Koncern internetowy Google uruchomił w czwartek aplikację Street View dla 20 dużych niemieckich miast. Niemal natychmiast pojawiły się jednak skargi mieszkańców, że ich domy zostały pokazane zbyt wyraźnie albo że je zamazano na życzenie sąsiadów
Niemcy są 24. krajem, w którym Google udostępnił swój internetowy atlas z widokiem konkretnych dzielnic, ulic i poszczególnych domów. Usługa została po raz pierwszy wprowadzona w Stanach Zjednoczonych w 2007 roku. Dopiero po wielu protestach i oskarżeniach o naruszenie prywatności zaczęto zasłaniać twarze ludzi, a także numery rejestracyjne samochodów.
Również w Niemczech nie obyło się bez kontrowersji. Około 25. tysięcy osób nie zgodziło się na pokazanie w aplikacji ich domów. Budynki te zostały zamazane za pomocą techniki zwanej "blurring".
Przeciwko Google wszczęto też wiosną tego roku dochodzenie prokuratorskie, gdy okazało się, że wyposażone w kamery samochody koncernu przy okazji rejestrowania wyglądu ulic na potrzeby aplikacji Street View gromadziły również dane internautów z niezabezpieczonych sieci Wi-Fi.
Niemieckie media informują, że w dniu uruchomienia Google Street View w Niemczech w sieci zaroiło się od skarg niezadowolonych mieszkańców miast objętych aplikacją. Niektórzy twierdzą, że choć zażądali zamazania swoich domów, to budynki są widoczne. Przedstawiciele koncernu tłumaczą, że proces zamazywania fragmentów obrazów wykorzystanych w aplikacji jest bardzo skomplikowany, stąd na początku mogą pojawić się problemy. Obiecują jak najszybciej reagować na zgłaszane problemy.
Niektórym użytkownikom nie spodobało się jednak to, że domy, w których mieszkają, są niewidoczne w aplikacji - na życzenie sąsiadów. Google zamazywał budynki wielorodzinne, nawet jeśli tylko jeden z jego mieszkańców tego sobie zażyczył. Z tego powodu w Street View niewidoczne jest np. nawet biuro koncernu Google w Monachium.