Pseudo-AI, czyli "sztuczna inteligencja zasilana człowiekiem"

Pseudo-AI, czyli "sztuczna inteligencja zasilana człowiekiem"23.10.2018 11:41
Źródło zdjęć: © Fotolia | Andrey Popov

Magia komputerów i usług sieciowych opiera się głównie na tym, że wszystko dzieje się "samo" na ekranie. Nie skupiamy się na tym "jak" czy "dlaczego" to działa. A to często wysiłek szeregowych programistów, a nie mitycznej sztucznej inteligencji.

Pamiętacie taką książkę lub film jak "Czarnoksiężnik z Krainy Oz"? Klasyczna bajka, która doczekała się kilku ekranizacji i bajek. Tytułowa postać była wyjątkowo potężnym magiem, który mógł spełnić wszelkiego rodzaju życzenia. Nic nie było dla niego niemożliwe. Jednak kiedy bohaterowie w końcu odnajdują maga, ten okazuje się tylko starszym panem, pozbawionym jakichkolwiek magicznych umiejętności. Góra urodziła mysz, jak mawia stare polskie przysłowie.

W ten sposób dochodzimy do współczesności. Czarnoksiężnik z Krainy Oz nie jest już fikcyjną postacią, tylko pewną techniką, a właściwie socjotechniką, związaną z branżą informatyki. Jak te dwa pozornie różne światy się ze sobą łączą? Przez miraż sztucznej inteligencji.

Dymy i lustra

W branży IT styl działania "na Czarnoksiężnika z Krainy Oz" oznacza to, że sztuczną inteligencję markują sami programiści. "Po co?", można zapytać. Przecież lepiej stworzyć autorskie rozwiązanie i spokojnie sobie pracować, zamiast uciekać się do takich tanich sztuczek. A to jest właśnie kluczem do zrozumienia całej sytuacji. Czasem takie udawanie przynosi w krótkiej perspektywie oszczędność czasu i pieniędzy właśnie.

- Wykorzystanie człowieka do pracy pozwala ci na pominięcie masy problemów natury technicznej i biznesowej - opisywał rozwiązanie Gregory Koberger, prezes start-upu ReadMe. - Jasne, ten model się nie skaluje, ale pozwoli ci zbudować coś na samym początku i pominąć trudności w dalszym rozwoju.

Zobacz Też: Problemy Google'a

Najlepszym przykładem takiej pracy jest skanowanie wiadomości mailowych. Zakładamy, że to boty przekopują się przez setki milionów wysłanych plików, a tymczasem stoją za tym żywi ludzie. Ale dlaczego ktoś w ogóle miałby się przekopywać przez te wiadomości? Bo Google mu na to pozwolił.

W lipcu tego roku Wall Street Journal opublikował raport, w którym opisał następujący proceder. Google oficjalnie zapowiedział, że komputery firmy nie będą skanowały wiadomości użytkowników, by przygotowywać bardziej spersonalizowane oferty reklamowe. Ale nie powiedział nic o tym, że udostępni te wiadomości deweloperom oprogramowania. Co ciekawe, dotyczyło to tych użytkowników Gmaila, którzy pozapisywali się do różnego rodzaju newsletterów i usług prowadzonych tym kanałem. Budzi to spore wątpliwości, zwłaszcza dotyczące prywatności, ale w ten sposób deweloperzy mogli "karmić" swoje rozwiązania, aby działały lepiej.

Tak na przykład robiła firma Edison Software, która zapomniała poinformować klientów swojego programu pocztowego, że inżynierowie uczą się tworzenia "smart replies" na ich wiadomościach. "Mądre odpowiedzi" to kontekstowe wiadomości, które wysyła się automatycznie. A po "wchłonięciu" kilkuset naszych maili na pewno będą brzmiały naturalniej.

Polska perspektywa

- Polski rynek IT jest bardzo dojrzały, ale cały czas zdarzają się sytuacje, gdy firmy biorą pod uwagę głównie czynniki kosztowe - mówi WP Tech Paulina Kamieniecka, Data Division Director z firmy ITMAGINATION. - W efekcie mamy wówczas do czynienia z zachwianą konkurencyjnością, bo rywalizujące ze sobą oferty nie odnoszą się do tzw. porównania "jabłek do jabłek". Mogą być kompletnie różne pod względem zakresu działań, wykorzystanej technologii czy sposobu wykonania usługi. Co gorsza zdarzają się również sytuacje, gdy widzimy, że konkurencyjna oferta jest po prostu próbą oszukania klienta - zaznacza.

Rozwiązania AI, a w tym deep learning, mają działać tak, jak działa ludzki mózg, używając inteligencji i ucząc się. Zaś konkurencja najniższej ceny potrafi prowadzić do tego, że niektóre firmy, zamiast proponować "artificial intelligence", proponują raczej inteligencję tradycyjną - czyli ludzką. Wówczas zamiast dobrze zbudowanego i przetestowanego modelu wprowadzają tańszy czynnik ludzki - który "udaje" pracę modelu.

- Klienci, którzy świadomie wybierają takie rozwiązanie działają krótkoterminowo, bo zamiast tworzyć rozwiązania na lata, budują wysokie poziomy stałych kosztów - uważa Kamieniecka.

Facebookowe boty

To oczywiście nie jedyny przykład, kiedy większe i mniejsze firmy próbowały lub próbują markować pracę maszyny człowiekiem. Spójrzmy na Facebooka, który prawdopodobnie wykorzystał wszystkie wątpliwie moralnie i biznesowo patenty w swojej działalności. Firma opracowywała bowiem swojego własnego asystenta głosowego, M, który pracował by z poziomu aplikacji Messenger.

Prace rozpoczęły się w 2015 roku i M było oceniane bardzo dobrze - doskonale rozumiało komendy, ostrzegało przed zmianami pogodowymi i pomagało kupować bilety do kina. To nie była jednak zasługa opracowanej sztucznej inteligencji, ale całego sztabu ludzi, którzy mieli oczywiście wsparcie AI, ale sami wykonali lwią część całej pracy. Pracę nad M porzucono w styczniu 2018 roku, a projekt postanowiono zaimplementować do innych rozwiązań, które znajdują się w portfolio firmy. Co nie powinno dziwić, bo Facebook od jakiegoś czasu zwiera szyki, jeśli chodzi o swoje usługi.

Maciej Stanusch jest prezesem firmy specjalizującej się w projektach z wykorzystaniem sztucznej inteligencji, Stanusch Technologies. Zapytałem go o ten fenomen, na co ten odpowiedział, że informacje tego typu działają na niego krzepiąco. Dlaczego?

- To znaczy, że my mamy technologię, która faktycznie działa i nie musimy się posiłkować ludźmi, którzy udają boty - pisze dla WP Tech. - Wdrażając AI zakładamy, że ma ona automatyzować powtarzalne czynności bez udziału człowieka. Celem jest najczęściej zmniejszenie kosztów obsługi lub często "zapchanie dziur" po pracownikach, którzy odeszli z Call Center a na ich miejsce nie ma chętnych. Teraz to właśnie obserwujemy w Polsce – dodaje.

Presja na automatyzację jest spora, a nie wszystkich na to stać bądź nie wszyscy chcą przekazywać ogromne budżety na rozwój AI od podstaw. Sytuacja, w której AI jest tylko grupą ludzi, mozolnie przekopujących się przez stosy danych do przeanalizowania, nie powinna zatem dziwić. Zapytałem na kilku grupach dla programistów, co sądzą o takim rozwiązaniu. Otrzymałem tylko jedną, za to bardzo trafną odpowiedź. Że pseudo-AI to tak zwana "sztuczna inteligencja zasilana czynnikiem białkowym".

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.