Grabarze - terroryści w dawnej Polsce. Nieśli śmierć

Grabarze - terroryści w dawnej Polsce. Nieśli śmierć04.11.2017 19:38
Źródło zdjęć: © Pixabay.com | Republica

Może się wydawać, że broń bakteriologiczna to wymysł naszych czasów - wszyscy pamiętamy panikę i strach przed listami, w których mógł być wąglik. Dawniej zagrożenie również istniało, a potencjalnymi terrorystami byli... grabarze.

- A mnie dlatego nic nie szkodzi, bo czarta mam przy sobie - tak jeden z oskarżonych o celowe zarażanie innych ludzi dżumą tłumaczył, dlaczego sam nie zachorował. Gdy w XVIII wieku w Europie i także w Polsce szalała epidemia, mieszkańcy szybko zaczęli podejrzewać, że jej rozprzestrzenianie to nie przypadek. Powszechnie sądzono, że komuś zależy na tym, by ludzie umierali. Podejrzenia padły rzecz jasna na lekarzy i grabarzy.

Najbardziej znany proces tych drugich odbył się w Lublinie w roku 1711. Grabarzy podejrzanych o celowe rozprzestrzenianie epidemii nazywano mazaczami. Z ciał zmarłych rzekomo wyjmowali mózgi i przygotowywali z nich śmiertelną substancję. Ta rozsmarowywana była później na drzwiach, klamkach czy w innych miejscach publicznych. Sposobem "mazaczy" miało być też zatruwanie wody.

- Kiedy nie będą ludzie umierali, to nie będziemy mieli co jeść - tłumaczył swoje postępowanie jeden z oskarżonych, Marcin Morawski. I tak opisywał działalność lubelskiej grupy składającej się w sumie z trzech "mazaczy":

"A tę maść robiliśmy z mózgu i kiszek żabich. Dostałem ich pięć w tych dołach, gdzieśmy kopali, a ta maść jest w gnoju gdzieśmy siedzieli. (...) Głów pięć rozbiłem z Jakubem trupich i kiszki wyjmowaliśmy z trupów i w skorupieśmy suszyli i tarli, a tego nas nauczyła w Warszawie, co mieszka na Nowem Mieście Stanisławowa Regina. (...) I sam dlategom tu przyszedł z Lublina, żebym to miasto zaraził".

Źródło zdjęć: © flickr.com | Ell Duke
Źródło zdjęć: © flickr.com | Ell Duke

Wyrok był niezwykle surowy - trzech "mazaczy" skazano na karę śmierci poprzez ścięcie. Następnie ucięte głowy, wbite na pal, ustawione były na drogach publicznych.

Czy rzeczywiście grabarze byli odpowiedzialni za szerzenie zarazy? Na początku rzekomi "mazacze" nie przyznali się do winy. Jednak po okrutnym śledztwie pełnym tortur powiedzieli to, co funkcjonariusze chcieli usłyszeć. W trakcie procesu wycofali swoje zeznania, ale swojego życia nie uratowali. Sąd uznał ich za winnych.

Takich przypadków w Polsce było więcej. W Warszawie na początku XVIII w. dwóch grabarzy powieszono. Grupę "mazaczy" rozbito też w Poznaniu. Sześciu podejrzewano nie tylko o celowe szerzenie epidemii, ale także o bezczeszczenie zwłok czy kradzież.

Wiele wskazuje na to, że wszyscy zabici oskarżeni mogli być niewinni. Nagonka na grabarzy trwała, dopóki panowała choroba. Zresztą o celowe rozprzestrzenianie zakaźnej choroby podejrzewano biednych, żebraków, Żydów czy właśnie pracujących na cmentarzach od dawien dawna. Był to powszechny stereotyp - trzeba było znaleźć kozła ofiarnego i przyczynę choroby. "Ze względu na swoją brudną profesję stali się ofiarami niemocy swych bliźnich wobec nieustającej epidemii" - tłumaczyła Katarzyna Pękacka-Falkowska w swoim opisie tych zdarzeń.

Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY

Innym powszechnym oskarżeniem była kradzież rzeczy należących do chorych, a później zmarłych. I co gorsza, sprzedaż ich ubrań czy pościeli. Niektórzy wykorzystywali panującą w mieście epidemię i liczyli na to, że kolejna śmierć mieszkańca nikogo nie zdziwi. Po morderstwie z premedytacją okradali mieszkanie trupa. Zdaniem historyków, o ile oskarżenie m.in. grabarzy o celowe szerzenie epidemii było przesadą, wynikającą ze strachu mieszkańców, tak kradzież rzeczy należących do zmarłych było powszechnym zwyczajem i szansą na dorobienie się na chorobie.

Nieszczęście grabarzy w czasach epidemii polegało na tym, że oni w większości naprawdę walczyli z chorobą. Spotykali się jednak z nieprzyjemnymi oskarżeniami. "Zajmowali się oni niewdzięczną, ale niezwykle ważną pracą usuwania z ulic, domów i szpitali zwłok ofiar zarazy, dzięki czemu ograniczano jednak rozprzestrzenianie się danej choroby zakaźnej" - pisał prof. dr hab. Andrzej Karpiński.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.