Miała być kolonia na Marsie. Zbankrutowali. Niektórzy wciąż mają nadzieję

Miała być kolonia na Marsie. Zbankrutowali. Niektórzy wciąż mają nadzieję12.02.2019 12:09
Źródło zdjęć: © Instagram.com | Alexander Ivanec

Mars One miał nie tylko zbudować osiedle na Czerwonej Planecie, ale zrealizować reality show. Dla ziemskiej telewizji. Po latach milczenia media zwiastują wielkie fiasko. Ale Polak, który miał lecieć na Czerwoną Planetę, mówi, że bankructwo wcale nie przekreśla całego projektu.

Wiadomość walnęła jak piorun na niebie - lecimy na Marsa! Ludzkość w końcu dotrze na piekielnie odległą planetę. A do tego polecą nie wykwalifikowanie astronauci z NASA, tylko kilku zwykłych śmiałków, wytypowanych w drodze szeregu konkursów. Szaleństwo. W 2013 roku informacja obiegła media i serwisy społecznościowe, a wiele osób marzyło o tym, żeby zostać szczęśliwcem, który znajdzie się na pokładzie.

Jednocześnie projekt od początku najeżony był pytajnikami i wątpliwościami. Bo nie dość, że to pierwsze takie przedsięwzięcie w historii ludzkości, to jeszcze robione przez prywatną firmę. A wisienką na torcie był cały pomysł z reality show. Szybko pojawiły się też ogólne oskarżenia, że cała akcja to zwykłe oszustwo, a biznesplan i program lotu są pisane palcem po wodzie. Ale ciężko było porzucać tak piękne marzenie.

Maciej Józefowicz, jeden z trzech Polaków, którzy zostali wybrani do kolonizacji Marsa, w rozmowie z WP Tech zdradza, że nie traci nadziei.

- Wierzę, że człowiek prędzej czy później stanie na Marsie, a ta misja, nawet jeśli do tego nie doprowadzi, z pewnością zainspiruje przyszły sukces.

Początki

Mars One to projekt holenderskiego przedsiębiorcy Basa Landsorpa. W 2008 roku założył firmę Ampyx Power, która produkowała wiatraki do farm wiatrowych. Ambicje sięgały jednak dalej i Landsorp założył Mars One. Z czasem podzielił projekt na dwie odnogi: non profit i komercyjną. Pierwsza promowała ideę lotu na Marsa. Ta druga miała zdobywać fundusze przez kontakty z inwestorami oraz ze sprzedaży gadżetów. Komercyjne Mars One Ventures było nawet przez chwilę wyceniane na blisko 100 milionów dolarów.

I nie powinno to dziwić, bo Landsorp stosunkowo szybko pokazał rozbudowany harmonogram, w którym uwzględnił kolejne etapy rozwoju przedsięwzięcia. W 2013 roku rozpoczęła się pierwsza faza selekcji uczestników. W 2017 roku miał rozpocząć się trening, w 2026 wysłano by próbny łazik, a uczestnicy misji opuścili Ziemię w 2031 roku. Spełniono tylko pierwszy punkt. Wówczas o projekcie pisali wszyscy, a z potencjalnymi uczestnikami przeprowadzano wywiady i rozmowy w telewizjach śniadaniowych.

W grudniu 2013 wybrano 1058 kandydatów na "finalistów", którzy mieli polecieć zasiedlić Czerwoną Planetę. Potem wybrano finałową setkę, która dostałby bilet w jedną stronę. W tym gronie znalazło się trzech Polaków. Z jedną z nich, Joanną Karczewską, przeprowadzono wywiad.

- Trzeba było zrobić zestaw podstawowych badań medycznych: wzrok, słuch, EKG itp. Mieszkałam wtedy w Londynie. Poszłam do lokalnej przychodni i mówię: "Potrzebuję zaświadczenia, że mogę lecieć na Marsa". Lekarka usiłowała ukryć zaskoczenie, ale w końcu to Londyn, freaków nie brakuje. (…) Potem była rozmowa kwalifikacyjna z doktorem Norbertem Kraftem, szefem zespołu medycznego Mars One - mówiła "Gazecie Wyborczej" Karczewska.

Problem w tym, że potencjalni uczestniczy pozostali tylko potencjalni. Od tamtego czasu wszystkie informacje, jakie się pojawiały, dotyczyły albo obalania pomysłów Landsorpa, albo kolejnych problemów. Najmniejszym okazał się ten dotyczący reality show. W założeniach widzowie mieli mieć nawet wpływ na to, kto poleci na Marsa, ale konwencja nie została dokładniej opisana. W 2015 roku producent telewizyjny Endemol Shine, z którym Mars One weszło we współpracę, postanowiło rozwiązać umowę. Ale to był dopiero początek.

Problemy

W 2015 roku ukazał się artykuł jednego z finalistów projektu, dr Josepha Roche. Roche postanowił wyłożyć na tacy wszystkie problemy. Według organizatorów na Mars One miało zgłosić się aż 200 tys. kandydatów. Tymczasem osób, które miały ochotę na bilet na Marsa w jedną stronę, miało być tylko 2761.

Od wybrańców próbowano również wyciągnięć fundusze. Kupno produktów sprzedawane przez Mars One (koszulki, plakaty itp.) albo dotacja miały zapewniać przychylne spojrzenie organizatorów. Dalsze informacje kłócą się jednak z tym, co opowiadała Karczewska w wywiadzie. Według Roche'a kolonistów wybierano na podstawie krótkiej, 10-minutowej rozmowy przez Skype.

Z kolei drugi z polskich kandydatów, Maciej Józefowicz, twierdzi, że w jego przypadku nie było zachęcania do kupna gadżetów.

- Co do płacenia za lepsze miejsce: to nie jest prawda, nie musiałem niczego płacić, żeby zostać wybranym do kolejnej rundy - podkreśla Józefowicz.

Gorzej z kwestiami stricte technicznymi. Na stronie MIT, prestiżowej amerykańskiej politechniki, ostrzegano, że przewidywania twórców co do założeń architektonicznych kolonii były nieco nietrafione. Zdaniem zespołu słabym ogniwem całego planu jest założenie, że żywność będzie produkowana przez dostarczone z Ziemi rośliny, a uprawy będą znajdowały się w tych samych pomieszczeniach, co ludzie.

W takiej sytuacji możliwe są dwa warianty rozwoju wypadków. Pierwszy zakłada, że nasycenie powietrza tlenem wzrośnie do poziomu, w którym nieunikniony stanie się pożar. W przypadku usuwania nadmiaru tlenu ciśnienie spadnie do poziomu uniemożliwiającego ludziom życie wewnątrz bazy, co będzie skutkiem pozbywania się wraz z tlenem azotu. Nie wróżyło to zatem dobrze.

Nadzieje

Czy to jednak w jakikolwiek sposób zniechęca fundację? O dziwo nie. W informacji prasowej podkreślono, że bankructwo Mars One Ventures nie wpłynęło na całe Mars One Foundation. Na chwilę obecną podkreślono, że Mars One skupi się teraz na innym sposobie realizacji swojej misji. Plan zakłada wejście we współpracę z instytucjami, które również planują kolonizację Marsa.

Mało tego, Mars One Ventures planuje uruchomienie nowej kampanii marketingowej, w której zawrze różne aspekty zamieszkania na Czerwonej Planecie. Broni zdecydowanie nie zawieszają, bo 6 marca odbędzie się konferencja prasowa, na której ogłoszą dalsze plany.

- Projekt sam w sobie nie zbankrutował. Planem misji na Marsa zajmuje się holenderska fundacja Mars One i ona ma się dobrze - tłumaczy Maciej Józefowicz. - Natomiast tu chodzi o szwajcarską spółkę Mars One Ventures AG, która miała być odnogą komercyjną umożliwiającą zarabianie. Spółka powstała z przekształcenia wcześniejszej spółki zajmującej się zupełnie czym innym i bankructwo to konsekwencja niespłaconych wierzytelności poprzedniej firmy. To oczywiście utrudnia finansowanie, natomiast nie przekreśla całego projektu. To na pewno nie jest dobra informacja dla inwestorów, dlatego mam nadzieję, że sytuacja zostanie szybko rozwiązana Z mojej strony nic się nie zmienia – zaznacza.

Z kolei Łukasz Wilczyński z Europejskiej Fundacji Kosmicznej na projekcie nie pozostawia suchej nitki.

- Mars One nigdy nie miał szans powodzenia. Nie stała za tym żadna firma technologiczna, która miałaby realizację powodzenia takiej misji. Nie było tam też żadnej charyzmatycznej osoby, która mogłaby sobie pozwolić na sfinansowanie takiej inicjatywy - ocenia dla WP Tech. - Był natomiast pomysł, dość kontrowersyjny: podróże w jedną stronę, który od początku był krytykowany.

Misja miała też problem po konfrontacji z badaczami z MIT, którzy zmiażdżyli misję, udowadniając, że nie ma szansy realizacji. Ale z punktu widzenia komunikacyjnego Mars One dokonała czegoś niezwykłego, zauważa Wilczyński

- Wypromowała ideę lotów do Marsa do mainstreamu jeszcze przed Elonem Muskiem. Z science-fiction stała się ona czymś rzeczywistym i wartym szerokiej debaty. Mars One obudziło w ludziach nadzieję. Nie samą misją, ale właśnie ideą. Bo misja była kompletną klapą. Dodatkowo dochodziło do sytuacji, w których można było zaprosić na wykład Landsorpa po uiszczeniu jakiejś opłaty w wysokości kilku tysięcy euro, co również wzbudzało wątpliwości. Nie dziwne, że skończyło się to katastrofą - konkluduje.

Mimo wszystko czuję, że o Mars One jeszcze usłyszymy.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.