Sat-Okh. Polski Indianin z AK, który... nigdy nie istniał?

Sat-Okh. Polski Indianin z AK, który... nigdy nie istniał? 04.09.2017 16:26
Źródło zdjęć: © Czarne.com

Polski Indianin w AK? Mężczyzna, którego matka była Polką, a ojciec - prawdziwym Indianinem? O takich niesamowitych opowieściach mówi się, że to "historia jak z filmu". W przypadku Sat-Okha to powiedzenie może mieć dużo prawdy: jego losy są tak tajemnicze, że niektórzy sugerują, że je po prostu zmyślił. A inspiracją były filmy o Indianach.

“W akcje to mnie pierwszego zwykle wysyłali” - opowiadał Stanisław Supłatowicz. A właściwie to Sat-Okh, czyli “Długie Pióro”, syn Polki i… Indianina. Z powodu swej odwagi dorobił się w AK pseudonimu “Kozak”, głośno było też o jego okrucieństwie. Zabijał Niemców rzucając w nich nożami - nie dość, że po cichu, to jeszcze z daleka. “Można było z piętnastu metrów zgładzić człowieka” - opisywał ten styl działania Sat-Okh.

Gdy trzeba było wysadzić most, Sat-Okh nurkował, a jego w torbie były ładunki wysmarowane łojem bydlęcym, żeby nie zamokły. Oczy syna Indianina przyzwyczajone były do ciemności, więc nocą bez problemu unikał strażników i podkładał ładunki. Gdy tylko nadjeżdżał pociąg uruchamiał je i po chwili uciekał z miejsca zdarzenia.

“Zawsze jakieś pięćset metrów od mostu miał konia ukrytego – takie rzeczy o Sat-Okhu opowiadał choćby Jan Kłodziński” - czytamy w książce Dariusza Rosiaka, “Biało-czerwony. Tajemnica Sat-Okha”.

Skąd tytułowe tajemnice? Bo nie wiadomo, czy to wszystko wydarzyło się naprawdę, czy zostało zmyślone. Na przykład towarzysze broni Sat-Okha opowiadali, że nauczył ich chodzić do tyłu: żeby ślady zmyliły pościg.

Źródło zdjęć: © WP.PL | Świat na dłoni
Źródło zdjęć: © WP.PL | Świat na dłoni

Osoby, które kwestionowały pochodzenie i historię Sat-Okha, sugerują jednak, że ta opowieść w życiorysie pojawiła się dopiero po 1954 roku. Po tym, jak Supłatowicz obejrzał “Ostatnią walkę Apacza” z Burtem Lancasterem w roli głównej. Z kolei inną opowiadaną anegdotę - o tym, że został usunięty ze szkoły oficerów politycznych za wrzucenie kucharza do gara z zupą - wziął najprawdopodobniej z “Czterech pancernych i psa”.

Jak to się w ogóle stało, że syn Indianina i Polki trafił do Polski, a następnie brał udział w walkach z Niemcami jako członek Armii Krajowej?

Stanisława Supłatowicz, matka Stanisława, udała się za mężem, Leonem Supłatowiczem, na syberyjskie zesłanie. Choć pojawiła się taka wersja, to matka Sat-Okha nie była skazana za działalność przeciwko carowi - to zarzucano mężu, ona po prostu do niego dołączyła. Jej losy mają wiele luk i nieścisłości, ale według opowieści przez Cieśninę Beringa trafiła do Kanady w 1917 roku. Tam, wycieńczoną, znajdują ją miejscowi Indianie i zaczynają się nią opiekować. Traktowana jest jak swoja, a wodzowi rodzi dzieci. Najmłodszym był właśnie Sat-Okh.

Zrządzenie losu sprawiło, że trafili do Polski. Jeszcze gdy byli za oceanem do obozu Indian przyniesiono rannych białych. Zaatakował ich niedźwiedź, miejscowi zdążyli ich obronić. Okazało się, że* jeden traperów mówił był Polakiem i po polsku przekazał matce Sat-Okha informację o niepodległej Polsce*. Stanisława Supłatowicz chciała odwiedzić ojczyznę, spotkać się z bliskimi. Ojciec jej dzieci wyraził zgodę i polecił, by zabrała ze sobą najmłodszego syna, który miał się czegoś od białych nauczyć.

Sat-Okh z matką nie mieli zostać w Polsce na stałe, ale ich losy pokrzyżowała wojna. Kiedy dokładnie przybyli do kraju? Nie wiadomo. Tak jak i tego, kiedy urodził się Sat-Okh. Miał różne daty urodzenia. I miejsca urodzenia. Na przykład po wojnie, w wojskowych dokumentach, wpisywał: “15 kwietnia 1925, a w rubryce miejsce – Aleksiejewka lub Aleksiejewsk, gubernia irkucka, obwód Kireńsk”. Czy to ziarno prawdy, czy tylko stworzenie bezpiecznej wersji własnej historii - prawda w okrutnych czasach mogła być przecież bardzo niewygodna. Za dużo pytań i wątpliwości.

Wojenne losy Sat-Okha to również wielka niewiadoma. Z dokumentów AK wynika, że na pewno brał udział w akcji “Burza” w 1944 roku. Wcześniejsze wydarzenia do pewnych nie należą.

Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY

Stanisław Supłatowicz opowiadał, że w 1941 roku został aresztowany przez gestapo, bo czytał gazetki podziemne. Problemem był też jego niearyjski wygląd.

Owszem, dokumenty potwierdzają, że Sat-Okh znalazł się w radomskim więzieniu. Jednak dokumenty zdradzają inny powód zatrzymania: *zwykłą kradzież. *

Czy brawurowo wyskoczył z pociągu jadącego do Oświęcimia? Nie wiadomo, a wiele osób opowiada różne wersje tej historii zasłyszanej rzekomo od Sat-Okha, a w każdej ucieczka przypomina film akcji. Czy skończył tajne komplety, jak przekonywał? Byłoby o to bardzo trudno, tym bardziej że nie znał zbyt dobrze języka polskiego, co sam zresztą przyznawał. Losy polskiego Indianina w AK są tak tajemnicze i niejasne, że nawet nie wiadomo, czy jego korzenie rzeczywiście sięgają za ocean.

Leszek Michalik, jeden z członków Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian, od wielu lat kwestionuje pochodzenie Sat-Okha. W książce Dariusza Rosiaka powołuje się na jednego z Indian żyjących w Niemczech, z którym rozmawiał w latach 70. XX wieku:

“I kiedyś Billy mówi: U was tam jest jakiś rzekomo Indianin. Czytałem jego biografię po niemiecku. Ziemia Słonych Skał rzeczywiście wyszła po niemiecku kilka lat wcześniej. Tam, mówi Billy, nic się nie zgadza. Jacy Szaunisi w Kanadzie? Te niby sąsiednie plemiona też pozmyślane. I, mówi, sprawdzę ci tego Sat-Okha. Napisał do Departamentu do spraw Indian i dostał odpowiedź – pokazywał mi ją zresztą – że nie ma w ich rejestrach takiego Indianina jak Stanisław Supłatowicz czy Sat-Okh, nigdzie nie jest zarejestrowany”

Przywołuje się też jedną z wpadek - w latach 90. w gazecie ukazały się zdjęcia, na których rzekomo widać ojca Sat-Okha. Okazało się, że to klasyczne fotografie wykonane przez Edwarda Curtisa. Sat-Okh tłumaczył się w prosty sposób: “dałem redakcjom zdjęcia Indian, ale nie twierdziłem, że przedstawiają mojego ojca”.

Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

Ale Sat-Okh miał też swoich zwolenników. Czemu Sat prawie nie miał zarostu? Czemu łysiał jak Indianin - czyli liniał w całości, a nie “plackowato”, jak biali? Czemu alkohol źle na niego działał? Genetyki się nie oszuka, wystarczy na niego spojrzeć, żeby zobaczyć Indianina - twierdzą rozmówcy Dariusza Rosiaka, którzy chcą obalić oskarżenia o wielką mistyfikację.

Sat-Okh w Polsce znany jest z książek o Indianach. Nie napisał ich jednak samemu, to ghostwriterzy odpowiadali za ich styl - współpraca z nimi często kończyła się nieporozumieniami i kłótniami. Uważany za jednego z pionierów ruchu indianistów w Polsce, współtwórcę i czołową postać nieformalnego Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian, zmarł 3 lipca 2003 roku w Gdańsku. Nawet ci, którzy wątpią w prawdziwość jego losu, zgadzali się z tym, że swoją niedopowiedzianą historią Sat-Okh nie wyrządził nikomu krzywdy. Wręcz przeciwnie - pokolenia zyskały barwne opowieści o Indianach, które napisał jeden z nich.

W swojej książce Dariusz Rosiak zadaje jedno ciekawe, współczesne pytanie:

“Czy los człowieka, który wydaje oszczędności życia na podróż ciężarówką przez Saharę, potem płynie w przepełnionym pontonie przez Morze Śródziemne, wpada do wody i tonie, zostaje wyratowany przez straż przybrzeżną, ląduje we włoskim albo greckim szpitalu, w którym nikogo nie zna, a na koniec odnajduje rodzinę w Niemczech, albo Szwecji, to wymysł czy prawda? Jak będzie brzmiała jego historia za pięćdziesiąt lat? Czy powstanie z niej legenda miejska, czy stanie się typowym opisem doświadczenia tysięcy ludzi, którzy uciekają dziś z Afryki i Bliskiego Wschodu? Czy ich historie są bardziej wiarygodne od życia Sat-Okha, czy mniej?”

Podważający historię Sat-Okha przypominają, że nikt jego opowiadań nie sprawdzał, nie weryfikował. Zresztą nie było jak - nie było internetu, wiedza o Indianach dopiero raczkowała. Ale czy dziś rzeczywiście bylibyśmy mądrzejsi? Wierząc w Muzułmanów, którzy porywają Polki na rynkach miast? O planowanych zamachach w metrze czy galeriach handlowych? W Polaków, którzy biją uchodźców, a dowodem na to są zdjęcia syryjskiej rodziny z 2013 roku? Jak wiele osób kwestionowało tragedię uchodźców tylko dlatego, że posiadali telefony komórkowe. Czy mamy pewność, że współczesne fake-newsy za 50 lat nie staną się prawdą i każdy będzie znał kogoś, kto był świadkiem tych wydarzeń?

Czy rzeczywiście dzisiaj, mając tyle narzędzi do weryfikacji, jesteśmy w stanie łatwo określić, czy coś jest prawdą, czy nie? Może za kilkanaście lat takich Sat-Okhów będzie więcej, a “źródłem wiedzy” o nich będą media społecznościowe? Pozwalające wykreować taką wersję siebie, jaką chce się oglądać.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.