Hiroszima i Nagasaki. Atak atomowy uchronił Japonię przed zagładą

Hiroszima i Nagasaki. Atak atomowy uchronił Japonię przed zagładą06.08.2019 12:49
Źródło zdjęć: © PAP

Atomowy atak na Hiroszimę pochłonął dziesiątki tysięcy ofiar. Na tysiące ludzi zesłał śmierć i cierpienie, jednak w ocenie historyków nie był najgorszym scenariuszem, jaki mógł spotkać Japonię pod koniec przegranej wojny.

Rankiem, 6 sierpnia 1945 roku, nad Hiroszimę nadleciał bombowiec B-29. Pilotowana przez Paula Tibbetsa maszyna, nazywana przez załogę Enola Gay, miała w komorze bombowej bombę atomową Little Boy. 46 sekund po zrzuceniu bomba eksplodowała, niszcząc niemal całe miasto.

Zginęło wówczas około 30 proc. mieszkańców Hiroszimy. Ich dokładna liczba, jak również liczba ofiar choroby popromiennej, nie jest znana – szacunki mówią o około 90 tys. ludzi. O sile wybuchu dobitnie świadczy skala zniszczeń. W gruzach legło blisko 70 tys. budynków z 76 tys. wzniesionych w ogóle w Hiroszimie.

Trzy dni później podobny nalot spustoszył miasto Nagasaki. Liczba ofiar i skala zniszczeń były tam nieco mniejsze, ze względu na solidniejszą zabudowę miasta.

Symbol zagłady

Ataki na dwa japońskie miasta zapisały się w historii jako pierwsze i jedyne przypadki bojowego użycia broni jądrowej. Urosły do rangi symbolu – ich wspomnienie do dziś budzi grozę. Śmierć i cierpienie dziesiątek czy setek tysięcy Japończyków mimo upływu lat stanowią przestrogę przed niszczycielską siłą broni atomowej.

Źródło zdjęć: © Domena publiczna / Bombowiec B-29 "Enola Gay"
Źródło zdjęć: © Domena publiczna / Bombowiec B-29 "Enola Gay"

Jeśli jednak spojrzymy na to zagadnienie bez emocji, może się okazać, że zrzucenie bomb atomowych na dwa japońskie miasta pozwoliło uniknąć znacznie większej liczby ofiar. Dlaczego?

Wojna, której nie można wygrać

W 1945 roku wojna była dla Japonii przegrana, a jej wcześniejsi sojusznicy albo przeszli do obozu zwycięzców, albo, jak III Rzesza, podpisali bezwarunkową kapitulację, wymuszoną klęską na wszystkich frontach. Mimo tego Japończycy nie zamierzali się poddawać. Było to istotne tym bardziej, że do tej pory walki na Pacyfiku toczyły się o terytoria zdobyte przez Japonię podczas wcześniejszego podboju.

Ostateczna kampania miała rozegrać się na Wyspach Japońskich – macierzystym archipelagu, którego Cesarstwo zamierzało bronić za wszelką cenę. Tym bardziej, że w poprzednich latach japońscy żołnierze wykazywali się niewyobrażalnym okrucieństwem zarówno w stosunku do jeńców wojennych, jak i ludności cywilnej podbijanych państw.

Źródło zdjęć: © Domena publiczna / Japońscy żołnierze okrutnie traktowali jeńców wojennych
Źródło zdjęć: © Domena publiczna / Japońscy żołnierze okrutnie traktowali jeńców wojennych

O możliwy przebieg tych walk zapytałem Przemysława Mrówkę z Uniwersytetu Warszawskiego i portalu Histmag.org: - Walki konwencjonalne mogłyby przynieść nie tylko wielkie straty po stronie amerykańskiej, ale też po stronie japońskiej. Patrząc z tej perspektywy możemy uznać, że atak na Hiroszimę i Nagasaki uchroniły Japonię przed gigantycznymi stratami, również wśród ludności cywilnej, którą planowano zmobilizować do obrony wysp. Stratami z pewnością znacznie większymi niż te spowodowane bombami atomowymi.

Obrona za wszelką cenę

Wszystko za sprawą planu o nazwie Ketsu-go. Zakładał on obronę Japonii wszelkimi dostępnymi środkami. Tych nie pozostawało wiele - rozbita w serii wcześniejszych starć flota przestawała się liczyć jako realna siła, a pod koniec wojny Japonii brakowało wyszkolonych pilotów.

Sposobem na odparcie sił inwazyjnych miały być samoloty, które jeszcze pozostawały do dyspozycji (ok. 10 tys.), wykorzystane do masowych ataków kamikaze. Spod wody atakować miały miniaturowe okręty podwodne i specjalnie przeszkoleni nurkowie – samobójcy.

Na lądzie wysp miało bronić ponad 4 mln żołnierzy (w znacznej części zmobilizowanych, starszych rezerwistów). Miało ich wspierać 28 mln kobiet i mężczyzn z Ochotniczego Korpusu Walczącego. Był to rodzaj pospolitego ruszenia. Do walki z Amerykanami mieli ruszyć pobieżnie lub wcale przeszkoleni ludzie z bronią taką, jak bambusowe piki, miecze czy butelki zapalające. Zaledwie co dziesiąty z nich miałby broń palną.

Źródło zdjęć: © Domena publiczna / Kamikaze uderza w lotniskowiec USS Essex
Źródło zdjęć: © Domena publiczna / Kamikaze uderza w lotniskowiec USS Essex

Operacja Downfall

Do wielkiej operacji przygotowywali się również Amerykanie. Ostateczne pokonanie wroga miała przynieść operacja Downfall. Gdyby doszła do skutku, byłaby największą operacją inwazyjną w dziejach.

W dwóch turach na wyspy Honsiu i Kiusiu miało trafić około 1,8 mln żołnierzy (około 13 razy więcej, niż podczas słynnego lądowania w Normandii), wspieranych przez dziesiątki pancerników, lotniskowców i tysiące samolotów.

Jak zmusić do kapitulacji?

Możemy sobie tylko wyobrazić, jak gigantyczną masakrą skończyłoby się starcie milionów niedozbrojonych, za to silnie zindoktrynowanych cywilów z dobrze wyszkolonym i wyposażonym amerykańskim wojskiem. Sposobem na uniknięcie zagłady kraju i jego mieszkańców była kapitulacja. Problem polegał na tym, że Japończycy nie chcieli się na nią zgodzić. Potrzebny był argument, który uświadomiłby decydentom bezsens dalszego oporu, który niczemu nie służył – wojna i tak była przegrana.

- Ataki na Hiroszimę i Nagasaki nie były jedyną przyczyną kapitulacji. Można dywagować, czy główną, jednak trudno przecenić ich znaczenie – zauważa Przemysław Mrówka. - Bez tych nalotów najbardziej prawdopodobnym scenariuszem wydaje się uporczywa obrona, której przedsmak stanowiły walki o Okinawę, jedne z najbardziej zaciętych i krwawych na Pacyfiku.

Źródło zdjęć: © Domena publiczna / Desant na Okinawę
Źródło zdjęć: © Domena publiczna / Desant na Okinawę

Argument za pokojem

Pamiętając o tragedii Hiroszimy warto przy tym wspomnieć pewien nieco zapomniany epizod. Bomba Little Boy została bowiem dostarczona do bazy lotniczej na pokładzie ciężkiego krążownika USS Indianapolis. Powracający z tej misji krążownik został następnie zatopiony przez japoński okręt podwodny I-58. Gdyby jego dowódca, Mochitsura Hashimoto, odnalazł swój cel kilka dni wcześniej, posłałby na dno nie tylko wielki okręt, ale i jedną z dwóch bomb atomowych, jakie mieli wówczas do dyspozycji Amerykanie.

Warto też podkreślić, że ataki na Hiroszimę i Nagasaki nie były najbardziej niszczycielskimi nalotami w dziejach. Japońskie i niemieckie miasta już wcześniej doświadczały nalotów dywanowych. Skutki niektórych z nich przewyższały rezultaty użycia broni atomowej. Kluczową kwestią był jednak fakt, że tak ogromnych zniszczeń może dokonać jeden samolot i jedna bomba.

Użycie bomb atomowych przyniosło zakładany skutek – Japonia zgodziła się na bezwarunkową kapitulację. Największa operacja inwazyjna w dziejach nie była już potrzebna.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.