Prywatność w internecie - czy wyzbyliśmy się jej całkowicie?

Prywatność w internecie - czy wyzbyliśmy się jej całkowicie?30.03.2012 12:03
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

Internet jest fajny. Internet daje nam możliwość dotarcia do każdej informacji na świecie. Ale nie tylko nam, także tym, z którymi nie chcielibyśmy z kolei dzielić się informacjami wypuszczanymi przez nas w świat. Tymczasem okazuje się, że w sieci jesteśmy po prostu nadzy, a nasza prywatność kurczy się jak sweter w praniu w zbyt gorącej wodzie.

Wszystko zaczęło się od tego, że w końcu specjaliści od zarządzania zasobami ludzkimi uznali, że żadna rozmowa kwalifikacyjna nie powie tyle o człowieku, co jego konto na serwisie społecznościowym. I jest w tym dużo racji. Przecież na takiej rozmowie człowiek nie będzie opowiadał potencjalnym pracodawcom o tym, jak to co piątek upija się z kolegami przy partyjce pokera, albo że jest fanem Rona Jeremy`ego i Sashy Grey. Rozpoczęło się zatem globalne przeglądanie przez firmy profili osób, którymi były zainteresowane.

Czasem jednak ktoś przezorniejszy i nieco bardziej zorientowany zagłębiał się w ustawienia prywatności takiego Facebooka, ukrywając swoje przemyślenia przed niepożądanymi gośćmi. I tak, co dość paradoksalne, wkroczyliśmy w kolejny etap odkrawania po kawałku tego co prywatne, na rzecz ludzi, którzy w ogóle nie uznają takiego słowa jak ”prywatne”. Gdzieś przy całej debacie na temat diabelskich czteroliterowych skrótowców takich jak ACTA, SOPA i PIPA, które miały na celu monitorować nas jeszcze bardziej, zaczęto działać na rzecz wprowadzenia regulacji w związku z działaniem Najwyższej Izby Kontroli, dające tej instytucji uprawnienia do dostępu do naszych danych, włącznie z tak absurdalnymi, jak stan zdrowia czy preferencje seksualne. Ale to jednak nie o ustawodawstwo się miało tutaj rozbijać.

Gdy rząd, czy też rządy, roszczą sobie prawo do coraz większej kontroli, to samo robią instytucje rządem ani rządami nie będące, w stosunku do danych, które sami w sieci zamieszczamy. W USA zdarzyło się już wiele przypadków, gdy w czasie rozmowy o pracę kandydat na określone stanowisko był proszony o zalogowanie się na własne konto na Facebooku, po czym pracodawca dokładnie je sobie przeglądał. Teoretycznie zawsze można powiedzieć ”nie”, ale czasem sytuacja życiowa zmusza niektórych z nas do kompromisów, jak bolesne i trudne do przełknięcia by one nie były.

Podania hasła żąda się na przykład od kandydatów na szeryfów w niektórych hrabstwach stanu Illinois, po czym przeszukuje się ich profile pod kątem znajomości z osobnikami potencjalnie lub po prostu niebezpiecznymi, terrorystami, członkami zorganizowanych grup przestępczych czy zapewne także tymi, którzy namiętnie grają w Mafia Wars. Ale niektórzy posuwają się jeszcze dalej. Zamiast poprosić by kandydat sam spokojnie wpisał swoje hasło, pytają o nie, po czym wprowadzają je sami. I choć już na pierwszy rzut oka i ucha widać i słychać, że to naruszenie prawa, dopiero po wypłynięciu na powierzchnię kilku takich przypadków, legislatury stanowe w USA rozpoczynają prace nad odpowiednimi aktami prawnymi zakazującymi takich praktyk. Proponowane przez Demokratów zmiany w prawie federalnym poległy bowiem już w Izbie Reprezentantów, w której wynik głosowanie wyniósł 23. do 184, z tylko jednym członkiem Partii Republikańskiej głosującym za zmianami.

Oczywiście żądania hasła to nie jedyne przypadki naruszania naszej portalo-społecznościowej wolności, wielokrotnie mówiło się o ludziach, którzy przebywając na przykład na zwolnieniu lekarskim zamieszczali na Facebooku zdjęcie z hucznej imprezy, które potem stawało podstawą do ich zwolnienia z pracy. Jakkolwiek wszelkie praktyki oszukujące pracodawców są mniej lub bardziej niemoralne, tak musimy się pogodzić z tym, że istnieją tak długo, jak istnieje sam stosunek pracy. A wykorzystywanie prywatnych zdjęć czy zamieszczonych w serwisie społecznościowym opinii na jej temat do wykopania kogoś z firmy, również jest co najmniej moralnie wątpliwe.

Jeszcze inaczej, ale też boleśnie, o braku prywatności w dzisiejszym świecie przekonał się Austin Carroll, licealista ze stanu Indiana. To prawda, siedząc w domu opublikował na swoim koncie Twitterowym wpis, który bezproblemowo mógł zostać uznany za wulgarny, choć takie napisy na murach pojawiały się w Polsce i nie tylko w Polsce już całe lata świetlne temu. Przytoczę go w całości, choć raczej daruję sobie tłumaczenie. Otóż brzmiał on następująco: ”Fuck is one of the fucking words you can fucking put anywhere in a fucking sentence and still fucking makes sense”. Chłopak nieco się zdziwił, kiedy w szkole wręczono mu jego papiery i podziękowano za dotychczasową współpracę. Zdziwił się jeszcze bardziej, gdy dotarło do niego, że to z powodu jego Twitterowego wpisu, a już w ogóle w momencie, w którym usłyszał, że szkoła przegląda Twitterowe profile swoich uczniów. Choć ciężko naprawdę orzec, dlaczego szkoła miałaby to robić, po co i czy ktokolwiek w ogóle zastanowił się nad tym, co może nieść ze sobą taka, a nie
inna decyzja.

Wkraczamy zatem w piękne czasy - czasy, w których internet z miejsca kompletnej wolności i dzielenia się nawet najbardziej kontrowersyjnymi poglądami, zaczyna się kneblować użytkowników sieci, bojących się już powoli wyrażać swoje opinie. I to nie tylko ze względu na regulacje prawne, jakie powstają, ale z powodu samodzielnych działań rozmaitych podmiotów. Naprawdę źle się dzieje.

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.