Stanisław Pietrow – zapomniany bohater, który uratował świat przed zagładą

Stanisław Pietrow – zapomniany bohater, który uratował świat przed zagładą22.02.2018 13:35
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY

Komunikat na ekranie komputera podpułkownika Stanisława Pietrowa nie pozostawiał wątpliwości: właśnie zaczynała się trzecia wojna światowa. Reakcja mogła być tylko jedna, ale Pietrow zignorował procedury. Nie wykonał rozkazu. Dzięki temu wszyscy ciągle żyjemy.

Czy komputer jest w stanie zniszczyć ludzkość? Scenariusze kreślone przez futurologów, ostrzegających przed sztuczną inteligencją odpowiadają na to pytanie twierdząco. Aby się o tym przekonać nie musimy jednak wybiegać w przyszłość ani rozważać hipotetycznych wersji wydarzeń. Wystarczy wspomnieć to, co wydarzyło się naprawdę.

Wiarygodne informacje na temat tego wydarzenia są bardzo skąpe, a szczegółowe odtwarzanie przebiegu wydarzeń to w dużej mierze efekt fantazji i talentu opisujących je autorów. Wiadomo jednak, że 26 września 1983 roku 44-letni pułkownik Stanisław Pietrow pełnił dyżur w Centrum Wczesnego Ostrzegania Sił Powietrznych Związku Radzieckiego.

Źródło zdjęć: © Pikabu.ru
Źródło zdjęć: © Pikabu.ru

W 1983 roku rosyjski system wczesnego ostrzegania poinformował o amerykańskim ataku

Alarm! Amerykanie atakują!

Obiekt o nazwie Sierpuchow-15 zlokalizowany był około 100 kilometrów na południe od Moskwy i był odpowiednikiem amerykańskiego centrum dowodzenia, umiejscowionego pod górą Cheyenne. To tam spływały informacje z całego świata, przesyłane przez flotę satelitów wczesnego ostrzegania typu Oko, a personel interpretował je i decydował, co z nimi zrobić.

Sytuacja międzynarodowa była wówczas bardzo napięta. Trwała wojna w Afganistanie, a na początku września Rosjanie zestrzelili cywilny samolot koreańskich linii lotniczych, w którym zginęło 269 osób różnych narodowości, w tym wielu Amerykanów.

Pułkownik Pietrow nie wierzy komputerom

W takich właśnie okolicznościach o godzinie 0:04 pułkownik Pietrow zobaczył na ekranie swojego komputera jednoznaczną informację: z bazy w Montanie wystartowały amerykańskie rakiety międzykontynentalne. Amerykanie zdecydowali się na trzecią wojnę światową i rozpoczęli atak.

Po latach bohater tamtych wydarzeń wspominał panikę, jaka opanowała jego podwładnych. Nie było w tym nic dziwnego – ten komunikat oznaczał zagładę ludzkości. Międzynarodowy pokój opierał się bowiem w tamtych czasach na tzw. teorii MAD (Mutual Assured Destruction – gwarantowane wzajemne zniszczenie). Chodziło w niej mniej więcej o to, co pokazuje świetny film "Gry wojenne": konfliktu nuklearnego pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i ZSRR nie można było wygrać, co w teorii zabezpieczało przed rozpoczęciem wymiany atomowych ciosów.

Obojętnie, kto rozpocząłby atak. I nawet, gdyby rakiety sięgnęły celu przed wystrzeleniem własnych przez przeciwnika, to mimo całkowitego zniszczenia kraju, miałby on możliwość odpowiedzenia tym samym. Było to możliwe dzięki broni znajdującej się w poderwanych w powietrze samolotach, a przede wszystkim tej, którą przenosiły niemal niemożliwe do wykrycia przed wykonaniem ataku, strategiczne okręty podwodne.

Pietrow prawdopodobnie – z pominięciem kanałów alarmowych - powiadomił o sytuacji swoich przełożonych, ale jednocześnie wyjaśnił im własną ocenę sytuacji. Nie dowierzał wywiadowi elektronicznemu, a pokazywane na ekranie swojego komputera dane uważał za niewiarygodne i sprzeczne z logiką. Co istotne, pracujący w nocy Pietrow nie był etatowym oficerem dyżurnym, ale analitykiem, pełniącym na zmianę z innymi rotacyjne dyżury.

Niedoceniony bohater

Prawdopodobnie winę za całą sytuację ponosiło oprogramowanie radzieckich satelitów szpiegowskich. Na skutek błędów popełnionych przy jego projektowaniu i w efekcie pechowego ułożenia chmur i Słońca, satelita zarejestrował odbite od chmur światło jako rozbłysk, towarzyszący odpaleniu rakiet.

Bardzo wymowny jest późniejszy los pułkownika. Oficer nie został wprawdzie ukarany za złamanie procedur, ale nie nagłaśniano jego czynu ani nie przyznano mu żadnych nagród. Gdy odszedł na emeryturę, musiał dorabiać jako pracownik budowlany – pieniędzy nie wystarczyło mu nawet na pogrzeb własnej żony. Gdy prawda o wydarzeniach z 1983 roku została ujawniona, Stowarzyszenie Obywateli Świata przyznało mu jednorazową nagrodę w wysokości 1000 dolarów.

Pokojowego Nobla, na którego zasługuje bardziej, niż wszyscy nagrodzeni nim politycy razem wzięci, nigdy nie dostał. Po raz kolejny świat przypomniał sobie dopiero po jego śmierci. Ale nie w dniu pogrzebu, bo ten pozostał niezauważony. Światowe media połapały się dopiero 5 miesięcy po śmierci Stanisława Pietrowa. Przypomniały sobie o nim dopiero we wrześniu 2017 roku, kiedy to jedni od drugich spisywali na wyścigi historię zapomnianego bohatera.

Nasz los zależy od dwóch komputerów

Niezależnie od tego wydarzenia sprzed lat dobitnie pokazują, że wizja komputera niszczącego ludzkość wcale nie jest oderwana od rzeczywistości. Nie trzeba inteligentnego Skynetu ani Matriksa, aby historia naszego gatunku dobiegła końca. Warto przy tym wspomnieć o dwóch systemach komputerowych, od których zależy dalszy los naszej planety. Jeden z nich, znany powszechnie jako Dead Hand to rosyjski Система "Периметр" (Sistema "Perimetr"). Drugi to amerykański AN/DRC-8 ERCS (Emergency Rocket Communications System).

Źródło zdjęć: © Sputnik News
Źródło zdjęć: © Sputnik News

Otwarta pokrywa silosu rakiety międzykontynentalnej

Niewiele wiadomo na ich temat, choć ich istnienie zostało potwierdzone przez wojskowych i polityków obu stron. Są to automatyczne centra dowodzenia (a raczej metody przesyłania poleceń), które – prawdopodobnie – w czasie pokoju pozostają wyłączone. Po aktywacji monitorują m.in. radiację, sejsmikę czy temperaturę i w razie wykrycia ataku atomowego mają możliwość wykonania automatycznego uderzenia odwetowego.

Od czasów Pietrowa niewiele się zatem zmieniło – nasze życie wciąż zależy od poprawnej pracy systemów komputerowych, odpowiedzialnych za działanie Perimetru i ERCS. Pozostaje mieć nadzieję, że twórcy sterującego nimi oprogramowania nie popełnili żadnego błędu. Z drugiej strony – czy do zagłady ludzkości naprawdę potrzeba wymiany atomowych ciosów? Może sprawa jest znacznie prostsza i naszej uzależnionej od elektryczności cywilizacji wystarczy po prostu wyciągnąć wtyczkę?

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.