TEST: Zony Xperia Z5

TEST: Zony Xperia Z5

TEST: Zony Xperia Z5
Źródło zdjęć: © Telepolis.pl
05.02.2016 15:19, aktualizacja: 13.04.2016 10:19

Sony Xperia Z5 to już szósta generacja Xperii Z, od dłuższego czasu wydawanych w półrocznym cyklu. W poprzednim modelu, Z3+, oznaczenie sugerowało jedynie kosmetyczne zmiany w stosunku do jeszcze wcześniejszej konstrukcji. Czyżby więc w przypadku Z5 czekał nas przeskok o 1,5 generacji?

Sony Xperia Z5 to telefon uzbrojony "po zęby" we wszystkie popularne i przydatne standardy łączności. Nie zabrakło (zależnie od regionu) LTE Cat4 (150 Mb/s) lub Cat6 (300 Mb/s), jest dwuzakresowe Wi-Fi a/b/g/n/ac, mamy Bluetootha 4.1, NFC i wsparcie dla ANT+. Nadal nie doczekaliśmy się funkcji pilota podczerwieni czy pulsometru, ale na otuchę dostajemy czytnik linii papilarnych. Ten ostatni działa wyraźnie lepiej niż w telefonach konkurencji, a umieszczenie go w przycisku włącznika to prawdziwy strzał w dziesiątkę. Odczyt linii papilarnych realizowany jest już w czasie wciskania włącznika, do tego niezwykle skutecznie i naturalnie.

Obraz
© (fot. Telepolis.pl)

W temacie przeglądania internetu i nawigacji satelitarnej dostajemy androidową nudę. Podobnie jak w niemal każdym urządzeniu z Androidem, przeglądarką systemową jest mobilna wersja Chrome'a, a za nawigację odpowiadają mapy Google'a. W czasie testów obok Chrome'a testowaliśmy też zoptymalizowaną pod kątem Snapdragonów przeglądarkę Rbrowser. Rozpędziła ona test Sunspider 0.9.1 do 319,5 ms, znacznie pokonując Chrome'a (557,6 ms). Zapas mocy obliczeniowej jest jednak tak duży, że i nieco bardziej ociężały Chrome działa transparentnie - nie skupiamy się na szybkości przeglądarki, tylko wyłącznie na przepustowości łącza internetowego. Równie pozytywne doznania towarzyszą mapom Google'a. Ustalanie lokalizacji realizowane jest właściwie już w czasie uruchamiania aplikacji, Z5 nie traci zasięgu pod byle drzewem, a obliczanie tras to zwykle momenty trwające krócej niż animacja wyświetlająca końcowy wynik.

Akumulator

Litowo-jonowy akumulator o pojemności 2900 mAh ładować trzeba średnio co drugi wieczór (około 30-40 minut rozmów dziennie, Facebook, Messenger, przeglądanie sieci, synchronizacja poczty). Zdarzyło się przy tym raz, że ładowanie było wymagane dopiero trzeciego wieczoru. To naprawdę duży progres względem poprzedniczki, Xperii Z3+, która wymagała codziennego ładowania.

Pomimo poprawy czasu pracy względem Z3+, nie da się ukryć, że w ciągu roku Sony odchudził akumulator o 200 mAh i przy tych samych obciążeniach starsza Z3 przetrwa więcej.

Obok mimo wszystko bardzo przyzwoitego czasu pracy, dostajemy szybkie ładowanie - od zera do 60 proc. naładujemy wyłączony telefon w zaledwie 30 minut. Aby jednak przekonać się do zalet tego rozwiązania, musimy sobie najpierw sprawić odpowiednią ładowarkę (sugerowana cena to 119 zł). Wraz z nietanim przecież telefonem dostajemy jedynie ładowarkę 1,5 A, która na pełne ładowanie potrzebuje około 4 godzin.

Obraz
© (fot. Telepolis.pl)

Aparat

Zastosowanie nowego sensora w aparacie fotograficznym Xperii Z5 to jedna z największych zmian, jaką przynosi nowy model. Chociaż wszyscy spodziewali się raczej sensora IMX230, którym Sony chwaliło się w wakacje przy okazji premiery Xperii M5, dostajemy zupełnie nowy czujnik - IMX300. Warto przypomnieć, że Japończycy byli przez ostatnie lata bardzo powściągliwi w temacie foto-zmian. IMX220 był we wszystkich "zetkach" od Z1 po Z3+, a więc przez 4 generacje urządzeń.

Obraz
© (fot. Telepolis.pl)

IMX300 ma ten sam rozmiar co poprzednik (1/2.3"), ale więcej megapikseli, bo 25 Mpix (końcowe zdjęcia do 23 Mpix), zamiast dotychczasowych 20,7 Mpix. Spadła tym samym wielkość boku pojedynczego piksela z 1,2 mikrometra, do 1,1 mikrometra. Wbrew wszelkim obawom dotyczącym tematu pomniejszania pikseli, praktycznie pod każdym względem nowy aparat jest lepszy od tego, co do tej pory pokazało Sony.

Przede wszystkim mamy do czynienia z czujnikiem "multi-aspect". Oznacza to tyle, że zdjęcia w formacie 16:9 nie są już wycinkiem oryginalnego 4:3, lecz wychodzą bardziej na boki okrągłego pola obrazowania. Podobny zabieg stosowała w wybranych Lumiach Nokia, w tym w legendarnych modelach PureView. Zdjęcia 4:3 mają maksymalną rozdzielczość 5520 x 4140 pikseli (22,85 Mpix), a 16:9 - 5984 x 3366 pikseli (20,14 Mpix). W drugim z trybów dostajemy nieco większe pole widzenia, dodatkowo wzmacniające efekt zdjęcia o panoramicznych proporcjach.

Obraz
© (fot. Telepolis.pl)

Kolejna potężna zmiana to przebudowany tryb lepszej automatyki. Warto przypomnieć, że w poprzednich Xperiach oferował on zdjęcia tylko 8,3 Mpix - teraz dostajemy je też w pełnej rozdzielczości. W końcu też tryb HDR przestał być zarezerwowany wyłącznie dla rozdzielczości rzędu 8 Mpix, a na dodatek producent umieścił skrót do niego w łatwo dostępnym panelu korekty ekspozycji. Sony chwali się też znanym z 40-megapikselowych Lumii niemal bezstratnym zoomem cyfrowym. Przy zdjęciach 8 Mpix dostajemy pięciokrotne przybliżenie dające lepsze efekty niż zwykłe kadrowanie pełnego zdjęcia 23 Mpix.

Wciąż natomiast czuje się niedosyt w temacie trybu manualnego, który obok korekty ekspozycji, ręcznego ISO i balansu bieli nie wnosi niczego nowego. Zapomnijmy o zdjęciach ze statywu o długim czasie ekspozycji czy plikach RAW. Na dobrą sprawę kontrolki korekty ekspozycji i balansu bieli możemy błyskawicznie uruchomić w trybie lepszej automatyki i w gruncie rzeczy tryb manualny staje się niemal zbędny. Tradycyjnie dla Sony, po macoszemu potraktowano temat panoram - 1080 pikseli wysokości na nikim nie robi już wrażenia, a do tego pojawiają się problemy z gładkim łączeniem zdjęć składowych.

Zamiast optyczną stabilizacją obrazu, Sony przyciąga uwagę hybrydowym autofokusem o szybkości nastawiania ostrości rzędu 0,03 sekundy. Trzeba przyznać, że ten zdecydowanie nabrał impetu i poprawiła się jego skuteczność. Przy zdjęciach, a jeszcze bardziej przy filmach Xperia Z5 zadziwia obłędnie szybkim ustawianiem ostrości dokładnie tam, gdzie jej oczekujemy.

Gdy już technikalia mamy z grubsza za sobą, czas zająć się samymi efektami pracy aparatu. Mocne strony Z5 to dobry balans bieli, niezła dynamika tonalna, naturalne kolory i subtelnie działający tryb HDR. Po stronie wad znalazły się natomiast wyraźne rozmycia na brzegu kadru, spora dystorsja i słabsza niż u konkurentów praca algorytmów odszumiania i wyostrzania (krawędzie obiektów są poszarpane i sporo jest ziarna nawet za dnia). Uważać należy też przy zdjęciach pod światło oraz ze światłem bocznym, bo zdarzają się potężne flary i odblaski. Udało mi się zrobić Xperiami Z5 i Z5 Compact kilka świetnych zdjęć, ale okazały się telefonami o mniej powtarzalnej i pewnej pracy aparatu niż linia S6 Samsunga czy LG G4.

Gdy jednak z tematu zdjęć przeskoczymy na filmy, okazuje się, że mamy do czynienia z najlepszym na rynku wideotelefonem. Tym razem cyfrowa stabilizacja obrazu redukująca pole widzenia nie ma praktycznie żadnego wpływu na końcową jakość filmów - zarówno tych w FullHD (do 60 fps), jak i 4K (30 fps). Te drugie nagrywane są poprzez odrębny tryb w menu aparatu i są zapisywane z przepływnością rzędu 55 Mb/s. Dla porównania, LG G4 oferuje w tej kategorii około 30 Mb/s, a Galaxy S6 około 47 Mb/s.

To jednak nie sama ilość informacji zapisywanych w każdej sekundzie jest siłą Z5. Przede wszystkim SteadyShot usuwa 90 proc. drgań rąk. Możemy niechlujnie iść z telefonem trzymanym jedną ręką i nagrywać film bez ryzyka późniejszej choroby lokomocyjnej przy próbie odtworzenia go na telewizorze. Takiej stabilizacji w świecie telefonów nie oferuje nikt. Druga sprawa to autofocus - czegoś takiego w telefonie jeszcze nie było. Płynny, błyskawiczny i do tego celny - praktycznie natychmiast przeskakujący od nieskończoności do trybu makro. Po prostu rewelacja.

Podsumowanie

Teoretycznie Xperia Z5 jest urządzeniem "wszystkomającym", ekstremalnie wydajnym i gotowym do stanięcia w szranki z najlepszymi na rynku. Trudno jednak uciec od myśli, że Sony zgubiło gdzieś swoją innowacyjność i n-ta Xperia Z wieje nieco nudą, co najwyżej dobiegając do liderów.

Sony Xperia Z5 jest niewątpliwie lepszą propozycją od Xperii Z3+, ale przecież ta ostatnia była jednym wielkim nieporozumieniem. Nasza końcowa ocena to 6/10 - głównie za poprawność i czas pracy, mniej za innowacje.

Wersja oprogramowania: Android 5.1.1, numer kompilacji 32.0.A.6.152.

Wady:

- nudny, oklepany design,
- wciąż przesadnie nagrzewająca się obudowa,
- nie taki wodoszczelny, jak go reklamują,
- brak szybkiej ładowarki w zestawie,
- mniejsze możliwości aplikacji aparatu fotograficznego niż u bezpośrednich konkurentów i słaby tryb panoramy,
- brak optycznej stabilizacji obrazu,
- zbyt ciche dzwonki i dźwięk na wyjściu słuchawkowym,
- niewymienny akumulator o mniejszej pojemności niż przed rokiem,
- grubsza obudowa i większa masa niż w poprzedniku.

Zalety:

- wysokiej jakości materiały i spasowanie elementów obudowy,
- wysoka jakość rozmów i brak problemów z zasięgiem,
- bardzo jasny, czytelny w każdych warunkach wyświetlacz,
- bardzo wysoka wydajność, zarówno w grach, jak i w codziennym użytkowaniu,
- zupełnie nowa matryca aparatu ulokowana za szerokokątnym obiektywem, tryb lepszej automatyki wreszcie dostępny przy pełnej rozdzielczości zdjęć i obłędnie szybki autofocus
- najlepsza na rynku jakość nagrań wideo 4K, z genialnie działającą cyfrową stabilizacją obrazu i błyskawicznym, celnym autofocusem,
- umieszczony w najlepszym możliwym miejscu czytnik linii papilarnych, o niemal 100% skuteczności działania,
- szybkie LTE, dwuzakresowe Wi-Fi z obsługą standardu ac, GPS z GLONASS, Bluetooth 4.1, wsparcie dla ANT+ i radio FM z funkcją RDS.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)