Pioneer 09 - audiofilski i ekskluzywny system audio – test

Pioneer 09 - audiofilski i ekskluzywny system audio – test
Źródło zdjęć: © AudioVideo

13.08.2008 13:25, aktual.: 13.08.2008 13:59

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Droższy z dwóch audiofiskich systemów Pioneera pojawił się w sprzedaży niemal rok po zestawie serii 06. Czy jest równie udany?
Wrażenie, jakie pozostawił po sobie zestaw serii 06, wciąż pozostaje żywe. Czy droższe segmenty okażą się jeszcze lepsze? Jeśli tak, to czy różnica warta jest dopłaty? Na te i wiele innych pytań odpowie poniższy test.

Budowa

Widok droższych segmentów Pioneera wydaje się dziwnie znajomy, przede wszystkim za sprawą gabarytów i zastosowanego wzornictwa. Charakterystyczne grafitowe obudowy z przetłoczeniem przedniej ścianki co prawda trochę urosły, jednak ktoś, kto widział zero-szóski choć raz, natychmiast skojarzy, że ma do czynienia z kolejnymi (droższymi) segmentami Pioneera.

Identyczne są również nadajniki zdalnego sterowania. Wyposażenie dedykowanego odtwarzacza można nazwać dość konserwatywnym, ale wszystko czego oczekuje się od odtwarzacza audiofilskiego znajduje się na jego pokładzie. Poza zwykłymi kompaktami czyta on także krążki SACD w trybie stereo oraz pliki komputerowe MP3. WMA.

Obraz
© (fot. AudioVideo)

Obydwa urządzenia mają gniazda sieciowe umożliwiające zastosowanie specjalistycznych sieciówek, co więcej - rozmiar wtyku nie gra tutaj żadnej roli. Tak jak poprzednio urządzenia możemy dodatkowo skomunikować ze sobą za pomocą przewodów sterujących. W praktyce sprowadza się do sterowania pilotem wzmacniacza innych urządzeń z nim współpracujących.

Odtwarzacz PD-D9-J

Podobnie jak model 6 tak i ten odtwarzacz został pomyślany jako konstrukcja z jednej strony minimalistyczna w formie, z drugiej zaś wysoce funkcjonalna. Większość funkcji i regulacji dostępna jest tylko na bardzo płaskim pilocie. Dzięki temu udało się ograniczyć do minimum liczbę przycisków na przednim panelu. Jego lewa strona, tak jak poprzednio, jest mono wyoblona i wysunięta do przodu, natomiast prawa, nieco cofnięta, jest płaska. Na niej znajduje się szuflada napędu płyty i jedyne dwa przyciski funkcyjne: otwieranie szuflady oraz play/ stop. Wyłącznik sieciowy, kontrolki LED i biały, niestety niewyraźny wyświetlacz powędrowały na lewą stronę. Zakładając, że większość użytkowników i tak będą stanowili audiofile, to będzie on najczęściej wyłączany podczas odsłuchów (funkcja Pure Audio). Tylna ścianka wygląda właściwie tak samo jak u starszego krewniaka. Para złoconych cinchów, dwa wyjścia cyfrowe (S/PDIF i TosLink), dwa minijacki systemowe i gniazdo sieciowe IEC (dwustykowe bez bolca ochronnego).

Zdjęcie górnej pokrywy rozwiewa przypuszczenia jakoby dziewiątka stanowiła bardziej szlachetną, stuningowaną odmianę szóstki. Nic podobnego. Mamy bowiem do czynienia z całkowicie inną konstrukcją. Po pierwsze zupełnie inaczej wygląda czytnik płyty i zasilacz –. bardziej rozbudowany (zajmuje niemal połowę wnętrza!), wykorzystujący zarówno technikę impulsową, jak i analogową w największym tego słowa znaczeniu. Do filtracji głównej służą potężne elektrolity wykonane na zamówienie Pioneera przez Nippon Chemi Con o pojemności 4700 μF/ 25 V każdy. Kondensatory te złączono elementem z pianki tłumiącej. Napięcia są stabilizowane przez scalone stabilizatory umieszczone na radiatorach wydajnie odprowadzających ciepło. Zmiany widoczne są także na płytce z torem sygnałowym. Za konwersję c/a odpowiadają układy Wolfson WM8741. Ścieżkę masy zastąpiono miedzianą szyną prowadzoną po wierzchu płytki, a do odprzęgania bardziej wrażliwych elementów zastosowano precyzyjne kondensatory z tzw. suchym elektrolitem Sanyo Os-Con 180
μF/ 16 V. W stopniu wyjściowym pracują cieszące się dobrą reputacją scalaki Burr-Browna OPA2134. I wreszcie chassis. Jest dużo sztywniejsze niż w PD-D6-J. Ścianki boczne są podwójne, to samo dotyczy spodu. Dzięki tym zabiegom odtwarzacz jest zaskakująco ciężki – waży prawie 11 kg! Solidność obudowy na tym pułapie cenowym trzeba określić jako wyjątkową.

Obraz
© (fot. AudioVideo)

Wzmacniacz A-A9-J

Do wzmacniacza możemy podłączyć 5 źródeł, w tym magnetofon oraz gramofon z dowolnym typem wkładki (MM albo MC). Jej wybór dokonywany jest małym przełącznikiem znajdującym się tuż obok gniazda phono i zacisku uziemienia. Dla osób spragnionych większej mocy lub zainteresowanych subwooferem, przeznaczono wyjście pre-out. Nieco dziwne wydaje się zastosowanie tylko pojedynczych par terminali głośnikowych. Nowinką, trafiającą do niemal każdego nowego wzmacniacza, jest port USB zapewniający odsłuch muzyki z plików zgromadzonych na podłączonej pamięci flash lub w odtwarzaczu MP3. Ponadto, A-A9-J może współpracować bezpośrednio z komputerem, co więcej ma specjalną funkcję poprawiającą jakość odtwarzanego dźwięku z plików MP3.

Obraz
© (fot. AudioVideo)

Zmiany dotyczą także wnętrza, choć nie są one tak duże jak w odtwarzaczu. Lekki niedosyt, żeby nie powiedzieć rozczarowanie, budzi rozmiar zastosowanych transformatorów toroidalnych (po jednym na kanał). Spotyka się większe, i to w odtwarzaczach CD. Drugim zaskoczeniem okazały się kondensatory filtrujące w zasilaczu –. mniejsze niż w „szóstce”. W miejscu oktetu elektrolitów 8200 μF/ 50 V zastosowano prawie dwukrotnie mniejsze pojemności 4700 μF/ 50 V, pochodzące od mało znanego dotąd producenta „Samyoung”. Końcówki mocy są takie same jak w mniejszym modelu, zastosowano analogiczne typy tranzystorów bipolarnych. Natomiast inaczej, tj. bardziej konwencjonalnie, zrealizowano regulację głośności. Zamiast specjalizowanego układu elektronicznego znalazł się zmotoryzowany czarny Alps. Stopień gramofonowy wykorzystuje niskoszumne J-Fety na wejściu (para różnicowa 2SK369) oraz układ JRC2068. Takie same scalaki pracują w części liniowej.

Brzmienie Opinia I

Testowany system brzmi bardzo kompetentnie i z pewnością nie sprawi zawodu, zarówno osobom preferującym dźwięk o bardziej dojrzałym charakterze, jak i poszukiwaczom rytmu i detali. W praktyce sprowadza się to do bardzo wyrównanej charakterystyki przenoszenia z lekko złagodzonym, ale ciepłym basem i doświetloną górą pasma. Niskie składowe, podobnie jak w tańszym systemie, są lekko odfiltrowane ze składowych subsonicznych, co wcale nie oznacza, że wzmacniacz ma w tym względzie słyszalne ograniczenia. Gdy zajdzie potrzeba, system potrafi zmobilizować bardzo duże rezerwy energii drzemiącej w zasilaczach. Niemniej jednak, dzięki pewnemu odchudzeniu najniższej części pasma, bas zyskuje na szybkości i timingu. Mimo, że narastanie i wygaszanie impulsów nie należy do najszybszych, jakie można spotkać, nawet w tym przedziale cenowym, to i tak wynik można uznać za bardzo dobry. Jednocześnie zachowywana jest ładna barwa i gładkość dźwięku. Na tak skonstruowanym fundamencie oparta jest średnica. Nie jest ona tak ciepła
jak chociażby w urządzeniach firmy Naim, ale potrafi sprawić słuchaczowi prawdziwą przyjemność. Głosy wokalistów, zwłaszcza chórów, są czytelne i pozbawione wszelkich naleciałości czy szklistości. Prawdopodobnie ta cecha jest najmocniejszym atutem tego zestawu. Co więcej, barwa samego odtwarzacza podłączonego do wzmacniacza lampowego ulega zmianie (zwłaszcza w tej części pasma) i –. co ciekawe - staje się jaśniejsza.

Obraz
© (fot. AudioVideo)

Przełom średnicy z sopranami w testowanym zestawie nie stwarza większych problemów. W nagraniach z dużą liczbą detali momentami czuć odklejanie się jednego podzakresu od drugiego, ale na szczęście zjawisko to nie jest nagminne. Na słowa uznania zasługują natomiast wysokie tony. Są bardzo detaliczne i dobrze rozseparowane a przy tym praktycznie bez żadnego nalotu czy maniery. Taki sposób prezentacji wiąże się po części z inną cechą, a mianowicie rekonstrukcją zjawisk przestrzennych. To właśnie dzięki nim brzmienie jest nacechowaną sporą dozą powietrza a scena ma ładne i duże proporcje. Możliwości dynamiczne, tak jak już wspomniałem, wyrażają się głównie w mikroskali, choć niektóre nagrania pochodzące z bardziej specjalistycznych wytwórni mogą temu z pozoru przeczyć. Różnicowanie nagrań i oddanie kontrastów dynamicznych nie zaskakują niczym nadzwyczajnym. (LI)

Obraz
© (fot. AudioVideo)

OCENA

Neutralność 7/10
Odtwarzacz jest w tej materii znacznie lepszy od wzmacniacza, który podkreśla przełom średnich i wysokich tonów.

Precyzja 9/10
Dokładne oddanie konturów dźwięków –. w zakresie średnicy i sopranów.
Muzykalność 8/10
W tym aspekcie oceny nasze oceny były silnie podzielone.

Stereofonia 8/10
Zwiewne brzmienie, ze sporą ilością powietrza, ale dość krótką głębią.

Dynamika 8/10
Lepsza skala mikro niż makro.

Bas 7/10
Dość specyficzny –. za sprawą wzmacniacza. Dość płytki a zarazem lekko podbity w średnim podzakresie. Atak trochę stępiony.
Ocena łączna 78%
Kategoria sprzętu C
Jakość / cena **

Ceny:
PD-D9-J – 3199 zł
A-A9-J –. 3399 zł

Pełna recenzja w majowym Audio-Video (5/2008). Więcej na stronie www.av.com.pl

Dane techniczne:

Pioneer PD-D9-J
Odtwarzane płyty CD, CD-R, CD-RW, SACD
Odtwarzane pliki MP3, WMA
Przetworniki c/a WM8741
Wymiary (szer. x wys. x głęb.) 420 x 113 x 340 mm
Masa 10,8 kg

Pioneer A-A9-J
Moc wyjściowa 55 W na kanał (8 Ohm, 20 Hz – 20 kHz)
70 W na kanał (8 Ohm, 20 Hz – 20 kHz)
Wejścia 5 x RCA (w tym MM/MC), 1 x USB
Wyjścia pre-out, magnetofonowe, słuchawkowe, głośnikowe (x1)
Stosunek sygnał / szum 103 dB
Pobór mocy (maksymalny) 200 W
Wymiary (szer. x wys. x głęb.) 420 x 113 x 369 mm
Masa 11,4 kg