej niechętnie. Ich punkt to mostek, pod którym przez betonową rurę płynie strumyk. Strumykiem - od około dwóch kilometrów - idą uczestnicy biegu. Gdy dojdą do mostka, muszą przejść rurą, w której jest około 10 cm wolnej przestrzeni bez wody.

- Sekcja nurkowa zadba o bezpieczeństwo – zapewnia Naval, szef GROM Challenge który akurat przyjechał na punkt z mostkiem.

- A mają PADI? – pytam Navala o to, czy instruktorzy mają najprostszy do zdobycia cywilny certyfikat nurkowy?

- A nie wiem, mogą nie mieć. Ja po kursie płetwonurka bojowego musiałem jeszcze PADI zrobić, żeby móc sprzęt wypożyczać – śmieje się Naval. - Miałem wtedy ponad 40 godzin pod wodą na koncie, a musiałem uczyć się podstaw.

Po mostku na uczestników biegu czekają kolejne dwa kilometry marszu strumykiem. Później kilkanaście kilometrów zwykłą drogą, strzelnica (GROM Challenge to jedyny bieg terenowy, podczas którego uczestnicy strzelają z ostrej amunicji), kolejne kilometry marszu i "ścieżka zdrowia" na finiszu.

Młodych zwijam w trąbkę

Marsz kończy się tam, gdzie zaczął, pod wieżą obserwacyjną z wymalowanymi komandosami na ścianie.

Wokół ci sami komandosi, ale na żywo. Trochę starsi, ale cały czas pełni życia. Wśród nich "Cichociemny 66", z którym jeszcze chwilę udaje mi się porozmawiać, zanim nie wezwą go obowiązki.

Znów opowiada mi o jego trochę romantycznym obrazie komandosów, którzy radzą sobie zawsze, niezależnie od sytuacji i wyzwań, nawet gdy zrzucą już mundur. Przeczy to temu, co powiedział mi instruktor przy żwirowni. O alkoholikach, którzy nie radzą sobie bez codziennej dawki adrenaliny i tych, którzy swoimi umiejętnościami zarabiają na życie w świecie przestępczym.

- Grom, to nie było zwykłe wojsko, gdzie żołnierzowi trzeba codziennie powiedzieć, co ma robić – mówi cichociemny 66. – W Gromie inicjatywa szła od dołu. Każdy mógł przyjść do dowódcy i przedstawić mu swoje pomysły. A dowództwo wiedziało, że nie trzeba żołnierzowi mówić, że ma zawiązać buty, bo każdy wiedział sam, co ma robić. Dlatego byli komandosi radzą sobie w cywilu. Każdy z nas cały czas jest aktywny i ćwiczy, żeby być w dobrej formie. Ja sam ćwiczę sztuki walki każdego dnia.

- A sparingi z młodszymi też są?

- Są.

- I co? Młodsi dają radę?

- Jest dobrze, ale zwijam ich w trąbkę.

Źródło artykułu:WP magazyn
Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.