Testujemy elektryczne rowery Veturillo
Elektryczne rowery to przyszłość miejskiej komunikacji. Po wypróbowaniu pierwszych miejskich e-rowerów w Warszawie jestem o tym przekonany w 100 proc.
17.09.2017 | aktual.: 17.09.2017 13:21
W Warszawie pojawiły się pierwsze stacje z elektrycznymi rowerami Veturillo. Na razie jest ich tylko kilka, ale w miarę dodawania kolejnych Warszawiacy na pewno z chęcią będą się przesiadać z samochodów na e-rowery. Elektryczne jednoślady Veturillo są bowiem niesamowicie wygodne w użytkowaniu. Silnik działa zupełnie bez naszego udziału i nie trzeba poświęcać mu uwagi. Wystarczy zacząć pedałować.
*Dzięki elektrycznemu wspomaganiu rowerem jeździ się dużo lżej nawet pod wiatr czy pod górkę. *Nie dość, że do celu dotrzemy nim szybciej, to także mniej się spocimy. To potrafi być dużym problemem dla dojeżdżających do pracy zwykłym rowerem. Elektryczny silnik w Veturillo wspomaga jazdę do 25 km/h, natomiast brak wysokich biegów w rowerze (są trzy) sprawi, że dużo szybciej nie pojedziemy. Jednak jak na miejskie warunki, większości użytkownikom powinno to w zupełności wystarczyć.
Warszawskie, elektryczne Veturillo wyglądają tak samo jak te zwykłe. Można je rozpoznać dzięki temu, że stoją w specjalnych stacjach, oraz po tym, że na tylnym błotniku mają wskaźnik naładowania. Wypożycza się je dokładnie tak samo jak zwykłe rowery. Jeśli posiada się już konto oraz skonfigurowaną aplikację, wystarczy zeskanować kod QR na błotniku roweru i już można jechać. Elektryczny silniczek poniesie nas lekko przez miasto bez jednej kropli potu z naszej strony. Jest jednak jedno „ale”.
Na razie elektryczne Veturillo w Warszawie to bardziej ciekawostka niż rzetelny środek komunikacji. Wpływa na to liczba stacji. Tych jest tylko 10 i wszystkie zlokalizowane są w centrum.* Elektrycznego roweru nie można też odstawić do „zwykłej” stacji. Sprawia to, że obszar, po którym możemy się poruszać, jest mocno ograniczony.* Dokładną lokalizację stacji można znaleźć tutaj.
Wypożyczenie elektrycznego roweru jest też droższe od zwykłego. O ile pierwsze 20 minut jest darmowe, to pierwsza godzina kosztuje aż 6 zł, w przypadku zwykłego roweru jest to złotówka. Obawiam się, że nawet jeśli w przyszłości pojawi się więcej elektrycznych stacji, to cena może zniechęcać do korzystania z nich. Jeśli droga do pracy zajmie nam np. 25 minut w jedną stronę, to dziennie na dojazdy wydamy 12 zł, tygodniowo 60 zł, a miesięcznie 240 zł. To dwukrotnie więcej niż bilet miesięczny, a nawet więcej niż paliwo do samochodu, które w tym samym czasie spalimy dojeżdżając do pracy (licząc, że trasa od domu do pracy wyniesie ok 10 km.)
Przyszłość elektrycznych rowerów Veturillo widzę w tym wypadku następująco.* Albo ceny za wypożyczenie spadną do bardziej sensownych, albo rowery będą służyły jedynie za atrakcję turystyczną.* Trzecia opcja wygląda tak, że użytkownicy będą lecieć na złamanie karku, aby zmieścić się w 20 minutach, lub tak planować trasę, aby po 18 minutach oddać rower i wziąć go ponownie. Mimo wszystko bardzo się cieszę, że elektryczne rowery zaczną pojawiać się na ulicach. Jest to bowiem szansa na odkorkowanie wiecznie zatkanej Warszawy. Miejskie rowery mogą także zachęcić do zakupów własnych e-rowerów. Takie w Polsce niedługo będą oferować m.in. Kross oraz Kawasaki.