Kierowcy mają dość mandatów za prędkość. Zaczynają masowo używać tych aplikacji
Nie wystarczyło zatrzymywanie praw jazdy za przekroczenie prędkości. W głowach rządzących pojawiły się kolejne pomysły na zmiany wymierzone w zmotoryzowanych. Chodzi o uzależnienie stawek mandatów od średniej pensji. Maksymalna kara mogłaby wynosić nawet 2280 zł. Oburzeni kierowcy zapowiadają zmasowane ostrzeganie się o policyjnych kontrolach za pomocą aplikacji.
CB radio to wciąż najpotężniejsza broń w walce z suszarkami i fotoradarami. Polscy kierowcy do perfekcji opanowali informowanie się o „misiaczkach”. stojących na konkretnym kilometrze „ścieżki”. Wprowadzona niedawno nowelizacja przepisów, umożliwiająca zatrzymywanie praw jazdy za przekroczenie dozwolonej prędkości w obszarze zabudowanym o ponad 50 km/h, może spowodować renesans CB, chociaż specjaliści z branży nowych technologii wieszczą raczej sukces aplikacji pozwalających na ostrzeganie się przed zagrożeniami na drodze. Chodzi o rozwiązania takie jak Rysiek, iCoyote, Yanosik czy AutoRadar.
„Każda zmiana przepisów drogowych, związana czy to z przekraczaniem prędkości, czy stawianiem nowych fotoradarów, przekłada się na wzrost liczby osób zainteresowanych korzystaniem z aplikacji antyradarowych. Tym bardziej, że są one często bezpłatne. Dla firm oferujących tego typu rozwiązania oznacza to zwiększenie liczby pobrań. Majową nowelizację prawa, w wyniku której policja zatrzymuje prawa jazdy za zbyt szybką jazdę, poprzedziły liczne publikacje na ten temat w mediach, co jeszcze bardziej podgrzało nastroje kierowców. Tylko w weekend poprzedzający wprowadzenie nowych regulacji średnia dzienna liczba pobrań aplikacji Rysiek była blisko czterokrotnie wyższa niż standardowo”. – mówi Adam Bąkowski, prezes zarządu firmy NaviExpert, która oferuje Ryśka, jedną z darmowych aplikacji określanych mianem ostrzegaczy.
Programy tego typu nie tylko pozwalają kierowcom informować się o miejscach kontroli prędkości. Niektóre z nich, jak AutoRadar, iCoyote, NaviExpert lub Rysiek, przypominają też użytkownikom o obowiązujących w danym miejscu ograniczeniach, wyświetlając odpowiednie ikony na ekranie telefonu. W przypadku ostatniej z wymienionych aplikacji, po przekroczeniu dozwolonej prędkości użytkownicy słyszą dodatkowo komunikat głosowy „Zwolnij”, który przypomina o tym, by zdjąć nogę z gazu.
Aplikacje ostrzegające już przeżywają boom, a zainteresowanie nimi może jeszcze wzrosnąć, o ile zrealizowane zostaną plany dotyczące zmian w taryfikatorze mandatów. Pojawiła się bowiem propozycja, w ramach której ich wysokość ma być powiązana z ogłaszanym przez GUS przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej za poprzedni rok (3,8 tys. zł brutto). W razie przekroczenia dozwolonej prędkości od 1. do 20 km/h zasugerowano karę wynoszącą 3 proc. średniej pensji (114 zł), od 21 do 30 km/h – 5 proc. (190 zł), od 31 do 40 km/h – 9 proc. (342 zł), a od 41 do 50 km/h – 14 proc. (532 zł). Kierowcy jadącemu o ponad 50 km/h więcej niż przewidują przepisy ma być wlepiany mandat w wysokości 20 proc. średniego wynagrodzenia, czyli ok. 760 zł (obecnie maksymalna stawka to 500 zł). Ale na tym nie koniec.
Przy przekroczeniu prędkości w obszarze zabudowanym, mandat miałby być podwajany, czyli sięgać 152. zł. A na dodatek kierowca-recydywista, przyłapany na przekroczeniu prędkości po raz czwarty (lub więcej) w ciągu roku, zostałby ukarany mandatem wyższym o kolejne 50 proc. Oznacza to, że w ramach kumulacji przyszłoby płacić nawet 2280 zł! Póki co – wbrew doniesieniom niektórych mediów – zmiany nie zostały przegłosowane przez Sejm, chociaż nie wiadomo, czy posłowie nie wrócą do projektu.
Mimo to na reakcję kierowców nie trzeba było długo czekać. Na samą wieść o bardziej rygorystycznym traktowaniu zmotoryzowanych, internetowe fora zaroiły się od wpisów typu (pisownia oryginalna): „Boże ześlij na te łajzy wszystkie plagi egipskie. Wszyscy won!!!”. „…bo liczy się bezpieczeństwo i wpływy $$$ na konto a punkty są nieistotne…. Kasa ma się zgadzać!!!”. „Drodzy szanowni politycy w du… wam się poprzewracało… Ok mogę płacić za te mandaty tylko dajcie mi 3800 zł na miesiąc!!!”. Nie brak też sugestii dotyczących możliwych środków obrony przed restrykcjami: „Ostrzegać się trzeba! Aplikacji nie brakuje więc nie dajcie się robić w balona”.
Twórcy rozwiązań ostrzegających o kontrolach prędkości odżegnują się od tego, jakoby ich produkty miały zachęcać do łamania przepisów. „One jedynie pomagają kierowcom w zorientowaniu się w sytuacji na drodze. Mogę jasno powiedzieć, że jesteśmy przeciwni piratom drogowym i zawsze zachęcamy naszych użytkowników do tego, by jeździli przede wszystkim bezpiecznie”. – zaznacza Adam Bąkowski.
Z badania prędkości przeprowadzonego w 201. r. przez Instytut Transportu Samochodowego oraz firmę Heller Consult wynika, że 57 proc. polskich kierowców przekracza dozwoloną prędkość, najczęściej w terenie zabudowanym na ulicach dwujezdniowych (72 proc.) oraz w mniejszych miejscowościach.
„Obserwujemy pozytywne zmiany w zachowaniu kierowców, w tym także w zakresie przestrzegania obowiązujących limitów prędkości. Wynika to w dużej mierze z rozbudowy i modernizacji infrastruktury drogowej, intensyfikacji działań służb w obszarze nadzoru, podjęcia szeregu inicjatyw w zakresie edukacji mających na celu uświadomienie kierowcom zagrożeń wynikających z nadmiernej prędkości czy usprawniania systemu ratownictwa. Należy pamiętać jednak, że tylko jednoczesne prowadzenie działań we wszystkich tych obszarach, może przyczynić się do poprawy stanu bezpieczeństwa ruchu drogowego na polskich drogach”. – mówi Agata Foks, sekretarz Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.
Co na to mundurowi? „W 201. r. polska policja drogowa nałożyła 1 675 000 mandatów karnych za przekroczenie dozwolonej prędkości, czyli 4590 dziennie” – wyjaśnia Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji. To chyba nie wymaga komentarza.
Polecamy na stronach Connected Life Magazine: Monitor dopasuje treści do konkretnych odbiorców