Lokalna grupa na Facebooku sprawiła, że przestałem lubić swoją okolicę

Lokalna grupa na Facebooku sprawiła, że przestałem lubić swoją okolicę02.03.2017 16:38
Źródło zdjęć: © flickr.com | Andrey Pivovarov (CC BY 2.0)

Mark Zuckerberg chciałby, by na Facebooku tworzyły się mikrospołeczności, które mogłyby razem działać. Tylko czy organizowanie się w sieci może mieć wpływ na realne życie? Spędziłem trochę czasu w lokalnych, facebookowych grupach i mam spore wątpliwości.

Dzięki lokalnej grupie na Facebooku dowiedziałem się, gdzie w tłusty czwartek nie kupować pączków, bo niektóre osiedlowe piekarnie sprzedawały w święto nieświeże, “wczorajsze” wypieki. Prawdziwi, choć nieznani mi sąsiedzi, wcześniej w internecie zdradzali, gdzie drukować, gdzie kserować, gdzie jest dobry szewc, a w którym miejscu urzęduje dobra krawcowa. Jeśli będę musiał wykonać specjalistyczne badania, to polecanych lekarzy znajdę właśnie na facebookowej grupie mojego osiedla. Jeżeli zobaczę błąkającego się po ulicach psa, to na pewno z pomocą tej grupy odnajdziemy właściciela.

W swoim manifeście „Building Global Community” Zuckerberg pisał, że Facebook ma stać się czymś w rodzaju “zestawu mniejszych wspólnot”. Lokalne społeczności będą gromadzić się na Facebooku i żyć w swoich grupach. To poniekąd już się dzieje, ale Zuckerbergowi zależy na tym, byśmy mogli się jeszcze bardziej wspierać i jednoczyć. Zresztą twórca Facebooka idzie dalej - o czym pisze Maciej Jakubowiak z “Dwutygodnika" - i twierdzi, że “złe samopoczucie (...) może tak naprawdę wynikać z braku przynależności do wspólnot”. A odpowiednie grupy wsparcia znajdziemy rzecz jasna na Facebooku. Mowa tu nie tylko o wspólnych zainteresowaniach, wykonywanej pracy czy "łączącej" chorobie. To bardzo proste - wystarczy wpisać w facebookową wyszukiwarkę nazwę dzielnicy i już jesteśmy w kontakcie z sąsiadami. Co z tego, że w “realu” ich nie znamy, skoro w sieci mogą nam pomóc?

Wielu będzie narzekać na obecne czasy, marudząc, że kiedyś sąsiedzi ze sobą rozmawiali i wspierali się “na żywo”, a dziś muszą robić to na Facebooku. Nawet jeśli coś w tym jest, to ja marudzić nie będę, bo w życiu nie miałbym szans, by poznać ludzi z całego osiedla. A dzięki Facebookowi grupa 300 czy 400 sąsiadów mówi mi, co w naszej okolicy warte jest polecenia, jeśli czegoś potrzebuję.

Wystarczy zapytać na grupie i zaraz dostanę mnóstwo odpowiedzi. Nie muszę pukać od drzwi do drzwi, by dowiedzieć się, gdzie kupię smaczne i zdrowe pieczywo. Tym bardziej że byłoby to dziwne, gdybym robił to w bloku, w którym nie mieszkam. A na Facebooku znam opinię ludzi, którzy mieszkają kilka ulic dalej. I to normalne.

Już wiem, że sąsiedzi w internecie ostrzegą mnie, jeśli w okolicy będzie działo się coś niepokojącego. Jak wtedy, gdy kobiety zauważyły zboczeńca, który podobno szwendał się po klatkach i rzucał niestosowne propozycje. Albo gdy na osiedlu wieczorami znowu zrobi się nieprzyjemnie, bo wyjdą na dwór “dziwne” grupki.

Nie przesadzam, pod jednym z wpisów toczyła się dyskusja o tym, jak moja okolica jest nieprzyjemna i niebezpieczna. Byłem zdziwiony, bo na żywo niczego takiego nie widziałem i nie spotkałem. Być może miałem szczęście, a być może lokalna grupa stała się miejscem do przesadnego narzekania. Jedno jest pewne: po tych “ostrzeżeniach”, poczułem się nieswojo i podczas wieczornych spacerów miałem w pamięci wpisy z facebookowej grupy.

To nawet dobrze, bo skoro jest problem, to w grupie możemy go rozwiązać. Nic z tego. Owszem, niby jakiś czas temu ktoś wrzucił wpis o możliwości zgłaszania dziur w drogach, ale większość komentarzy to hasła “i tak nic z tym nie zrobią”.

Tak samo było, gdy poskarżono się na żebrzących młodzieńców, którzy wyłudzają pieniądze od starszych osób. Młodzi tłumaczą się, że są chorzy albo są sierotami i nie mają co jeść. Stoją pod centrum handlowym, a gdy co nieco “zarobią”, idą kupować dopalacze. A jak nie zarobią, to idą kraść do osiedlowych, małych sklepików, o czym też na grupie, rzecz jasna, napisano. Narzekał na nich niemal każdy, ale kiedy padło pytanie, co można z tym zrobić i komu problem zgłosić, konstruktywnych propozycji zabrakło. Narzekać łatwiej.

Na szczęście są tacy, którzy wykorzystują internet, by w swoim mieście coś zmienić. W tekście "Polskie miasta w internecie" pisałem:

Dla mieszkańców-aktywistów internet stał się świetnym miejscem do zarażania pasją i wskazywania problemów. Pokazywania, że miasto, w którym się mieszka, jest ładne, ale jest dużo rzeczy do zrobienia i tylko wspólną pracą da się czegoś dokonać. Na facebookowym profilu “W Zamościu nic się nie dzieje” autorzy pytają: “a zrobiłeś coś, żeby się działo?”. Z kolei w Kaliszu Maciej Błachowicz na Facebooku piętnuje rozwiązania polityków związane z rewitalizacją pięknego starego miasta, pokazując, co należałoby wykonać. Takie profile motywują, są czymś, czego przez lata w miastach nie było - dowodem na to, że to od nas coś zależy.

Tylko takich szaleńców zawsze jest za mało. Nie brakuje za to slacktywistów, czyli tych, którzy może i widzą problem, ale wolą o nim dyskutować, zamiast zaangażować się w jego naprawę. W internecie są aktywni, ale nic poza tym.

Oczywiście Zuckerberg może marzyć i roztaczać przed nami wizje o lokalnych społecznościach, które będą jednoczyć się na Facebooku i rozprawiać się z problemami, które ich dotyczą. Internetowa demokracja bezpośrednia, bez udziału polityków. W teorii to możliwe, ale obawiam się, że nic z tego nie wyjdzie. Po doświadczeniach z lokalnymi grupami wiem, że to nie o narzędzia chodzi. Po prostu zawsze trudno przejść od słów do czynów. I Facebook raczej tego nie zmieni.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.