Stanisław Lem nie istnieje. Absurdalne donosy wysyłane do... FBI

Stanisław Lem nie istnieje. Absurdalne donosy wysyłane do... FBI19.08.2017 11:29
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY | Wojciech Zemek

Amerykański pisarz science-fiction zarzuca swojemu koledze po fachu zza żelaznej kurtyny, że ten… nie istnieje. I tak naprawdę jego dzieła to komunistyczny spisek. Brzmi jak historia z komedii, tymczasem takie donosy na Stanisława Lema pisał Philip K. Dick, autor książki “Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?”.

Nie ma kogoś takiego jak Stanisław Lem. Jest grupa działająca pod kryptonimem “L.E.M.” w Krakowie, której zadaniem jest infiltracja amerykańskiego gatunku science-fiction. To wszystko komunistyczny spisek - przestrzegał Philip K. Dick w donosach pisanych do FBI w latach 70. XX wieku.

W tamtym czasie uzależniony od narkotyków Dick twierdził również, że trwa Imperium Rzymskie, a on jest chrześcijaninem prześladowanym przez Nerona. Przekonywał, że ma kontakty z pozaziemską sztuczną inteligencją, że z nieba spogląda na niego wielka twarz albo że neonaziści zmuszają go do umieszczania zakodowanych wiadomości w powieściach.

“Dla Lema nie miało to większego znaczenia” - pisał o donosach Dicka Wojciech Orliński, autor biografii polskiego pisarza “Stanisław Lem. Życie nie z tej ziemi”. “Z uzależnienia Dicka Lem dobrze zdawał sobie sprawę. Odnosił się do tego z lekarską tolerancją, bo dla lekarza narkomania to nie grzech, tylko choroba” - czytamy w biografii.

Nawet jeśli Lem miał ważniejsze sprawy na głowie, to zastanawiające jest, dlaczego właśnie polski pisarz stał się ofiarą donosów i skąd te absurdalne podejrzenia. Odpowiedź wydaje się oczywista: Lem był znanym pisarzem SF, a swoje zrobiły narkotyki. Sprawa jest jednak nieco bardziej skomplikowana.

Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Stanisław Lem chciał wydać powieść Dicka w swojej serii “Stanisław Lem poleca”. Wprawdzie o jego dziełach i ogólnie gatunku SF (dotyczyło to nawet własnych książek!) nie miał dobrego zdania, ale spodobał mu się “Ubik”, którego chciał wypuścić na rynek. Nie było to jednak takie łatwe, mimo że za sprawą austriackiego fana skontaktował się z Dickiem i uzgodnił warunki.

“Był tylko jeden problem: Wydawnictwo Literackie nie mogło płacić autorom w dewizach. Prawo do tego miały tylko trzy wydawnictwa: PWN, PIW i Czytelnik. Nie zostało to zapisane w żadnej ustawie ani rozporządzeniu, po prostu wynikało z czegoś, co w PRL było ważniejsze od konstytucji i kodeksów: biurokratycznej inercji. Zawsze tak było, więc gdyby nagle Wydawnictwo Literackie spróbowało naruszyć ten system, przydział walut odebrano by komuś innemu. Ten ktoś zemściłby się oczywiście przy pierwszej okazji, więc nikt nie był zainteresowany zmienianiem tych zasad” - czytamy w “Stanisław Lem. Życie nie z tej ziemi”.

Żeby więc Dick mógł odebrać swoje wynagrodzenie, musiałby zgodzić się na wypłatę w złotówkach. I do Polski przyjechać. I wydać je na miejscu. Amerykański pisarz, który w tym czasie zmagał się uzależnieniem, długami u dilerów czy myślami samobójczymi, taką ofertą zachwycony być nie mógł. Potrzebował pieniędzy “tu i teraz”, na swoje amerykańskie potrzeby. Sprawy się komplikowaly.

“Dick początkowo to rozważał, ale bezskutecznie się dopytywał, ile złotówek mu zostanie po odjęciu kosztów podróży – i ile to będzie na dolary. Na takie pytanie nikt mu nie mógł odpowiedzieć (...) Dick nie umiał tego zrozumieć i nie wierzył w te wyjaśnienia” - pisze Orliński.

Cóż, trudno mu się dziwić. Nawet bez narkotyków niełatwo zrozumieć logikę dawnego systemu, a jeżeli dodamy do tego używki, to rzeczywiście może wyjść wielki, komunistyczny spisek.

Źródło zdjęć: © Wikipedia
Źródło zdjęć: © Wikipedia

Choć Lem miał ważniejsze sprawy na głowie niż absurdalne donosy kolegi po fachu, to jednak wielka wyobraźnia Dicka karmiona narkotykami wyrządziła mu kilka krzywd. W 1976 roku odebrano mu honorowe członkostwo w SFWA (Amerykańskim Stowarzyszeniu Pisarzy Science Fiction i Fantasy), przyznane zaledwie trzy lata wcześniej, właśnie w związku ze złą opinią, którą wystawiał mu Dick. Amerykański pisarz dodawał również, że Lem go okradł.

Kłamstwo było tym bardziej nieprzyjemne, bo w tym czasie autor ksiązki “Solaris” chciał w swojej serii wydawać innych pisarzy, z którymi także negocjował. W wypuszczeniu niektórych tytułów przeszkadzał ustrój - np. w “Czarnoksiężniku z Archipelagu” Ursuli Le Guin “przeszkodą” był tłumacz, Stanisław Barańczak. Jak wyjaśnić to pisarce, która przez polityczne decyzje jednak pieniędzy nie dostanie, a książka się nie ukaże, gdy w tym czasie Dick rozpowiada o kradzieżach Lema?

Cała historia jest więc śmieszno-smutna. Lem, rzekomo będący komunistycznym spiskiem, tak naprawdę sam na co dzień musiał użerać się z absurdami tego systemu. Polski pisarz chciał żyć spokojnie w domku na wsi, realizując wizję “amerykańskiego snu”. Ale nie mógł, bo żył w złym systemie. Podczas gdy jego amerykański kolega po fachu tonął w nałogu i wszędzie widział złych komunistów...

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.