Koniec tanich konsol? Za PlayStation 5 i Xboksa Scarlett przez decyzję Trumpa zapłacimy więcej
Wojna handlowa pomiędzy USA i Chinami może mieć swoje konsekwencje w polskich domowych budżetach. Nowe konsole Sony i Microsoftu - PlayStation 5 i Xbox Scarlett - mogą być dużo droższe niż sądzimy. Technologiczni giganci chcą wymusić na Donaldzie Trumpie zmianę decyzji.
Nałożony przez Donalda Trumpa zakaz handlu towarem i usługami na linii amerykańskie firmy - Huawei to nie jedyny element rozgrywki pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami. 25-procentowe cła na sprowadzane z Chin towary mogą także uderzyć w producentów konsol.
Microsoft, Sony i Nintendo apelują, by Donald Trump skreślił konsole z listy produktów objętych wyższym podatkiem. Znajdują się na niej m.in. odzież, obuwie, laptopy i właśnie urządzenia służące do grania.
Konsolowi giganci w Chinach produkują swoje sprzęty. Podwyżka uderzyłaby więc bezpośrednio w użytkowników - konsole staną się po prostu droższe. Sony, Microsoft i Nintendo we wspólnym liście argumentują, że podwyżki mogą mieć negatywny wpływ na całą branżę.
Xbox Scarlett i PlayStation 5 - czarny scenariusz
Kreślą czarny scenariusz. Wyższe cło zahamuje innowacje - mało kto będzie chciał wypuszczać na rynek ryzykowny projekt, skoro ceny będą jeszcze wyższe. Same konsole staną się droższe, więc kupi je mniejsza liczba użytkowników. Mniej odbiorców to mniejsze zyski ze sprzedaży gier. Co za tym idzie, ucierpią więc twórcy, którzy nie będą zarabiać jak wcześniej. Efekt domina dotknie też zapewne sklepy, dostawców i kilka innych podmiotów. Według gigantów zagrożeniem utratą pracy może być nawet 220 tys. Amerykanów.
Niepotrzebne czarnowidztwo? Niekoniecznie. O ile PlayStation 4 czy Xbox One w dniu premiery były względnie tanie - kiedy PlayStation 4 debiutowało w Polsce w 2013 roku, sugerowana cena wynosiła około 1800 zł - tak cena PlayStation 5, już zapowiedzianej konsoli nowej generacji od Sony, może zaboleć i zniechęcać do zakupu.
To na razie tylko domysły i plotki, bo Sony póki co o cenie się nie wypowiada. Ale z szacunków wynika, że najtańszy model PlayStation 5 może zostać wyceniony na 450 dolarów - czyli nieco ponad 1712 zł w przeliczeniu na złotówki.
Ale przeliczanie amerykańskiej waluty na polską nie ma sensu, bo nas dotyczyć będą ceny w euro. A w Unii Europejskiej sprzęt jest nieco droższy niż w Stanach. 500 euro to ponad 2 tys. zł.
Ciągle mówimy o najtańszym modelu. I ciągle mówimy o cenie, w której nie uwzględniono podwyżek cła - pierwsze szacunki pojawiły się jeszcze w kwietniu. Możemy się domyślać, że podwyżki w Stanach Zjednoczonych dotkną też nasz kontynent. W końcu gdzieś giganci będą musieli zniwelować straty.
Zresztą nas mogą dotyczyć inne wzrosty cen. W kwietniu Komisja Europejska opublikowała listę amerykańskich produktów, które wkrótce mogą zostać objęte dodatkowymi cłami na terenie Unii Europejskiej. Na tej liście znalazły się konsole. Gdyby przepisy weszły w życie, odczulibyśmy to zapewne przy szykowanej na 2020 rok premierze nowych konsol Sony i Microsoftu.
Nie da się ukryć, że za sukcesem PlayStation 4 stoi cena. Także w Polsce. Dotychczas każda nowa konsola Sony kosztowała w naszym kraju więcej niż 2 tys. zł. Dopiero PlayStation 4 w dniu premiery nie przekroczyło tej bariery, stając się bardziej akceptowalnym wydatkiem. W końcu więcej kosztują smartfony.
Podobnie było z Xboksem 360. Na polskim rynku w 2006 roku wylądował Xbox 360 Premium Pack za 1900 zł. Niby to mniej niż 2 tys. zł, ale wówczas przeciętne zarobki w Polsce wynosiły niecałe 2,5 tys. zł. A już w 2016 roku za Xboksa One w zestawie z grą Polacy płacili 1,6 tys. zł - sumę, którą było dużo łatwiej przełknąć.
Czy w związku z handlowymi przepychankami na liniach USA-Chiny-Unia Europejska tanie konsole przejdą do historii? A może Polacy, którzy wydają na gry coraz więcej, mają już większy akceptowalny próg cenowy? W końcu 2 tys. zł za nowy sprzęt dla wielu z nas nie jest barierą - w erze coraz droższych smartfonów to suma, która nie szokuje.
Konsole drożeją, a Google się cieszy
Jest ktoś, kto z rosnących cen konsol na pewno by się ucieszył. To Google, który niedawno zapowiedział swoją streamingową usługę. Stadia jest usługą strumieniowego przesyłania gier, czyli takim "Netfliksem dla gier". Za 10 dol. miesięcznie będzie można odpalać produkcje na takich sprzętach jak telewizor z przystawką Chromecast Ultra, komputer, tablet z systemem Android i smartfon Pixel 3 i Pixel 3A. Lista kompatybilności będzie sukcesywnie rozszerzana o kolejne smartfony, więc niebawem wystarczy nam sprzęt z dostępem do szybkiego internetu, by móc grać nawet w najnowsze produkcje. Bez konieczności posiadania drugiego sprzętu.
Na streamingową rewolucję szykuje się też Microsoft. Czyżby więc erę grania w chmurze napędzić miałoby nie 5G, ale decyzje Donalda Trumpa?