Tą maszyną Polacy chcą podbić świat
Gdy usłyszałem, że kilku zapaleńców lotnictwa buduje swoją maszynę, spodziewałem się konstrukcji montowanej w blaszanym garażu, która nie rozpada się tylko dzięki gumie do żucia i taśmie klejącej. Dlatego tym większe było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem wiatrakowiec zbudowany przez ekipę Fusioncopter. To projekt w całości przemyślany i konsekwentnie realizowany. A do tego wygląda naprawdę kosmicznie.
Wiatrakowce to konstrukcje, które w lotnictwie zostały zapomniane na wiele lat. Ich miejsce, głównie na potrzeby wojska, zajęły śmigłowce, a na rynku cywilnym popularne stały się małe samoloty. Dziś, za sprawą polskiej firmy Fusioncopter, wiatrakowce mają szansę wrócić na niebo. Są to maszyny łatwiejsze w pilotażu, tańsze w zakupie i eksploatacji, a przede wszystkim bezpieczniejsze od tak podobnych do nich śmigłowców.
Na pierwszy rzut oka ciężko dopatrzeć się różnicy pomiędzy wiatrakowcem a śmigłowcem. Obie maszyny mają podobny kształt i ogromne śmigło. Jednak śmigło wiatrakowca nie jest napędzane silnikiem, wprawia je w ruch przepływ powietrza. Wiatrakowiec też jest wyposażony w silnik (lub jak w przypadku Fusioncoptera w dwa) lecz napędzają one tylne śmigła pchające maszynę do przodu. Powstały w ten sposób ruch powietrza wprawia w ruch górne śmigło, które unosi maszynę do góry. Pierwszą i oczywistą słabą stroną takiego rozwiązania jest to, że wiatrakowiec nie może ani wystartować pionowo, ani zawisnąć w powietrzu jak śmigłowiec. Do startu potrzebuje pasa startowego o długości około 150 metrów. Maszyna, tak jak samolot, musi na początku rozpędzić się do odpowiedniej prędkości. W przypadku Fusioncoptera jest to 70 km/h. Natomiast w przypadku lądowania sprawa ma się już zupełnie inaczej.* Wiatrakowiec może bezpiecznie wylądować - jak mówią jego konstruktorzy - na skrzyżowaniu, na polu marchewki, a nawet na chusteczce do nosa.* W tej kwestii ta konstrukcja ma zdecydowaną przewagę nad samolotami, które do lądowania potrzebują pasa lub co najmniej kilkuset metrów płaskiego podłoża.
- Wiatrakowcem można wylądować nawet na polnej drodze, musi być tylko tyle miejsca, żeby zmieściło się śmigło - tak o możliwościach wiatrakowców mówił nam Jarosław Kowalczyk, projektant Fusioncoptera.
Wiatrakowce mają ogromną przewagę nad śmigłowcami i samolotami w kwestii bezpieczeństwa. Oprócz tego, że mogą wylądować praktycznie w każdym miejscu, to nie wpadają w tzw. korkociąg. * Wiatrakowce mogą też bezpiecznie wylądować w momencie, gdy silnik całkowicie przestanie pracować.* Dla pilota nie będzie stanowiło to problemu, bo takie lądowanie jest, w przypadku wiatrakowców, codziennością. Maszyna może nawet wylądować sama, bez udziału pilota. Oczywiście będzie to traktowane jako wypadek, dojdzie do zniszczeń, a nawet lekkich obrażeń, ale wiatrakowiec pozostawiony sam sobie opadnie na ziemię w miarę bezpiecznie. Żeby lepiej to zobrazować, możemy wyobrazić sobie owoc klonu. Każdy z nas na pewno go widział. To te małe skrzydełka, która spadając wirują i przez to spadają wolniej.
Wiatrakowce, które istnieją obecnie to małe 1-2-osobowe maszyny często budowane hobbystycznie. Fusioncopter chce zmienić to swoim projektem i sprawić, że latanie będzie tańsze, bezpieczniejsze i bardziej przystępne. Ich model to pierwszy na świecie 4-osobowy wiatrakowiec. Będzie miał zasięg około 600 kilometrów. Dla zwiększenia bezpieczeństwa jest wyposażony w dwa silniki. Maszyna może bowiem lecieć nawet, gdy jeden z silników przestanie działać. Konstruktorzy Fusioncoptera przyznają, że bezpieczeństwo jest dla nich najważniejszą cechą.
Dwa silniki umieszczone są daleko za kabiną pasażerską. W przypadku ich awarii lub pożaru nie będą stanowić zagrożenia dla pilota i przewożonych ludzi. Dodatkowo jeśli dojdzie do zderzenia z ziemią, silniki nie wbiją się do kabiny, a pozostaną w dużej odległości od załogi. Najważniejszy element wiatrakowca, czyli wirnik, może wytrzymać obciążenia 10 razy większe niż te, które są spodziewane podczas lotu. Firma Fusioncopter zadbała też o to, aby załoga wyszła bez szwanku nawet w przypadku bardzo twardego lądowania. Konstruktorzy zaprojektowali pochłaniające energię fotele, które gwarantują bezpieczeństwo pasażera nawet przy uderzeniu o sile 34 G. Na to rozwiązanie Fusioncopter stara się o patent w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej.
{"width":600,"height":350,"photo":{"id":"854072561-625220264","url":"https://d.wpimg.pl/854072561-625220264/fusioncopter.png","title":"","author":"","source":"WP","width":"1920","height":"1440"}}
- Samoloty i śmigłowce nie latają na skrzydłach ani na śmigłach tylko na papierach i certyfikatach - Jacek Lichota przyznaje, że uzyskanie wymaganych zaświadczeń to długotrwały proces, może trwać nawet kilka lat.
Wiatrakowiec polskiej firmy jest już od roku gotowy do lotu. Konstruktorzy muszą jednak poczekać z pierwszym lotem na wszystkie wymagane zaświadczenia i certyfikaty. Do tego czasu trwają testy naziemne. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, polskie wiatrakowce trafią na rynek za 2-3 lata. Jak mówił nam właściciel Fusioncoptera, najszybciej maszyny będzie można kupić jako zestawy do samodzielnego złożenia. Te bowiem wymagają mniej oficjalnych poświadczeń, będą jednak tak samo bezpieczne.
Ekipa z Fusioncoptera chce dać miłośnikom latania nową, tańszą i bezpieczniejsza alternatywę. Po efektach ich pracy widać, że są na najlepszej drodze aby tego dokonać.
- Koszt najtańszej wersji czteroosobowego śmigłowca Robinson Raven II to minimum 456 tysięcy dolarów. Z kolei samoloty czteroosobowe, np. Cirrus SR22 to koszt około 650 tysięcy dolarów. W odniesieniu do nich szacujemy, że będziemy w stanie dostarczać nasze wiatrakowce czteroosobowe Fusioncopter FC-4 i następne wersje w cenie około 260 tysięcy dolarów. To oczywiście znacząco niższa cena - podsumowuje Jacek Lichota.