Zabijał ludzi siedząc przed komputerem

Zabijał ludzi siedząc przed komputerem21.12.2012 14:57
Źródło zdjęć: © USAF

Opowieść byłego operatora dronów

W bardzo sugestywnym wywiadzie dla niemieckiego magazynu Der Spiegel, Brandon Bryant - były pilot dronów - opowiada o nieprzespanych nocach i psychicznych skutkach codziennego zabijania ludzi przez wciśnięcie przycisku na klawiaturze.

Żołnierz z przypadku

Bryant trafił do armii USA przez przypadek. Odprowadzał kolegę, który zgłosił się do wojska na ochotnika. Przy okazji Brandon również poddał się testom, na których wypadł doskonale. Swoją pierwszą misję nad Irakiem odbył w wieku 2. lat. Wtedy też był świadkiem śmierci 5 amerykańskich żołnierzy - ich samochód wjechał na minę. Bryant odpowiadał wtedy za obserwację drogi, którą poruszał się konwój wojskowy i swoją pracę wykonał wzorowo - dostrzegł obecność pułapki i powiadomił swojego dowódcę. Niestety cisza radiowa, którą miał zachować konwój oraz spóźniona reakcja oficerów spowodowały, że ostrzeżenie Brandona dotarło do konwoju za późno.

Siedząc w klimatyzowanym kontenerze na terenie USA, zamkniętym ze względów bezpieczeństwa, Bryant wraz z drugim operatorem przez 1. godzin dziennie sterowali oddalonymi o 10 000 km dronami. Najczęstsze zadania polegały na obserwacji. Bryant jako specjalista od aparatury elektronicznej samolotów bezzałogowych całymi godzinami wpatrywał się w monitory, które ukazywały codzienne życie Irakijczyków lub Afgańczyków. Młody żołnierz śledził całe rodziny zarówno w dzień, jak i w nocy - obserwował dzieci grające w piłkę czy mężów kochających się z żonami na dachach domów w upalne noce. Choć wiedział, że obserwowani ludzie to często bojownicy - być może ci sami, którzy podłożyli bombę na trasie konwoju - nie mógł stłumić myśli, że prywatnie byli to dobrzy ojcowie, kochający swoje żony i dzieci.

Rozkaz, który powoduje koszmary

Po godzinach, dniach, a nawet tygodniach obserwacji z powietrza, czasami przychodził rozkaz ataku. Jedno naciśnięcie przycisku pozbawiało życia tego ojca, którego Bryant obserwował przez ostatnie dni. Żołnierz szczególnie dotkliwie wspomina sytuację, gdy w trakcie takiego ataku z powietrza odpalili pocisk, mający zniszczyć pojedynczy budynek. Dosłownie na sekundę przed trafieniem rakiety w cel, na ekranie Brandona pojawiło się małe dziecko, które wyszło zza budynku, potem był już tylko wybuch. Bryant, który obsługiwał wtedy urządzenia elektroniczne bezzałogowego samolotu natychmiast napisał w specjalnym oknie czatu do dowódcy: "Czy właśnie zabiliśmy dziecko?". Lakoniczna odpowiedź przyszła po chwili: "To był pies". Obaj żołnierze przejrzeli nagrania z kamer drona - jeśli, to był pies, to pierwszy raz widzieli żeby stał na dwóch nogach.

Źródło zdjęć: © Centrum sterowania dronami (fot. USAF)
Źródło zdjęć: © Centrum sterowania dronami (fot. USAF)

Przez kilka miesięcy Bryant śnił w podczerwieni - obrazy z nocnych misji prześladowały go niczym koszmar. Lekarze zdiagnozowali u niego zespół stresu pourazowego - problem występujący często u żołnierzy powracających z misji wojskowych. Różnica w przypadku Bryanta polegała na tym, że żołnierze wracający z Iraku czy Afganistanu poddawani są specjalistycznym badaniom i przechodzą okres przejściowy, mający pomóc im w poradzeniu sobie z koszmarem zabijania, który przeżyli. Operatorzy dronów pracują jednak na miejscu, w USA i po zbombardowaniu Afgańskiej wioski, wychodzą z zamkniętego kontenera i jadą do domu - po drodze odwiedzając supermarket, by kupić coś na rodzinną kolację.

Brzemię na całe życie

Po półrocznej przerwie na rekonwalescencję Brandon Bryant wszedł do pomieszczenia operatorów na kolejną 12-godzinną wachtę za sterami bezzałogowego samolotu. Przywitał kolegów pytaniem "Hej, jaki skur…syn dzisiaj zginie?”. W tym momencie zrozumiał, że nie chce już dalej tak żyć i nie podpisał kolejnego kontraktu. Jednak zabijanie ludzi oddalonych o tysiące kilometrów będzie go już zawsze prześladować. Jego dziewczyna odeszła, bo nie była w stanie nieść z nim tego brzemienia. Ciekawe ile czasu minie, zanim kolejny polityk powie, że drony są bezpieczne dla żołnierzy, bo nie biorą oni udziału w walce?

Źródło: Der Spiegel

gb, tech.wp.pl

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.