Misja kosmiczna Apollo 11. "Moon" - idealny film na rocznicę lądowania na Księżycu

Misja kosmiczna Apollo 11. "Moon" - idealny film na rocznicę lądowania na Księżycu21.07.2019 12:15
Źródło zdjęć: © Netflix

Przy okazji rocznicy lądowania na Księżycu warto obejrzeć film, który pokazuje, co może dziać się na Księżycu w przyszłości. Chociaż premiera "Moon" odbyła się 10 lat temu, to dopiero teraz zaczyna być zaskakująco "na czasie".

Debiut Duncana Jonesa raczej nie wpisze się w radosny program obchodów 50. rocznicy lądowania na Księżycu. Film "Moon" pokazuje mniej lub bardziej odległą przyszłość, w której postawienie stopy na Srebrnym Globie już dawno przestało być osiągnięciem. Naturalny satelita Ziemi stał się kolejnym źródłem wydobywania surowców. Na jego "ciemnej stronie" praca wre. Maszyny, przypominające kombajny, zajmują się pozyskiwaniem energii.

Nad tym wszystkim czuwa Sam Bell, grany przez Sama Rockwella. W bazie jest sam, jego jedynym towarzyszem jest sztuczna inteligencja: robot, przypominający bardziej wielką i starą drukarkę. Bezpośredni kontakt z Ziemią jest niemożliwy. Astronauta musi zadowolić się nagranymi wiadomościami od żony i córki.

Na szczęście Sam Bell niedługo ma wrócić na Ziemię. Jego trzyletni kontrakt dobiega końca. W końcu, bo już zaczynał powoli wariować, gadać sam do siebie. Misja będzie dalej trwać, ale ktoś inny będzie nadzorował jej powodzenie. Jak łatwo się domyślić - historia w "Moon" nie potoczyła się sielankowo. Żeby zbyt dużo nie zdradzać, napiszę tylko, że piosenka, która budzi astronautę - "I am the one and only" - staje się ponurym żartem.

"Moon" to jednak nie żaden horror. To film SF w starym stylu, stawiający na klimat. Niepokój czujemy z powodu alienacji głównego bohatera, jego osamotnienie od razu budzi współczucie. Fani klasyki science-fiction będą zachwyceni choćby samą scenografią. Wykonanie księżycowej bazy czy urządzenia, z których bohater korzysta - to wszystko przypomina technologię z dawnych lat, jakby na tym samym planie wcześniej kręcić mógł Kubrick.

Ale "Moon" warto obejrzeć nie tylko ze względu na atmosferę czy świetną rolę Sama Rockwella. Mający swoją premierę w 2009 roku film zamiast się zestarzeć, stał się zaskakująco… aktualny.

Źródło zdjęć: © Netflix
Źródło zdjęć: © Netflix

W 2019 roku kosmiczny wyścig rozpoczął się na nowo. Mocarstwa ponownie obierają Księżyc za cel, Stany Zjednoczone zapowiadają powrót. Już nie po to, żeby postawić na nim stopę, tylko na nim zarabiać. "Moon" rozgrywa się na niewidocznej stronie Księżyca. Jeszcze 10 lat temu była ona znacznie bardziej tajemnicza. Oglądając film, w 50. rocznicę lądowania na Księżycu, wiemy, że dawna "ciemna strona Księżyca" zaczyna być przez Chińczyków badana.

Po 10 latach ogląda się "Moon" z nieco innej perspektywy. Już nie żyjemy w erze marzeń o powrocie na Księżyc, a w momencie, w których głośno mówi się o jego kolonizacji. Chińczycy chcą ustalić, czy gleba satelity nada się na budulec do drukowania potencjalnych struktur mieszkalnych w technologii 3D. Jasne, wciąż daleko jesteśmy do realizacji scenariusza "Moon", ale jednak bliżej niż gdy "Moon" wchodził na ekrany. A przecież minęło tylko dziesięć lat. Tylko!

Jakże inaczej można odbierać historię o bezdusznej kosmicznej korporacji, która za nic ma losy swoich pracowników na Księżycu, kiedy wie się ile prywatnych firm angażuje się w loty kosmos. Czy w przyszłości na pewno troszczyć będą się o swoich pracowników, znajdujących się daleko od Ziemi? Historia kolonizacji nowych lądów nie nastraja optymistycznie.

Źródło zdjęć: © Netflix
Źródło zdjęć: © Netflix

Pewnie, że podobne kwestie, pokazujące osamotnienie jednostki w kosmosie, poruszało już kilka innych produkcji, w tym hollywoodzki "Marsjanin". Ale "Moon" jest inny. Nie ma tu patosu, bohaterskich zapędów "ku chwale Ameryki i planety Ziemia". Jest ktoś, kto musi wykonać swoją robotę, a po wszystkim chce wrócić do rodziny, pozostając przy tym człowiekiem. Dlatego "Moon" jest taki przekonujący. Ludzki i zwyczajny, mimo że pokazujący ciągle daleką przyszłość.

Pytania, czy ktokolwiek będzie interesował się kosmicznymi górnikami, czy prywatyzacja kosmosu nie zamieni Księżyca w kolejny obóz pracy, czy w kosmosie będzie dało się zachować ludzką twarz mogą brzmieć banalnie i bardzo odlegle. Ale kiedy się nad takimi nieco filozoficznymi rozważaniami pochylić, jak nie w 50. rocznicę lądowania na Księżycu? A udany "Moon" do takich przemyśleń na pewno zachęca.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.