Koniec ery Gutenberga. Książka ponownie staje się elitarna

Koniec ery Gutenberga. Książka ponownie staje się elitarna23.02.2020 17:01
Źródło zdjęć: © iStock.com | Rodrigo A. Rodriguez Fuentes

Żyjemy w czasach, w których wynalazek Jana Gutenberga wydaje się tracić na znaczeniu. Zmiany następują bardzo szybko. Druk przez niemal 600 lat kształtował naszą cywilizację. Niewykluczone, że wystarczy jedno pokolenie, by zaczął zanikać. Czego możemy się spodziewać?

W 1452 roku Jan Gutenberg poskładał z ruchomych czcionek strony 42-wersowej Biblii. To symboliczny początek ery druku. Symboliczny, bo przecież ani sama idea, ani jej praktyczne zastosowanie nie były nowe. Drukowali Chińczycy, drukował – dobre 20 lat przed Gutenbergiem – Laurens Janszoon Coster, a sam Gutenberg ukończył swoje dzieło dopiero trzy lata od jego rozpoczęcia.

To, kto był pierwszy, jest jednak sprawą drugorzędną. Nie ma wielkiego znaczenia, komu drukarze powinni stawiać pomniki, ani w którym dokładnie roku pojawiła się pierwsza drukowana – wedle dzisiejszych standardów – książka. Znacznie donioślejsze są zmiany, jakie nie tyle sam wynalazek, co upowszechnienie druku odcisnęło na naszej cywilizacji.

Niemal dwieście lat po umownych narodzinach druku angielski filozof, Francis Bacon, wskazywał w jednej ze swoich prac trzy najważniejsze wynalazki, które ukształtowały znaną mu epokę. Były to proch strzelniczy, busola i właśnie druk.

Dzisiaj – z perspektywy kolejnych stuleci – wydaje się, że ten ostatni okazał się z całej trójki najbardziej doniosły, potwierdzając starą maksymę o słowie potężniejszym od miecza.

Pióro i miecz

Przez tysiąclecia wiedza była fundamentem potęgi gospodarczej i militarnej. Los bywa jednak przewrotny. "Co warte idee, kiedy braknie siły?" – pyta Machiavelli w jednym z tekstów Jerzego Czecha.

Źródło zdjęć: © Domena publiczna
Źródło zdjęć: © Domena publiczna

Słynne biblioteki upadały razem z cywilizacjami

Wielkie cywilizacje padały pod ciosami najeźdźców, często stojących na niższym etapie rozwoju cywilizacyjnego. Razem z pałacami płonęły albo doświadczały grabieży biblioteki. Pergamońska – złupiona przez Antoniusza. Aleksandryjska – ograbiona najpierw przez Rzymian, a później zniszczona przez chrześcijańskich fanatyków, czy w końcu biblioteka w Cezarei, rozkradziona przez Persów i Saracenów. Albo – w czasach nam bliższych – prekolumbijskie kipu, spalone podczas hiszpańskiej kolonizacji.

Wszystkie te cywilizacyjne katastrofy łączył fakt, że wiedza była elitarna. Sposób na jej gromadzenie i przekazywanie był czasochłonny i drogi, a zdolnych do jej przyswojenia – niewielu. Druk zmienił to całkowicie. Choć trwało to kilka wieków, wiedza uległa demokratyzacji, a dostęp do niej przestał być przywilejem elity.

XX-wieczna eksplozja intelektu, jaką było upowszechnienie czytania i pisania, a później – w wielu krajach – budowa gospodarki opartej na wiedzy, są pochodną wcześniejszych o wieki dokonań Gutenberga.

Co robimy z wiedzą?

Problem w tym, że coraz oporniej przychodzi nam korzystać z wiekopomnego wynalazku. Kolejne badania pokazują, że czytelnictwo spada (choć ostatnio - po istotnych spadkach - przez kilka lat pozostało w Polsce na podobnym poziomie). Pół biedy, gdyby dotyczyło to tylko druku, ale ludzie czytają coraz mniej również tekstów elektronicznych. A jeśli już to robią, zadowalają się tymi krótszymi, albo samym przeglądem nagłówków. I trudno ich za to winić, bo podkręcony oczekiwaniem hormonalnej nagrody mózg poszukuje ciągle nowych bodźców, utrudniając skupienie na dłuższych tekstach.

To źle? Uspokajająco może zabrzmieć stwierdzenie, że narzekania na współczesność to domena każdej epoki. Podobnie jak narzekania starych, którzy zupełnie nie rozumieją młodszych od siebie. Koronnym tego przykładem jest jeden z najstarszych zachowanych tekstów (nie drukowanych – tekstów w ogóle), wyryty w starożytnym Sumerze na glinianej tabliczce. Ojciec skryba narzeka w nim na bezrozumnego "zepsutego syna".

Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons, BabelStone, Lic. CC BY-SA 3.0
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons, BabelStone, Lic. CC BY-SA 3.0

Tabliczka z Sumeru. Są na niej zapiski dotyczące piwa

Ojcowska tyrada niczym nie różni się od dzisiejszych. Młode pokolenie niczego nie rozumie, włóczy się po placach i nie szanuje nauczycieli, choć wiedzie życie lekkie, łatwe i przyjemne. Znamy to skądś? Pewnie, że znamy. To melodia powtarzana od dobrych pięciu tysięcy lat.

Tylko co z niej wynika? Przez długie lata można było potakiwać z wyrozumiałością głową, powołując się na tzw. efekt Flynna – stały i widoczny w prowadzonych przez dziesięcioleci badaniach wzrost poziomu intelektualnego badanych.

Czas myślozbrodni

Problem w tym, że efekt Flynna – co nie wszyscy komentatorzy zdążyli odnotować – już nie działa. A przynajmniej nie widać go w wynikach badań mniej więcej od czasu wzrostu popularności internetu. A może badania nie mierzą tego, co powinny? Bo – jak zauważa choćby polski pisarz, eseista i filozof, Jacek Dukaj - mamy wyjątkową okazję żyć na przełomie epok.

"Po piśmie" – to tytuł zbioru esejów Dukaja, w których autor przedstawia swoje poglądy na temat kierunków rozwoju technologii i piętna, jakie odciska ona na naszym życiu. Z pesymistyczną wizją można się nie zgadzać, ale warto pochylić się choćby nad tezą o stopniowym odchodzeniu od pisma. To, wypierane przez obrazki, staje się jak niegdyś domeną uprzywilejowanej grupy.

W epoce łatwego i powszechnego dostępu do wiedzy problemem staje się nie tyle zdobycie informacji, co wyłowienie z ich powodzi tych wartościowych i wiarygodnych. Takich, pod którymi podpisał się ktoś, kogo wiedzę, dorobek czy – w szerszym ujęciu – intencje można jakoś zweryfikować. Bez tego opinią publiczną - jak na jednym z rysunków Andrzeja Mleczki - każdego dnia wstrząsa szereg informacji pozbawionych znaczenia.

Źródło zdjęć: © Forum
Źródło zdjęć: © Forum

Jacek Dukaj

Z drugiej strony coraz popularniejszy pęd do korzystania – zamiast posiadania – sprowadza większość ludzi do roli biernych odbiorców usług. Dotyczy to również dostępu do książek. Te, w wersji elektronicznej, dostępne są w nieprzebranym bogactwie za niewielką opłatą albo nawet za darmo. Problem w tym, że ich czytelnik nie ma nad nimi żadnej kontroli. Do czego to prowadzi, lata temu opisał Orwell.

Po Gutenbergu

Kto zagwarantuje, że za lat 50 z książek nie znikną sceny z papierosami? Obrazoburcze żarty? Wypowiadane przez bohaterów opinie niezgodne z aktualną wrażliwością czy potrzebami tego, kto kontroluje dostęp do elektronicznego księgozbioru?

W takim kontekście tradycyjna, domowa biblioteka staje się dobrem o tyle pożądanym, co jak przed wiekami, dostępnym tylko dla nielicznych. Jest droga i niewygodna, wymaga poświęcenia i zaangażowania wielu cennych zasobów. Nie tylko pieniędzy poświęconych na zakup książek czy regałów, uciążliwości ewentualnych przeprowadzek, ale także oddania zasobu bezcennego: kurczącej się przestrzeni.

Tradycyjny księgozbiór, ten prywatny, należący do nas, staje się dobrem coraz bardziej elitarnym. Historia – na naszych oczach - zatacza więc wielkie koło. Jeśli potraktować poważnie niektóre z poglądów Marksa, za pierwszym razem powtarza się jako tragedia, za drugim jako farsa. Kto będzie się śmiał ostatni?

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.