USA chcą rządzić całym Internetem
W liście do ministra handlu Gary'ego Locke deputowani demokratów w Kongresie USA domagają się trwałego przywiązania zarządzającej Internetem korporacji Internet Corporation for Assigned Names and Numbers (ICANN) do administracji USA. We wrześniu upływa termin wielokrotnie przedłużanej umowy (Joint Project Agreement, JPA) pomiędzy agencją prywatnego zarządzania Siecią i amerykańskim ministerstwem handlu, która daje władzom amerykańskim prawo do sprawowania nadzoru nad ICANN i systemem DNS.
Nadszedł czas na trwałe rozwiązanie tego zagadnienia - stwierdza dziesięciu demokratów pod przywództwem szefa komisji energii i handlu, Henry Waxmana oraz szefa podkomisji ds. technologii komunikacyjnych i Internetu, Ricka Bouchera w liście datowanym na 4 sierpnia. Przyjęcie takiego kursu oznaczałoby ostateczny odwrót od pełnej prywatyzacji, którą stawiano sobie za cel w momencie zakładania systemu zarządzania Siecią.
W swoich żądaniach kongresmeni są wyjątkowo stanowczy. Amerykańskie ministerstwo handu miałoby nie tylko regularnie sprawdzać działania ICANN w zakresie przejrzystości, zapewnienia stabilności i bezpieczeństwa Sieci oraz wypełniania swoich obowiązków koordynacyjnych w zakresie systemu DNS. Nowa regulacja miałaby też określać system, według którego wprowadzane byłyby domeny TLD (Top Level Domains).
Kolejny postulat dotyczy otwartej i prawidłowej informacji w bazie danych właścicieli domen (Whois). Pogodzenie otwartego dostępu do informacji Whois z regulacjami o ochronie danych w innych krajach jest już od dawna kością niezgody wewnątrz systemu zarządzania Siecią. Kongresmeni życzą sobie także, aby to Stany Zjednoczone zostały ustawowo wyznaczone jako siedziba ICANN. Swoje postulaty postrzegają jako wyraz poszanowania dla modelu działania ICANN i próbę zapewnienia stabilnego i bezpiecznego funkcjonowania systemu DNS.
W innych krajach, gdzie podejmuje się bardziej lub mniej wyraźne działania w kierunku mającej nastąpić już dawno temu prywatyzacji (szczególnie daleko posunęła się komisarz UE Viviane Reding), wspomniany list może wzbudzić podejrzenia, że w Stanach Zjednoczonych nie ma poważnego zainteresowania niezależnym, zorganizowanym na sposób czysto prywatny systemem samozarządzania Siecią. Jeżeli amerykański nadzór nad ICANN zostanie jeszcze bardziej wzmocniony, to mająca upłynąć w 201. roku umowa ws. funkcji sprawowanych przez organizację Internet Assigned Numbers Authority (IANA), którą obecnie kontroluje ICANN, w ogóle przestanie być tematem dyskusji.
Umowa w sprawie IANA zapewnia rządowi USA nadzór nad strefą root (sercem systemu DNS), a także nad przyznawaniem bloków numeracyjnych IPv4 i IPv6 rejestratorom regionalnym (Regional Internet Registries, RIR). Jak mówią wieloletni obserwatorzy ICANN, wydaje się być oczywiste, że żaden z deputowanych w Kongresie USA nie chciałby przejść do historii jako ten, przez którego "USA straciły Internet". Na razie nieznane są reakcje innych krajów, które zimą spotkają się, aby dyskutować o przyszłości organizacji Internet Governance Forum (IGF), na razie wciąż stanowiącej jedynie forum dla rozmów o nadzorowaniu Sieci.
wydanie internetowe www.heise-online.pl