Gimnazjalistka zawrócona spod drzwi Centrum Badań Jądrowych. Powód? Nie nazywa się Kowalska

Gimnazjalistka zawrócona spod drzwi Centrum Badań Jądrowych. Powód? Nie nazywa się Kowalska

Gimnazjalistka zawrócona spod drzwi Centrum Badań Jądrowych. Powód? Nie nazywa się Kowalska
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański
Violetta Baran
09.02.2018 08:28

13-letnia uczennica toruńskiego gimnazjum została zatrzymana przed wejściem do Narodowego Centrum Badań Jądrowych w Świerku. Powód? Jej nazwisko i imię brzmiały "nie dość polsko".

Nastolatka była uczestniczką szkolnej wycieczki do Narodowego Centrum Badań Jądrowych. Jedną z 60 młodych ludzi z jej gimnazjum, którzy 7 lutego przyjechali do Świerku, by zobaczyć na własne oczy reaktor Maria i laboratoria naukowe Centrum. Niewiele brakowało, by została za drzwiami. Tylko dlatego, że nie nazywa się np. Anna Kowalska.

Dziewczynka jest Polką, urodziła się w Bydgoszczy. Mieszka na stałe w Toruniu. Nosi jednak ukraińskie nazwisko i imię. Powód? Jej rodzice są narodowości ukraińskiej. Od dawna mieszkają w naszym kraju, mają polskie obywatelstwo. Ojciec dziewczynki jest cenionym naukowcem.

Skąd więc problem? Zgodnie z regulaminem Centrum, ze względu na zasady bezpieczeństwa, na teren Kompleksu Jądrowego Świerk wpuszczani są tylko polscy obywatele. Zgodę na wstęp dla cudzoziemców wydaje - jak czytamy w regulaminie - każdorazowo dyrektor Instytutu.

Nauczyciel, który organizował wycieczkę, znał regulamin Centrum. Na wszelki wypadek sprawdził w dokumentach szkoły informacje o swoich podopiecznych. - Przed wycieczką zadzwonił do nas do domu. Przepraszał, mówił, że czuje się niezręcznie, ale chciał potwierdzić, czy nasza córka ma na pewno polskie obywatelstwo - opowiada WP mama nastolatki. - Potwierdziłam ten fakt, powiedziałam też, że córka ma polski paszport - dodała.

Paszport, jak dowiedział się nauczyciel 13-latki, nie był jednak wymagany. W Centrum usłyszał, że legitymacja szkolna jest wystarczającym poświadczeniem polskiego obywatelstwa.

W środę o godzinie 10, wycieczka gimnazjalistów dotarła do Świerku. Nauczyciel, który organizował wyjazd, zgodnie z regulaminem wręczył przyjmującej wycieczkę osobie listę uczestników wraz z dokumentami potwierdzającymi ich tożsamość.

- Nagle okazało się, że jest problem. W obecności wszystkich uczestników wycieczki, pani która wpuszczała młodzież na teren Centrum, wyczytała nazwisko mojej córki i powiedziała, że nie może wejść - opowiada WP mama dziewczynki. Jakie było uzasadnienie tej decyzji? - Zdaniem pracownicy "posiada imię i nazwisko brzmiące nie tak, jak u większości Polaków" - mówi mama 13-latki.

Zobacz także: Leszek Miller i historia pewnej kolacji z premierem Izraela

- Córka zadzwoniła do mnie. Na szczęście byłam w domu. Przesłałam do Centrum zdjęcie jej paszportu, by udowodnić, że jest Polką. Dobrze, że ma paszport. To nie jest obowiązkowe. A przecież miała legitymację szkolną z numerem PESEL, miejscem urodzenia. Nauczyciel zaświadczył, że jest Polką - mówi WP rozgoryczona matka dziewczynki.

Jak czuła się 13-latka, która urodziła się w Polsce, świetnie mówi po polsku, Polskę uważa za swój dom i ojczyznę? - Źle, bardzo źle. Na szczęście jej koledzy i koleżanki akceptują ją, to dobra szkoła, w której nie ma miejsca na ksenofobię i nietolerancję. Trzymali jej stronę, ale w tym wieku, takie wykluczenie odbiera się bardzo mocno. Nikt nie chce czuć się inny, obcy, szczególnie, gdy ma kilkanaście lat - tłumaczy mama dziewczynki.

Ostatecznie 13-latka została wpuszczona do Centrum. Dzień później pracownicy instytutu przeprosili mamę dziewczynki. Tłumaczyli, że to wina "nadgorliwości nowej pracownicy". - Nic mi po ich przeprosinach, mojej córki nikt nie przeprosił - mówi WP.

Kobieta z rozżaleniem opowiada o tym, że jej mąż jest profesorem Polskiej Akademii Nauk. Był wielokrotnie nagradzany. - Polska się nim chwali, mimo że nie ma polskiego nazwiska. To im nie przeszkadza - dodaje.

Kobieta opowiada WP, że nie po raz pierwszy jej córki - starsza jest już dorosłą kobietą - zetknęły się z przykrymi uwagami rówieśników, a także osób starszych, ze względu na swoje nazwisko i pochodzenie. - Niektórych z tych słów nawet nie da się powtórzyć - mówi WP. - Niestety, jest coraz gorzej - dodaje.

Sprawą zainteresowała się poseł Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus. - To prawdziwy skandal, to dyskryminacja ze względu na narodowość - mówi w rozmowie z WP. Posłanka wystosowała w tej sprawie interpelację do ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, któremu podlega NCBJ. - Tej sprawy nie można tak pozostawić - dodała w rozmowie z WP posłanka Nowoczesnej.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)