"Kryształki z utrwaloną treścią", czyli nieznane historie gadżetów XXI wieku

"Kryształki z utrwaloną treścią", czyli nieznane historie gadżetów XXI wieku11.04.2018 06:31
Źródło zdjęć: © flickr.com | Sergey Galyonkin

Dziś smartfony są dla nas oczywistymi elementami wyposażenia, ale jeszcze 15 lat temu nikt nawet ich sobie nie wyobrażał. W XXI wieku nowe gadżety i wynalazki powstają jak grzyby po deszczu. Często nie zdajemy sobie jednak sprawy, kto i co tak naprawdę za nimi stoi.

Kindle, albo studenci rewolucjonizują czytanie

Śródtytuł jest trochę mylący, ale to celowy zabieg. Nie chodzi bowiem o sam sprzęt Amazona, którego pierwsza generacja ujrzała światło dzienne w 2007 roku. Ważniejsza jest technologia, która w ogóle pozwoliła stworzyć czytniki ebooków.

Elektroniczny tusz to miliony mikrokapsułek, każda o średnicy ludzkiego włosa. Zawiera dodatnio naładowane białe cząstki i ujemnie naładowane czarne cząstki. Te w wyniku zmiany potencjału elektrycznego (np. przez dotknięcie) tworzą czarne wzory, np. litery, na białym tle.

Ta technologia nie została stworzona w laboratoriach Amazona. Na pierwszy pomysł wpadli pracownicy firmy Xerox wiele lat wcześniej. Ich wizja elektronicznego papieru nie została nigdy zrealizowana. Jednak doktor z uniwersytetu Stanforda, Joseph Jacobson, wierzył, że da się stworzyć urządzenie, gdzie kartki będziemy przesuwać przez naciśnięcie ekranu. W 1995 roku połączył siły z innym naukowcem, Neilem Gershenfeldem i obaj wylądowali na MIT. Jacobson zatrudnił dwóch studentów, Barretta Comiskeya i J.D. Alberta, do pomocy nad projektem. Pierwszy patent zgłoszono w październiku 1996 roku.

A potem na twórców posypały się laury. Zrecenzowany artykuł naukowy trafił do prestiżowego magazynu Nature, stając się tematem numeru. To jeden z niewielu wyjątków, kiedy gazeta promowała pracę wykonaną w tak dużej mierze przez studentów.

Wynalazcy wspólnie założyli w 1997 roku firmę E Ink Corp. Jej standard tworzenia elektronicznego tuszu zdefiniował początek XXI wieku w kwestii czytników elektronicznych książek.

Na marginesie, jakiś czas temu internet obiegł fragment "Powrotu z gwiazd”, w którym Stanisław Lem przewidział powstanie czytników ebooków już w 1961 roku. Jest niezwykle trafny:

"Całe popołudnie spędziłem w księgarni. Nie było w niej książek. Nie drukowano ich już od pół wieku bez mała. (…) Księgarnia przypominała raczej elektronowe laboratorium. Książki to były kryształki z utrwaloną treścią. Czytać można je było przy pomocy optonu. Był nawet podobny do książki, ale o jednej, jedynej stronicy między okładkami. Za dotknięciem pojawiały się na niej kolejne karty tekstu."

Źródło zdjęć: © Youtube.com | Zrzut ekranu z serwisu YouTube
Źródło zdjęć: © Youtube.com | Zrzut ekranu z serwisu YouTube

iPhone, albo najgenialniejsze "oszustwo" branży

Na tej liście nie mogło zabraknąć urządzenia, którego premiera w 2007 roku wywróciła do góry nogami rynek telefonów komórkowych. A w dalszej perspektywie także sposób, z jakiego korzystamy z całego internetu.

Steve Jobs już w 2003 roku czuł, że rynek ówczesnych tabletów i palmtopów nie były perspektywiczne dla Apple'a (co jest zresztą dowodem, że rynek ten rozumiał jak mało kto). Zamiast tego jego wzrok spoczął na telefonach.

Najpierw Apple nawiązał współpracę z Motorolą, tworząc model Rokr, do którego wgrano iTunes (bo iPod powstał wcześniej). Jobs nie był jednak zadowolony ze współpracy. Design zaproponowany przez Motorolę nie pasował do filozofii Apple. W takiej sytuacji nie dało się zrobić nic innego, jak własny telefon.

Tak 29 czerwca 2007 roku światło dzienne ujrzał iPhone – stworzony według minimalistycznego designu i filozofii prezesa Apple. Jobs był zwolennikiem buddyzmu i filozofii zen – stąd oszczędne, obłe kształty, które skrywały m.in. 128 MB pamięci RAM.

Najciekawszy jest jednak moment premiery. Dla wielu obserwatorów było to przedstawienie idei "fake it, till you make it" w najczystszej formie. Apple nie dopracowało bowiem telefonu do końca, w efekcie czego pojawiały się w nim błędy. To jednak nie zniechęciło Jobsa, który podczas prezentacji miał przygotowane kilka modeli. Na każdym działały inne funkcje.

Mało kto wie, że to nie Apple wpadł na nazwę "iPhone". Stacjonarny iPhone trafił bowiem do sprzedaży już w 1998 roku za sprawą firmy InfoGear. Nie odniósł sukcesu, a w późniejszym czasie firmę przejęło Cisco, które też wypuściło kilka "stacjonarek" o tej nazwie. Dwa dni po wielkim ogłoszeniu Jobsa, Apple otrzymało pozew o nielegalne wykorzystanie zarezerwowanej nazwy.

Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

IQOS, albo do dwóch razy sztuka

Na świecie jest ponad miliard palaczy. Trudno przekonać taką grupę, by zrezygnowali z palenia, ale Philip Morris International próbował zainteresować ich w latach 90. podgrzewaczami tytoniu. Urządzeniami, które go nie spalały, tylko rozgrzewały do pewnej temperatury, w ten sposób otrzymując wrażenie jak przy "puszczaniu dymka". Ale ze znacznym ograniczeniem szkodliwych substancji!

Eksperyment trwał tylko rok, bo palaczom wynalazek po prostu nie odpowiadał. Przede wszystkim przez walory smakowe porównywane wtedy do uczucia trzymania węgla w ustach. Projekt porzucono - do czasu. Wrócono do niego bowiem dekadę temu. Firma przeznaczyła ponad 4,5 mld dolarów na badania i rozwój, w tym także ośrodków badawczo-rozwojowych w Szwajcarii i Singapurze.

W efekcie stworzono miniaturowy, bardziej poręczny i subtelniejszy sprzęt – IQOS. Wytwarza on między 90 a 95 proc. substancji szkodliwych mniej niż zwykły papieros (co zresztą potwierdziły niezależne badania przeprowadzone przez badaczy PAN). Opłaca się wracać do starych pomysłów – czasem po prostu trzeba poczekać na lepszą technologię.

Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY | Standardizer
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY | Standardizer

Bluetooth, albo pacyfistyczni Wikingowie w XXI wieku

Standard Bluetooth, jak pendrive, pojawił się na przełomie 1999 i 2000 roku – zaraz przed nowym stuleciem. Cel był prosty. Stworzyć system komunikacji, który będzie pobierał mało prądu, będzie tani w implementacji i będzie działał na krótki zasięg. W efekcie w lipcu 1999 roku światło dzienne ujrzała specyfikacja modułu Bluetooth, licząca około, bagatela, 1500 stron.

Standard łączności przyjął się bardzo dobrze i w przeciągu kilku lat zaczął pojawiać się w różnych urządzeniach. Słuchawkach, telefonach, potem urządzeniach typu wearables, na zabawkach skończywszy. Ostatnia, piąta edycja, pozwala na transfer z szybkością 50 Mb/s na sekundę w odległości do 140 metrów.

Mało kto wie jednak, skąd Bluetooth wziął swoją nazwę. A za nią stoi mieszkaniec Skandii w południowej Szwecji, Jim Kardach. Pracował on przy opracowywaniu tej formy komunikacji między urządzeniami. W tym czasie był zafascynowany historią rządów duńskiego króla Haralda Sinozębego (Harald Blåtand). Według podań, Sinozęby był znany ze swoich zdolności dyplomatycznych i zjednywania sobie ludzi bez konieczności rozlewania krwi. Jego umiejętności oratorskie połączyły w jedno królestwo Danię oraz Norwegię. Czy może być lepszy patron na standardu elektronicznej komunikacji? No bo "Sinozęby" to przecież właśnie "Bluetooth".

Szanowna Użytkowniczko! Szanowny Użytkowniku!
×
Aby dalej móc dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne i udostępniać coraz lepsze usługi, potrzebujemy zgody na dopasowanie treści marketingowych do Twojego zachowania. Twoje dane są u nas bezpieczne, a zgodę możesz wycofać w każdej chwili na podstronie polityka prywatności.

Kliknij "PRZECHODZĘ DO SERWISU" lub na symbol "X" w górnym rogu tej planszy, jeżeli zgadzasz się na przetwarzanie przez Wirtualną Polskę i naszych Zaufanych Partnerów Twoich danych osobowych, zbieranych w ramach korzystania przez Ciebie z usług, portali i serwisów internetowych Wirtualnej Polski (w tym danych zapisywanych w plikach cookies) w celach marketingowych realizowanych na zlecenie naszych Zaufanych Partnerów. Jeśli nie zgadzasz się na przetwarzanie Twoich danych osobowych skorzystaj z ustawień w polityce prywatności. Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać zmieniając ustawienia w polityce prywatności (w której znajdziesz odpowiedzi na wszystkie pytania związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych).

Od 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 (określane jako "RODO"). W związku z tym chcielibyśmy poinformować o przetwarzaniu Twoich danych oraz zasadach, na jakich odbywa się to po dniu 25 maja 2018 roku.

Kto będzie administratorem Twoich danych?

Administratorami Twoich danych będzie Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, oraz pozostałe spółki z grupy Wirtualna Polska, jak również nasi Zaufani Partnerzy, z którymi stale współpracujemy. Szczegółowe informacje dotyczące administratorów znajdują się w polityce prywatności.

O jakich danych mówimy?

Chodzi o dane osobowe, które są zbierane w ramach korzystania przez Ciebie z naszych usług, portali i serwisów internetowych udostępnianych przez Wirtualną Polskę, w tym zapisywanych w plikach cookies, które są instalowane na naszych stronach przez Wirtualną Polskę oraz naszych Zaufanych Partnerów.

Dlaczego chcemy przetwarzać Twoje dane?

Przetwarzamy je dostarczać coraz lepsze materiały redakcyjne, dopasować ich tematykę do Twoich zainteresowań, tworzyć portale i serwisy internetowe, z których będziesz korzystać z przyjemnością, zapewniać większe bezpieczeństwo usług, udoskonalać nasze usługi i maksymalnie dopasować je do Twoich zainteresowań, pokazywać reklamy dopasowane do Twoich potrzeb. Szczegółowe informacje dotyczące celów przetwarzania Twoich danych znajdują się w polityce prywatności.

Komu możemy przekazać dane?

Twoje dane możemy przekazywać podmiotom przetwarzającym je na nasze zlecenie oraz podmiotom uprawnionym do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa – oczywiście tylko, gdy wystąpią z żądaniem w oparciu o stosowną podstawę prawną.

Jakie masz prawa w stosunku do Twoich danych?

Masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych. Możesz wycofać zgodę na przetwarzanie, zgłosić sprzeciw oraz skorzystać z innych praw wymienionych szczegółowo w polityce prywatności.

Jakie są podstawy prawne przetwarzania Twoich danych?

Podstawą prawną przetwarzania Twoich danych w celu świadczenia usług jest niezbędność do wykonania umów o ich świadczenie (tymi umowami są zazwyczaj regulaminy). Podstawą prawną przetwarzania danych w celu pomiarów statystycznych i marketingu własnego administratorów jest tzw. uzasadniony interes administratora. Przetwarzanie Twoich danych w celach marketingowych realizowanych przez Wirtualną Polskę na zlecenie Zaufanych Partnerów i bezpośrednio przez Zaufanych Partnerów będzie odbywać się na podstawie Twojej dobrowolnej zgody.